Prezydent Andrzej Duda stanie w obronie polskich mediów. Spodziewany podpis pod ustawą

Prezydent Andrzej Duda prawdopodobnie podpisze ustawę o prawie autorskim, która ureguluje nierówne relacje między polskimi redakcjami a międzynarodowymi big techami - wynika z nieoficjalnych informacji Wirtualnej Polski.

Andrzej Duda nie chce dominacji big techów - słyszymy nieoficjalnie
Andrzej Duda nie chce dominacji big techów - słyszymy nieoficjalnie
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS | Grzegorz Wajda/REPORTER
Michał Wróblewski

11.07.2024 | aktual.: 11.07.2024 18:51

- Na razie trwają prace, nie ma ostatecznego kształtu ustawy. Ale przyglądamy się procesowi legislacyjnemu i dyskusjom na ten temat. Kiedy prace w parlamencie się zakończą, Kancelaria Prezydenta zajmie stanowisko w tej sprawie - mówi Wirtualnej Polsce prezydencki minister Wojciech Kolarski, który w Pałacu Prezydenckim odpowiada m.in. za sprawy związane z kulturą.

Jak dodaje minister, "drzwi do Pałacu Prezydenckiego" są otwarte, dlatego przedstawiciele wydawców i redaktorzy naczelni mediów ogólnopolskich i lokalnych mogą liczyć na otwartość prezydenta Andrzeja Dudy do rozmowy.

Taka rozmowa w Pałacu Prezydenckim - jak słyszymy nieoficjalnie - nie jest wykluczona.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Prezydent zawsze broni przede wszystkim interesu polskich podmiotów gospodarczych, również mediów, a nie interesu międzynarodowych korporacji - powiedział WP nieoficjalnie jeden z doradców Andrzeja Dudy.

Rzecz dotyczy zmiany w nowelizacji prawa autorskiego. Najkrócej rzecz ujmując, chodzi o to, by w noweli zawrzeć przepisy i poprawki, które doprowadzą do równych zasad w relacjach między polskimi redakcjami a big techami (takimi jak Google), które żerują dziś na pracy dziennikarzy, wykorzystując ich treści (czyli pracę), nie dzieląc się przy tym należnymi zyskami.

Efektem tego postępującego stanu rzeczy może być doprowadzenie do upadku mediów, zwłaszcza lokalnych redakcji. A także przejęcie rynku medialnego przez big techy, które nie zatrudniają dziennikarzy, ale wykorzystują tworzone przez nich treści i korzystają z botów i sztucznej inteligencji, by je powielać. Oczywiście przy tym zarabiając - pozbawiając wpływów finansowych polskie redakcje.

Jak pisał redaktor naczelny Wirtualnej Polski Paweł Kapusta, z jednej strony big techy zarabiają na pracy wydawców i dziennikarzy, a z drugiej - coraz mocniej kontrolują to, co dociera do czytelników. "I dlatego tak ważne jest, by nie umacniać jeszcze bardziej ich pozycji. Wielkie platformy cyfrowe nie będą ujawniać afer rządu, korupcji czy skandalicznych warunków panujących w placówkach dla dzieci. Robią to media, które jednak do prawidłowego funkcjonowania potrzebują zarabiać, a nie oddawać swoją pracę innym firmom praktycznie za darmo" - zwracał uwagę naczelny WP.

Dlatego Unia Europejska chciała, aby media nie stawały się coraz bardziej zależne od platform technologicznych. Wprowadziła więc dyrektywę, która nakazuje big techowi płacić za treści wydawców. Szkopuł w tym, że wydawcy i big techy mają same sobie wynegocjować wysokość i zasady wynagradzania. W wielu krajach nie poszło to gładko, mimo licznych deklaracji Google. W Niemczech i Francji musiał interweniować odpowiednik UOKiK, bo giganci uchylali się od płacenia.

Wydawcy w Polsce apelują o to, by ustawa o prawie autorskim, która wdraża unijną dyrektywę, ustanowiła odpowiednie zasady tych negocjacji.

Wydawcy liczą na prezydenta

W tej sprawie w środę 10 lipca premier Donald Tusk, marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska i wiceminister kultury Andrzej Wyrobiec spotkali się z prawie 30-osobowym gronem redaktorów naczelnych i przedstawicieli wydawców. Szef rządu zapewnił, że państwo powinno stworzyć warunki do ochrony polskich mediów, a nie zagranicznych gigantów technologicznych.

Jak pisaliśmy, przedstawiciele wydawców i dziennikarzy byli zadowoleni po spotkaniu z premierem w Centrum Dialog. Konkluzje? Ma zostać powołany zespół roboczy, w skład którego wejdą przedstawiciele resortu kultury oraz wydawców i dziennikarzy. Zespół ma wypracować niezbędne poprawki do ustawy ws. prawa autorskiego. Cały proces legislacyjny ma zakończyć się w ciągu kilku tygodni.

