Redzikowo nie pęka, tu Putina się nie boją: "Zrobiliby mu jesień średniowiecza"
Ledwo ucichły strzeliste mowy po otwarciu amerykańskiej bazy przeciwrakietowej w Redzikowie, Rosja już zaczęła straszyć jej zniszczeniem. Pan Marek, człowiek z wojskiem obyty, gróźb Kremla się nie boi: "Więcej zagrożenia jest na drodze". Inni mieszkańcy wolą widzieć plusy - nowe osiedle dla Amerykanów, remonty i więcej dróg.
02.12.2024 06:10
16 lat temu gruchnęła wieść: Amerykanie zbudują w Redzikowie bazę! Z prędkością światła do miasteczka zaczęli zjeżdżać dziennikarze, może nie z całego świata, ale paru z Europy się znalazło.
- Pamiętam, że wtedy robiłam remont. Pytali, czy się boję? Odpowiadałam: ale czego? - wspomina pani Albina. - Teraz też właśnie się remontuję i znów mnie pytają, czy jestem w strachu. Odpowiadam tak samo, jak wtedy. Uważam, że wszystko będzie dobrze - dodaje.
Sama idea budowy bazy przeciwrakietowej narodziła się w związku z możliwym zagrożeniem ze strony Iranu. Redzikowo wraz z bazą w Deveselu w Rumunii miały stworzyć zabezpieczenie na wypadek rakietowego ataku ze strony Teheranu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od "zbudują bazę" do "budują bazę" minęło osiem lat. Kolejne osiem, baza powstawała. Wreszcie 13 listopada roku 2024 do Redzikowa zjechali m.in.: prezydent Andrzej Duda, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, a także admirał Stuart Munsch, dowódca US Navy w Europie i Afryce. Ogłosili: baza jest gotowa do działania.
Rytualne groźby Rosji
Orkiestra US Navy odegrała hymn Polski i USA, były oficjalne przemówienia i podziękowania. Informacja poszła w świat - w końcu to dla Amerykanów obiekt o dużym znaczeniu strategicznym.
Relacja z Redzikowa została odnotowana również w Moskwie. Rosja zareagowała groźbami, czyli w swoim stylu. Marija Zacharowa, rzecznika rosyjskiego MSZ, oświadczyła, że amerykańska baza przeciwrakietowa w Polsce "została wpisana na listę priorytetowych celów potencjalnego zniszczenia".
W sumie - nic nowego. W 2008 roku - na wieść o pomyśle budowy bazy - groził nam najpierw Władimir Putin, a powtórzył Dmitrij Miedwiediew, gdy robili "mijankę" na stanowisku prezydenta. W 2016 roku - gdy budowa wystartowała - rytuał powtórzył minister obrony Siergiej Szojgu. A teraz Zacharowa.
Otwarcie bazy zbiegło się w czasie z zatwierdzeniem przez Władimira Putina zmiany w doktrynie odstraszania nuklearnego, polegające na obniżeniu progu zagrożenia, przy którym Rosja może wykorzystać broń jądrową. Zgodnie z doktryną, uruchomienie bazy w Redzikowie Rosjanie mogą zinterpretować jako "zbliżenie wrogiej infrastruktury wojskowej do granic Federacji Rosyjskiej (...), co może przerodzić się w zagrożenie militarne".
Na groźby Zacharowej odpowiedział John Kirby, rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA. Potwierdził, że Biały Dom nie lekceważy gróźb w sprawie ataku na terytorium Polski.
- Widzieliśmy te komentarze. Niezależnie od tego, jak lekkomyślne i nieodpowiedzialne one są, oczywiście traktujemy to poważnie - zapewnił i dodał: - Traktujemy poważnie zobowiązania wynikające z art. 5 NATO.
Nie z tak wysokiej pozycji, ale rosyjskiej rzecznik odpowiada też za pośrednictwem Wirtualnej Polski Barbara Dykier, wójt gminy Redzikowo: - Traktujemy amerykańską bazę jak dobrego sąsiada i rosyjskie groźby tego zmienią. Nie ma paniki i nie może być paniki. Pewne obawy są gdzieś z tyłu głowy. Mamy jednak świadomość, że te wypowiedzi mają charakter propagandowy.
