"Wyzywali nas od morderców". Lekarze z Nowego Targu wyznają
Śmiercią ciężarnej Doroty w szpitalu w Nowym Targu Polska żyła kilka tygodni. W tym czasie pracownicy placówki mieli dostawać groźby. - Nasz personel jest atakowany, odbieramy telefony, maile z pogróżkami. Wyzywają nas od morderców - mówiła wicedyrektor ds. medycznych Aleksandra Chowaniec.
33-letnia Dorota w maju trafiła do szpitala w Nowym Targu. Była w 20. tygodniu ciąży. Według rodziny do placówki przyjęto ją z bezwodziem (stan, w którym w worku owodniowym brakuje wód płodowych), a mimo to lekarze nie wywołali poronienia. Kobieta zmarła po kilku dniach. Jej śmierć wiązano m.in. z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji.
Podczas ostatniej sesji powiatu nowotarskiego Marek Wierzba, dyrektor Podhalańskiego Szpitalach Specjalistycznego, w którym zmarła 33-latka, odpowiadał na pytania radnych.
Jak relacjonował, natychmiast po śmierci kobiety zabezpieczono dokumentację medyczną, którą dostarczono do prokuratury. Placówka wyraziła także wolę współpracy z wszelkimi organami. Wierzba oskarżał także media, twierdząc, że szpital nie może się publicznie bronić ze względu na tajemnicę medyczną.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- To nieszczęście zaczęto wykorzystywać jako pretekst do snucia hipotez czy stawiania tez, które miały oskarżać szpital i stawiać zależności pomiędzy preferencjami politycznymi a tym, co się stało. To są tezy nieuprawnione, niemające nic wspólnego z rzeczywistością - przekonywał.
"Wyzywają nas od morderców"
Wicedyrektorka szpitala ds. medycznych Aleksandra Chowaniec przekonywała, że personel jest straumatyzowany nie tylko samym tragicznym zdarzeniem, ale też reakcją ludzi. - Nasz personel jest atakowany, odbieramy telefony, maile z pogróżkami. Wyzywają nas od morderców. Ludzie składają wypowiedzenia z pracy. Mamy kilka wypowiedzeń lekarzy. Jeśli ta nagonka będzie trwała, zostaniemy bez kadry - opowiada.
Chowaniec przekonuje także, że szpital sam wszczął postępowanie, które ma na celu wyjaśnienie okoliczności śmierci ciężarnej 33-latki. - Jesteśmy w trakcie poszukiwania rozwiązań na przyszłość - dodaje.
Wicedyrektorka skrytykowała także Rzecznika Praw Pacjenta, który kilka dni po tragedii opublikował listę uchybień, do jakich miało dojść w szpitalu. Według niej "trudno powiedzieć, jaka była ich podstawa", gdyż wewnętrzne postępowanie dopiero się zaczynało.
Przekonywała także, że zarzuty RPP są błędne. Tłumaczyła, że nie ma standardów postępowania w przypadku odejścia wód płodowych, a pacjentka była informowana o stanie zdrowia. - W mojej opinii Rzecznik Prawa Pacjenta się myli - powiedziała Chowaniec.
Protesty po śmierci 33-latki. Oświadczenie szpitala
Śmierć 33-latki stała się powodem licznych protestów w całej Polsce. Manifestujący sprzeciwiali się restrykcyjnego prawu aborcyjnemu, które zaostrzył wyrok Trybunału Konstytucyjnego z jesieni 2020 roku.
Podhalański Szpital Specjalistyczny w Nowym Targu w momencie startu protestów wydał oświadczenie w związku ze śmiercią pacjentki. "Dyrekcja i pracownicy szpitala składają wyrazy współczucia rodzinie i bliskim ciężarnej pacjentki, która zmarła w naszym szpitalu" - napisano.
Placówka przekonuje, że 33-latka była przez cały pobyt "otaczana opieką i troską" ze strony pracowników szpitala. "Była również informowana o stanie zdrowia swoim i dziecka. Rozumiała sytuację jako osoba zawodowo związana ze środowiskiem medycznym" - napisano.
Szpital podkreśla, że zarówno pacjentka, jak i rodzina otrzymali wsparcie ze strony psychologa. "Wszyscy zdajemy sobie sprawę, jak trudna jest to sytuacja. Zależy nam na tym, żeby sprawę wyjaśnić, o czym mówimy od samego początku. Prosimy też, by nie ferować wyroków przed ostatecznym zbadaniem i wyjaśnieniem przyczyny tej tragedii" - podkreślono.
Prokuratura Rejonowa w Nowym Targu prowadzi śledztwo ws. narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu pani Doroty oraz jej nienarodzonego dziecka.
Czytaj więcej:
Źródło: "Tygodnik Podhalański", WP