Polska z bronią jądrową? Ekspert w "Didaskaliach" mówi, dlaczego to konieczne
Czy Polska powinna posiadać własny arsenał jądrowy, by odstraszyć Rosję i zapewnić sobie bezpieczeństwo? Płk Andrzej Derlatka, gość programu "Didaskalia" nie ma wątpliwości: to klucz do suwerenności w obliczu słabości NATO i gróźb ze Wschodu.
Co musisz wiedzieć?
Płk Andrzej Derlatka, opierając się na swoim doświadczeniu w wywiadzie i dyplomacji, przedstawił trzy kluczowe tezy, które rzucają nowe światło na polskie bezpieczeństwo:
- Broń jądrowa jako tarcza przed Rosją: Ekspert podkreśla, że "jeśli byśmy mieli broń jądrową, to by ostatecznie, w dostatecznym stopniu chroniło nas przed atakiem, bo przeciwnik wiedziałby, że mamy broń jądrową i że może to spowodować naszą reakcję". W jego opinii tylko własny arsenał daje pewność obrony.
- NATO nie wystarczy: Derlatka ostrzega, że sojusz może zawieść, bo "reakcja amerykańska mogłaby być podobna: nie chcieliby globalnej wojny nuklearnej i stopniowo atak na ziemie polskie spowodowałby reakcje, które byłyby nieadekwatne do zagrożenia rosyjskiego". Polska musi liczyć na siebie.
- Współpraca z Ukrainą: Były ambasador sugeruje, że Polska powinna rozważyć wspólny projekt jądrowy z Ukrainą, by "rozmawiać z partnerami na temat wspólnego projektu, ponieważ ci partnerzy będą chcieli mieć tę broń, o czym Ukraińcy wielokrotnie mówili". To mogłoby być kartą przetargową w relacjach z USA.
Dlaczego Polska potrzebuje broni jądrowej? Ekspert wyjaśnia
Czy Polska powinna dążyć do posiadania broni jądrowej? Płk Derlatka nie pozostawia miejsca na wątpliwości. - Tak, bezwzględnie tak. To wynika z naszego położenia w bardzo newralgicznym miejscu - stwierdza, wskazując na historyczne uwarunkowania i współczesne zagrożenia. Polska, jak podkreśla, zawsze była na szlaku wojen: - Jesteśmy na szlaku wielu wojen, które przetoczyły się przez nasze terytorium.
Ekspert zaznacza, że sojusze to za mało: - Nawet jeśli uważamy, że chronią nas różne sojusze, to nie mamy do końca pewności, że będziemy w tych sojuszach skutecznie bronieni. Dopiero wtedy będziemy bezpieczni, gdy będziemy sami silni i sami będziemy mogli odpowiedzieć na agresję.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
NATO to za mało? Pułkownik Derlatka o prawdziwej pozycji Polski w Sojuszu - didaskalia#124
"Na pastwę losu"
Derlatka wskazuje na konieczność posiadania własnego arsenału, a nie tylko polegania na NATO-wskim nuclear sharing. - Czyli my powinniśmy mieć coś takiego na wyłączność? Tak - odpowiada na pytanie prowadzącego tłumacząc, że zależność od amerykańskiej broni stacjonującej w Polsce nie daje pełnej gwarancji. - O tym, że jest potrzeba posiadania tej broni, to jest oczywiste, ponieważ reakcje naszego głównego sojusznika mogą być różne - mówi, odnosząc się do przykładu Ukrainy.
Przywołuje sytuację, gdy Rosja groziła użyciem broni taktycznej: - Byli w kłopocie wtedy, bo Ukraina przeważała na froncie i tylko interwencja Chin zdecydowała o tym, że tej broni tam nie użyli.
Jego zdaniem, Polska w podobnym scenariuszu nie może liczyć na pełną ochronę: - Analogiczna sytuacja w przypadku Polski by oznaczała, że zostajemy - a przynajmniej znaczna część naszego terytorium - na pastwę losu.
Derlatka argumentuje też, że broń jądrowa daje Polsce kontrolę nad własnym losem w sytuacjach kryzysowych.
- Posiadanie tej broni, gdybyśmy byli zaatakowani, oznaczałoby, że możemy się bronić tą bronią, że już nie będzie tak łatwo - mówi, malując hipotetyczny scenariusz konfliktu z Rosją. - To nie będzie miodzik z masłem dla Rosjan. To nie będzie takie proste, że oni zaatakują swoim arsenałem taktycznym jakąś część terytorium polskiego - przy granicy z Białorusią na przykład czy z Obwodem Kaliningradzkim - tylko po to, żeby nas wystraszyć, żeby natychmiast jednym uderzeniem zmusić nas do rozmów kapitulacyjnych - wyjaśnia.
Na koniec wątku podkreśla, że broń jądrowa to nie tylko obrona, ale i sposób na zmuszenie sojuszników do działania: - Inna byłaby reakcja naszych sojuszników, gdyby wiedzieli, że my możemy zrobić użytek z tej broni. Mogą nam powiedzieć: nie róbcie tego, zróbmy to razem.
Rosja boi się zadziornych Polaków? Siła odstraszania w praktyce
Derlatka podkreśla, że posiadanie broni jądrowej to nie tylko technologia, ale i psychologia. Przywołuje przykład rosyjskiej percepcji Polski: - Rosjanie dobrze wiedzą, że Polacy są zadziorni, że kochają działać agresywnie. I to jest sytuacja taka, że nie warto z nimi brać się za bary.
W jego opinii, arsenał jądrowy wzmocniłby ten wizerunek, czyniąc Polskę nietykalną. - Broń jądrowa jest groźna, dopóki się jej nie użyje - dodaje, sugerując, że sam fakt jej posiadania mógłby powstrzymać agresję.
NATO i USA: sojusznicy, którym nie można ufać?
Były szef Agencji Wywiadu nie kryje sceptycyzmu wobec NATO i USA, analizując reakcję Amerykanów na groźby Rosji użycia broni taktycznej na Ukrainie: - Amerykanie powiedzieli, że wyślą wojska konwencjonalne. Nie będzie reakcji atomowej, bo nie chcą doprowadzić do wojny globalnej.
Ekspert rozróżnia broń taktyczną od strategicznej uspokajając, że jej użycie nie musi oznaczać apokalipsy. - To nie są wielkie pociski balistyczne, które lecą na Moskwę i Nowy Jork. To jest sytuacja frontowa - wyjaśnia, odnosząc się do rosyjskiej doktryny "eskalacji w celu deeskalacji".
Przywołuje przykład Ukrainy: - Użycie taktycznej broni jądrowej na Ukrainie było powodowane tą doktryną: uderzą jedną głowicą albo wieloma, zniszczą znaczną część wojsk ukraińskich i to spowoduje otrzeźwienie.
Wg eksperta, dla Polski posiadanie takiej broni byłoby odpowiedzią na podobne zagrożenie.
Jak zdobyć broń jądrową? Współpraca z Ukrainą w grze
Derlatka nie poprzestaje na diagnozie, proponuje rozwiązanie. Wskazuje na Ukrainę jako potencjalnego partnera: - Trzeba rozmawiać z partnerami, którzy będą chcieli mieć tę broń, o czym Ukraińcy wielokrotnie mówili.
Podkreśla, że Kijów ma zasoby i know-how. - Według Kremla Ukraina w ciągu miesiąca jest w stanie wybudować pierwszą bombę atomową, ma ogromne zasoby materiału rozszczepialnego i jednych z najwybitniejszych naukowców - mówi.
Wprowadzając do tej propozycji zauważa, że wspólny projekt mógłby zmusić USA do działania: - Pokazać naszym sojusznikom: nie chcecie u nas nuclear sharing? Okej, to wasza sprawa, ale my sobie pozyskamy broń.
Polska w NATO drugiej kategorii? Ekspert krytykuje ograniczenia
Były ambasador nie szczędzi gorzkich słów pod adresem obecnej pozycji Polski w NATO. - Jesteśmy krajem NATO drugiej kategorii - stwierdza, wskazując na akt stanowiący NATO-Rosja z 1997 roku, który blokuje stacjonowanie broni jądrowej na flance wschodniej.
- Nasza suwerenność jest ograniczona przez ten akt - mówi dodając, że USA nie chcą go zmieniać, bo potrzebują go w dyplomatycznej grze z Rosją. To dla niego dowód, że Polska musi wziąć sprawy w swoje ręce.
Geopolityczna szachownica: Rosja, Chiny i USA
Derlatka widzi świat jako koncert mocarstw, gdzie Polska i Ukraina są pionkami. - Główna rozgrywka jest przy stole, przy którym siedzą Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny i Indie - tłumaczy.
Ostrzega przed tajną dyplomacją: - Wygląda na to, że atak rosyjski na Ukrainę był w jakiś sposób skoordynowany z Chińczykami.
Czy Polska wytrzyma wojnę? Ekspert o dwóch tygodniach obrony
Płk Derlatka z oburzeniem reaguje na optymistyczne szacunki Biura Bezpieczeństwa Narodowego, które sugerują, że Polska wytrzyma atak tylko przez dwa tygodnie. - To jest skandal. W ogóle jak można publicznie o takich rzeczach mówić? - pyta retorycznie, wskazując na nieodpowiedzialność takich deklaracji.
Podkreśla, że takie prognozy podważają morale i realne przygotowania: - To jest coś niebywałego, żeby publicznie powiedzieć, że my wytrzymamy dwa tygodnie. To jest tak, jakby powiedzieć: poddajemy się po dwóch tygodniach.
Jego zdaniem Polska musi być gotowa na znacznie dłuższy opór: - Musimy wytrzymać nawałę kilka miesięcy, nie dwa tygodnie, żeby pokazać, że jesteśmy w stanie się bronić.
Ekspert krytykuje brak strategii długoterminowej: - Powiedzenie, że wytrzymamy dwa tygodnie, to jest przyznanie się do tego, że nie mamy żadnej zdolności do prowadzenia wojny obronnej na dłuższą metę - mówi wskazując, że takie podejście jest nie tylko nierealistyczne, ale i niebezpieczne. - Wytrzymać dwa tygodnie to może Litwa, która ma inne uwarunkowania, ale nie Polska, która jest dużym krajem i ma ambicje - dodaje, odnosząc się do różnic geopolitycznych.
Co dalej z polskim bezpieczeństwem? Rekomendacje pułkownika
Na koniec rozmowy ekspert apeluje o działanie. - Powinniśmy podejmować starania, żebyśmy mieli w dłoni karty, których dzisiaj nie mamy - mówi, wskazując na negocjacje z USA i Ukrainą.
- Nawet jeśli byśmy tą kartą nie zagrali, to byśmy ją w dłoni mieli i mogli pokazać Amerykanom - dodaje, sugerując, że sama groźba budowy arsenału jądrowego mogłaby wzmocnić naszą pozycję. To jego recepta na przyszłość Polski w niepewnych czasach.