Życie w cieniu bazy - myśliwców, a teraz rakiet
Docieram do Redzikowa przed południem. Pogoda typowo listopadowa - szaro, buro, ponuro. I wietrznie. Do bazy prowadzi kilka bram. Zatrzymuję się przy tej położonej przy osiedlu i Lądowisku Kultury. Na wjeździe wielki napis po angielsku: - "I love (zamiast słowa serce) Lądowisko". Za napisem, w parku, stoi Iskra, jeden z samolotów, które kiedyś stacjonowały w Redzikowie.
Po drugiej stronie ulicy zaczyna się osiedle. Niewielkie żółte bloki, kebab i pomnik pilotów 28 Słupskiego Pułku Lotnictwa Myśliwskiego. Na monument składają się pułkowe maszyny: MiG-23, Mig-21, Lim-6 i Mig-19. Pośrodku tablica poświęcona pilotom, którzy oddali życie na służbie - to aż 22 nazwiska.
Naprzeciwko znajduje się wspomniane już Lądowisko Kultury - miejscowa biblioteka, ośrodek kultury i park z boiskiem. Pogoda kiepska, ale nie wszystkich odstraszyła od spaceru.
- Osiedle powstało, więcej dróg, remonty. Ogólnie wszystko wyładniało - mówi seniorka, pani Helena, która nie kryje entuzjazmu. - A to wszystko w ciągu ostatnich lat. Z początku nawet były spotkania z komendantem Amerykanów, o tutaj, w Lądowisku. Polityka polityką. My robimy swoje - dodaje.
- Było bardzo sympatycznie, były gadżety, amerykańskie chorągiewki. To nasi sąsiedzi, ale nie odczuwamy ich obecności - wtrąca pani Albina, koleżanka. - Te groźby słyszymy w telewizji nie od dziś. Ciągle to samo.
Pani Albina mieszka w Redzikowie od lat. Sama pracowała w bazie blisko trzy dekady - do 31 grudnia 2000 roku stacjonował tam 28 Pułk Lotnictwa Myśliwskiego. Jej mąż również służył w pułku.
- Jesteśmy z wojskowych rodzin. My inaczej na to patrzymy - podkreśla seniorka.
"Putin nie zaatakuje"
Osiedle nie jest duże. Kilka bloków, kaplica, plac zabaw i jeden z popularnych dyskontów. Dalej płot, a za nim już baza. Na parkingu spotykam pana Kamila.
- A co my możemy? Putin i tak tego (broni jądrowej - przyp.red.) nie użyje, bo jego przyd****y mu nie pozwolą. Za dużo mają do stracenia - to po pierwsze. Po drugie zadarłby z USA, to oni by mu zrobili z d**y jesień średniowiecza. To wie pan, on sobie może, co najwyżej pogadać - rzuca w "żołnierskich" słowach. - Moim zdaniem ta baza powinna tu powstać już w połowie lat 90., a nie dopiero teraz - kwituje.
- A widuje pan w ogóle Amerykanów? - pytam.
- Oni siedzą u siebie, jeśli nie mają innego koloru skóry, to nawet nie można ich odróżnić - mówi.
Zmierzając w stronę "centrum" osiedla, czyli sklepu, spotykam pana Marka.
- Przyszedłem do pracy w pułku 1980 r. Przepracowałem 27 lat. Trochę tego życia tutaj minęło. Żyję na bieżąco, więc nic się nie zmienia. Ważne, żeby tylko zdrowie dopisało - mówi starszy mężczyzna.
- Te groźby teraz? Wiadomo, Putin jest, jaki jest. To chory człowiek. Jakby był zdrowy, to by tego nie robił. Najpierw Ukraina, teraz groźby wobec nas. A czy coś się zmienia? Jak to się mówi: "Nawet w drewnianym kościele człowiekowi na głowę cegła spadnie". Będzie, co ma być. Co komu tam u góry pisane, to będzie. Życie toczy się dalej. Jakby się człowiek przejmował wszystkim, to co by było? - dodaje.
