"Wynik desperacji". Na granicy Polski z Białorusią padł rekord
Strażnicy z polsko-białoruskiej granicy przyjęli w 2024 r. rekordową liczbę wniosków o azyl w Polsce. Wnioskodawcami są osoby zatrzymane po przejściu zapory granicznej. Służby twierdzą, że migranci wykorzystują system azylowy. Mają być instruowani, że nie zostaną cofnięci na Białoruś, gdy złożą wniosek.
Czeremcha to licząca dwa tys. mieszkańców spokojna wieś na Podlasiu, położona kilka kilometrów od granicy polsko-białoruskiej. W lokalnej placówce Straży Granicznej cudzoziemcy złożyli 670 wniosków o udzielenie azylu, czyli ochrony międzynarodowej w Polsce - wynika z raportu rocznego SG. To pierwszy raz, gdy Czeremchę uwzględniono w osobnej rubryce ogólnopolskich statystyk, w których zazwyczaj przodują placówki na lotniskach. Rok wcześniej posterunek przyjął tylko 29 wniosków azylowych.
Raport nie wyszczególnia, co działo się w innych placówkach przy granicy z Białorusią. Z danych wynika, że w 2024 r. strażnicy przyjęli łącznie 11,9 tys. wniosków, czyli prawie dwukrotnie więcej niż rok wcześniej. Po raz pierwszy w czołówce statystyk za Ukraińcami, Białorusinami i Rosjanami pojawiają się setki obywateli z takich państw: Etiopia (515 osób), Erytrea (505), Somalia (486) Syria (418), Sudan (226), Afganistan (226) czy Jemen (199).
Zdaniem prof. Daniela Boćkowskiego z Uniwersytetu w Białymstoku, eksperta ds. bezpieczeństwa, dane uwidaczniają zmianę postępowania z migrantami przez służby. - Po trzech latach kryzysu na granicy z Białorusią cudzoziemcy doskonale się orientują, że jak ich złapią, to trzeba prosić o azyl. Takie porady pojawiają się na internetowych forach migrantów, aby w razie niepowodzenia w przejściu, zranienia, czy wyczerpania fizycznego prosić o azyl, bo wtedy istnieje szansa, że służby nie cofną na Białoruś - mówi WP prof. Boćkowski.
Skąd zmiana w postępowaniu z migrantami? W zeszłym roku informowaliśmy, że komendanci strażnic przegrywają w sądzie administracyjnym w Białymstoku spory dotyczące przypadków zawracania migrantów na Białoruś. W sprawie dwóch mężczyzn z Afganistanu i Etiopii, którzy spadli z płotu granicznego, sąd wskazał, że strażnicy powinni przyjąć od nich wnioski o udzielenie azylu. Dopiero później ewentualnie zobowiązać ich do wyjazdu z Polski. Sąd przytoczył w uzasadnieniu pięć podobnych przegranych spraw przez lokalnych komendantów placówek SG.
- Wnioski o azyl to wynik desperacji. Nikt nie zaryzykuje i nie zapłaci kilku tysięcy dolarów, aby po podróży przez pół świata finalnie znaleźć się w Polsce. Takich cudów to nie ma. To Niemcy, Skandynawia i Wielka Brytania są krajami docelowymi migracji. Zatem wnioskodawcy kalkulują, aby pozostać na terenie UE i w razie okazji kontynuować podróż - podkreśla prof. Boćkowski.
Migranci na granicy. MSWiA chce zmienić przepisy
Kiedy wzrosła liczba wniosków azylowych, rząd zajął się przygotowaniem zmian w "Ustawie o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej". Nowe przepisy zakładają, że prawo do złożenia wniosku może zostać ograniczone na określonym odcinku granicy i na czas 60 dni.
Ustawa wprowadza definicję "instrumentalizacji migracji" oraz nowe przesłanki pozbawienia cudzoziemca statusu uchodźcy. Latem 2024 r. podobne rozwiązanie zastosowała Finlandia wobec migrantów idących przez granicę z Rosją.
4 lutego w Sejmie odbyło się publiczne wysłuchanie ustawy, podczas którego organizacje udzielające pomocy humanitarnej cudzoziemcom na granicy (Grupa Granica, Fundacja Ocalenie) skrytykowały te zapisy. Niezadowolenie z rozwiązań zgłosiły też Naczelna Rada Adwokacka oraz Krajowa Izba Radców Prawnych.