Wtedy ustawa trafi na biurko prezydenta Andrzeja Dudy. I zarówno rząd, jak i wydawcy, będą oczekiwali podpisu głowy państwa. Ten jest spodziewany. I - jak się dowiedzieliśmy - bardzo prawdopodobny.

- Nie ma wątpliwości, że w interesie każdej przyzwoitej władzy, jest utrzymanie maksymalnego poziomu niezależności mediów - oświadczył Donald Tusk. Jak dodał, "zdaje sobie sprawę, że ta dysproporcja jeśli chodzi o możliwości finansowe, logistyczne miedzy mediami, jakie państwo reprezentujecie, a największymi światowymi firmami wymaga innych, bardzo nowatorskich regulacji".

Tusk podkreślił, że "nie ma wątpliwości, iż w interesie zarówno mediów, dziennikarzy, ale też w interesie każdej przyzwoitej władzy, jest utrzymanie maksymalnego poziomu niezależności mediów, w tym nie tylko niezależności politycznej".

Zaproszenie premiera to reakcja na ubiegłotygodniowy apel wydawców oraz dziennikarzy polskich mediów do polityków, by zmienili uchwalone w Sejmie niekorzystne dla mediów przepisy prawa autorskiego i praw pokrewnych. W apelu podkreślono, że w trakcie uchwalania przepisów o prawie autorskim w świecie cyfrowym zlekceważono ich postulaty, o których realizację zabiegali.

"Oczekiwaliśmy wprowadzenia instrumentów mediacji między platformami i wydawcami w przypadku sporu o tantiemy, rekompensaty za ekspozycję treści w sieci oraz ochrony przed ich kopiowaniem" - wskazano.

Przed spotkaniem redaktor naczelny Wirtualnej Polski Paweł Kapusta zwrócił uwagę, że "big techy mają ogromną moc". - Jeżeli nie będzie wsparcia państwa, media sobie nie poradzą. Szczególnie te małe, które są w dużej części na garnuszku Big Techów, korzystają chociażby z technologicznych rozwiązań reklamowych - zaznaczył.

Wydawcy obawiają się, że przepisy doprowadzą do "zagłodzenia mediów" przez duże platformy cyfrowe. W przypadku sporu o tantiemy, rekompensaty za ekspozycję treści w sieci oraz ochrony przed ich kopiowaniem chcieliby również wprowadzenia instrumentu mediacji między platformami i wydawcami.

Co zakłada nowelizacja ustawy?

Nowela wdraża do polskiego porządku prawnego dwie dyrektywy PE. Jedna z poprawek przyjętych do noweli zakłada zwiększenie z 3 proc. do 25 proc. objętości utworu, który może być wykorzystany na potrzeby zilustrowania treści w celach dydaktycznych lub związanych z prowadzeniem działalności naukowej. Druga poprawka zastępuje sformułowanie "artyści i wykonawcy" słowami "twórcy i wykonawcy" oraz zakłada, że także twórcy opracowania "utworu literackiego, publicystycznego, naukowego, muzycznego lub słowno-muzycznego" są uprawnieni do stosownego wynagrodzenia.

Sejm nie poparł jednak poprawek Lewicy, które miały zabezpieczać interesy dziennikarzy i wydawców prasy wobec gigantów cyfrowych. Lewica domaga się m.in. doprecyzowania przepisów dotyczących tego, kiedy wydawcy przysługuje wynagrodzenie, oraz przepis nakazujący Big Techom udostępnianie wydawcom danych ważnych dla określenia wysokości wynagrodzenia.

Lewica zapowiedziała złożenie tożsamych poprawek w Senacie. W poniedziałek w Senacie odbyło się spotkanie parlamentarzystów Lewicy z przedstawicielami mediów. Senatorka Magdalena Biejat poinformowała po spotkaniu, że poprawki proponowane przez Lewicę uzyskały jednoznaczne poparcie środowiska wydawców.

Polska jest ostatnim krajem Unii Europejskiej, który nie wdrożył dwóch unijnych dyrektyw dotyczących prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym. Aktualne przepisy są przestarzałe, nie nadążają za rozwojem technologicznym i nie obejmują internetu oraz platform streamingowych.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

To wolne i niezależne media rozliczają polityków, patrzą im na ręce i ujawniają afery na szczytach władzy. Oto przykłady ważnych materiałów, które w ostatnich latach opublikowaliśmy w Wirtualnej Polsce: 

Źródło artykułu:WP Wiadomości
prawa autorskieprotest mediówmedia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (255)