Pan Marek podkreśla, że "większe niebezpieczeństwo niż Putin czyha gdzie indziej": - Więcej zagrożenia jest na drodze, ilu głupków jeździ? Ludzie pod pociągi wpadają. Według mnie te groźby nic nie zmieniają. Człowiek jak żyje, tak żyje. Nic się nie zmienia - dodaje.
"Amerykanie dużo nie zmienili"
Nikt nie wie o bazie więcej niż Ryszard Kuras, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół 28. Słupskiego Pułku Lotnictwa Myśliwskiego w Redzikowie.
- W tym roku byłem w bazie dziewięć razy - wylicza na "dzień dobry". Spotykamy się w Słupsku. To właśnie tutaj przed skoszarowaniem mieszkali amerykańscy żołnierze. Zdaniem Kurasa, to właśnie także bliskość miasta zdecydowała o ulokowaniu bazy w Redzikowie.
- Myśmy w Redzikowie sądzili, że jak będą chcieli budować tarczę antyrakietową, to wezmą nasze zapasowe lotnisko Koczale albo w Zegrzu Pomorskim. To wszystko leży w lesie z daleka od miast - mówi i wspomina, że pierwsi Amerykanie wizytowali Redzikowo już w 1995 roku. - Fajne rozmieszczenie, blisko miasto, infrastruktura itd. A tam w środku lasu. To u nas im się podobało. No i mamy bazę u siebie.
Ryszard Kuras sam służył w Redzikowie, zanim jeszcze pojawili się Amerykanie. Później - żeby upamiętnić pułk - założył stowarzyszenie, które działa do dzisiaj. W miejscowej szkole funkcjonuje izba pamięci pułku, a stowarzyszenie organizuje także obchody pod pomnikiem pamięci poległych.
Kuras organizuje także wycieczki do bazy dla członków stowarzyszenia, stąd jego kontakt z Amerykanami. Na oficjalne otwarcie bazy zaproszenia jednak nie dostał. Żartuje: - Za niski rangą jestem. Wiadomo, względy bezpieczeństwa i tak dalej. Wszystko zrozumiałe. A ja i tak zwiedziłem tam wszystko, co mogłem.
Zobacz także
- Amerykanie dużo zmienili. Część starych budynków wyburzyli, postawili nowe. W bazie mają nawet własną stację uzdatniania wody, straż pożarną. Są niezależni - podkreśla. Baza przeciwlotnicza to jednak przede wszystkim uzbrojenie.
- Silosy możemy zobaczyć na zdjęciach satelitarnych - mówi Kuras i pokazuje w telefonie ich rozmieszczenie. - To żadna tajemnica - podkreśla. I faktycznie. Na zdjęciach widać wyrzutnie rakiet SM-3 służące do przychwytywania pocisków balistycznych krótkiego i średniego zasięgu.
"A co z pociskami z Kaliningradu?"
- Pięknie, że te rakiety, które są tutaj, służą do przechwytywania rakiet balistycznych. A co z pociskami z Kaliningradu? - pyta nagle. - Jeżeli Rosjanie faktycznie grożą zniszczeniem Redzikowa, to powinny być tutaj baterie Patriot. W czasach, gdy był pułk, byliśmy przygotowani na atak z Zachodu. Teraz potrzebna jest odpowiedź na rosyjskie Iskandery.
- Królewiec jest blisko. Nie ma wiele czasu na reakcję. Potrzebny jest taki sprzęt. Są rozwiązania. Ludzie mądrzejsi od nas powinni to przewidzieć, powinni zareagować. Poza tym już nie jesteśmy sami. To jest amerykańska baza na terenie Polski, to nie terytorium Stanów Zjednoczonych - mówi.
- W takim razie, czy te groźby coś zmieniają? - pytam.
- No co my możemy. To nie jest nowy temat, to jest stara śpiewka. Redzikowo znowu na ustach świata. Kiedyś ktoś ze Słupska mówił "słuchajcie, będziecie mieć tarczę antyrakietową, nie? Ale będziecie mieć przekichane" - wspomina i dodaje:
- Ja odpowiadałem, że jeżeli tutaj spadnie coś jądrowego, to różnica między Redzikowem a wami będzie taka, że wy jeszcze możecie założyć prześcieradło i zrobić zwrot w kierunku cmentarza. Świadomość jest. Ale nic więcej.
Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski