Politycy PiS zawiadomili prokuraturę ws. willi gen. Jaruzelskiego
Posłowie PiS Jan Mosiński i Paweł Lisiecki oraz radny Jacek Ozdoba złożyli zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Przedmiotem sporu jest willa położona na warszawskim Mokotowie. Rodzina Jaruzelskich wprowadziła się do niej w 1973 roku.
- Został złożony wniosek do prokuratury, w którym informujemy o ewentualnym popełnieniu przestępstwa przez osoby, które mogły przekształcić użytkowanie wieczyste we własność, jeśli chodzi o willę gen. Jaruzelskiego - powiedział w poniedziałek Lisiecki.
Podstawą prawną zawiadomienia do prokuratury jest art. 231 Kodeksu Karnego, dotyczący nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego.
Politycy wskazują w dokumencie, że 21 kwietnia 1979 r. przedstawiciele Skarbu Państwa ustanowili użytkowanie wieczyste nieruchomości przy ul. Ikara 5 w Warszawie na rzecz małżeństwa Jaruzelskich. Podkreślają, że decyzja ta była poprzedzona decyzją z 19 kwietnia 1971 r., która "odmawiała przedwojennej właścicielce, pani Przedpełskiej, ustanowienia prawa użytkowania wieczystego gruntu nieruchomości przy ul. Ikara 5 na ich rzecz".
Po 27 latach, 18 sierpnia 1998 r. Samorządowe Kolegium Odwoławcze (SKO) wydało decyzję stwierdzającą nieważność decyzji z roku 1971. W 2000 r. zaś Kolegium wydało kolejną decyzję, tym razem zawieszającą postępowanie w przedmiotowej sprawie. Tymczasem decyzją z 25 czerwca 2012 r., Zarząd Dzielnicy Mokotów m.st. Warszawy, przekształcił prawo użytkowania wieczystego gruntu ustawionego na rzecz małżeństwa Jaruzelskich w prawo własności, mimo tego, że postępowanie przed SKO się nie zakończyło - wskazano w zawiadomieniu.
Informację tę skomentował już na Twitterze Sławomir Neumann. "Hmmm, a co z willą Prezesa na Żoliborzu? Kto prześledzi jej przekształcenia własnościowe? Czy to też była taka cicha reprywatyzacja?" - napisał.
Jaki: komisja weryfikacyjna prawdopodobnie zajmie się willą Jaruzelskiego
Wcześniej sytuację wokół willi Jaruzelskiego komentował także wiceminister sprawiedliwości, przewodniczący komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji Patryk Jaki.
Pytany, dlaczego PO nie rozstała się "wizerunkowym balastem" powodowanym przez nieobecność prezydent stolicy Hanny Gronkiewicz-Waltz podczas przesłuchań komisji ds. reprywatyzacji, Jaki powiedział: "Myślę, że powody są czysto pragmatyczne. Po pierwsze, chodzi o to, że Hanna Gronkiewicz-Waltz zatrudniła wielu działaczy PO i odcięcie się od niej oznaczałoby, że stracą pracę. Drugi powód jest taki, że w dzikiej reprywatyzacji brali udział także inni politycy PO i ich rodziny. Istnieje więc obawa, że jeśli spróbują się odciąć od Gronkiewicz-Waltz, to ona wsypie także ich. Dlatego może to być taki typowy układ, który się wzajemnie kryje.
Zobacz także: Piotrowicz: opozycja pochowała Jaruzelskiego z honorami i maszeruje z SB-kami pod rękę