Natomiast wiceminister MSWiA prof. Maciej Duszczyk wskazał, że po chwilowym uspokojeniu sytuacji na granicy znowu rośnie liczba incydentów.
W uzasadnieniu projektu czytamy, że zaostrzenie przepisów migracyjnych odpowiada na rosnącą liczbę nielegalnych przekroczeń granicy (29 tys. incydentów w 2024 r.) i działania białoruskich służb, obejmujące pomoc cudzoziemcom w atakach na polskich funkcjonariuszy oraz ułatwianie niszczenia infrastruktury granicznej.
"Skuteczny przerzut migranta przez polską granicę jest, z punktu widzenia władz białoruskich, tylko jednym ze środków zmierzających do uzyskania zasadniczego celu, jakim jest możliwie najdalsza destabilizacja sytuacji wewnętrznej w państwach UE. Z tego powodu władze białoruskie dążą do zaistnienia sytuacji krytycznych z udziałem migrantów na granicy zewnętrznej UE" - pada w uzasadnieniu projektu. Autorzy powołują się na analityczne raporty służb.
"Elementem działań (...) jest też instruowanie migrantów, w jaki sposób uniemożliwić realizację przez kraje UE zawróceń na stronę białoruską, w szczególności poprzez skorzystanie z prawa złożenia wniosku o ochronę międzynarodową po ich zatrzymaniu. W tym celu wykorzystywany jest system azylowy, oparty na Konwencji Genewskiej" - to też cytat z uzasadnienia.
Proszą o azyl i jadą do Niemiec. Trzy tysiące takich przypadków
Autorzy ustawy podkreślają, że "cudzoziemcy, po skutecznym przedostaniu się do Polski i złożeniu wniosku o ochronę międzynarodową, w większości przypadków dążą do kontynuowania przerzutu do krajów UE". Wskazują na to dane Urzędu do Spraw Cudzoziemców, który w raporcie rocznym poinformował, że 3,4 tys. postępowań azylowych zakończyło się umorzeniem.
"Sprawy są umarzane najczęściej w sytuacji, gdy cudzoziemiec opuścił Polskę przed wydaniem decyzji merytorycznej. Dotyczyło to przede wszystkim obywateli: Erytrei (460 osób), Somalii (440 osób), Syrii (390 osób)" - tłumaczy UdSC.
Urząd podaje też własne dane o wszystkich wnioskach od cudzoziemców proszących o azyl. Było ich łącznie 17 tys. (wzrost o 79 proc.).
Cudzoziemcowi udziela się ochrony międzynarodowej (w formie statusu uchodźcy lub ochrony uzupełniającej), jeśli w jego kraju pochodzenia grozi mu prześladowanie lub rzeczywiste ryzyko utraty życia czy zdrowia.
Instrumentalizowanie migracji
W piątek w Gdańsku unijni komisarze wzięli udział we wspólnym posiedzeniu razem z polskim rządem. Na czele wizyty była szefowa KE Ursula von der Leyen. Podczas konferencji prasowej z premierem Donaldem Tuskiem zwróciła uwagę na szczególną sytuację na polskiej wschodniej granicy.
To nie jest klasyczna nielegalna migracja, to jest instrumentalizowanie migrantów, używanie ich jako broni, aby wywierać presję na Polskę. To nie jest kwestia migracji, to jest kwestia bezpieczeństwa narodowego.
W ocenie szefowej KE stanowi to wyzwanie w zakresie bezpieczeństwa, nie tylko dla Polski, ale dla całej Europy. - Jesteśmy tu w pełni solidarni z Polską - dodała.
Premier Tusk zadeklarował z kolei, że "Polska nie przyjmie - co mogłoby wynikać z niektórych zapisów paktu migracyjnego - żadnych ciężarów związanych z mechanizmem relokacji".
- Jeśli komuś w Europie do głowy przyjdzie, żeby uznać, że Polska ma jeszcze wziąć inne ciężary na siebie, to niezależnie od tego, kto to będzie mówił, ja powiem, że Polska tego nie będzie realizowała. Koniec, kropka" - oświadczył premier
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski