Politycy mogą uhonorować powstańców lepiej, niż orderami. Powinni wsłuchać się w ich słowa
O wzajemny szacunek, bez względu na poglądy polityczne, o dobrą współpracę z partnerami z Unii i wreszcie o przyjęcie na leczenie dzieci z Syrii apelowali powstańcy warszawscy. Prośby i apele zapewne padną także podczas kolejnych uroczystości upamiętniających zryw. Ale wątpliwe, by politycy posłuchali. Uważają, że wystarczy przypiąć kolejne ordery i na rok mają spokój.
Przez te kilka dni w roku w centrum uwagi są warszawscy powstańcy. Spotykają się z najważniejszymi osobami w państwie i wysłuchują ich hołdów, dostają ordery, ale przede wszystkim sami przemawiają. I wykorzystują to, że podczas rocznicowych uroczystości to oni występują w roli przewodników, liderów, autorytetów, a politycy słuchają.
Tak było podczas pierwszego dnia oficjalnych obchodów 73. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Przemawiający w Parku Wolności przy Muzeum Powstania Warszawskiego major Leszek Żukowski i gen. Zbigniew Ścibor-Rylski wykorzystali obecność prezydenta Andrzeja Dudy. - Musimy wszystko zrobić, by Polska była piękna, wspaniała, niepodległa, suwerenna - mówił gen. Ścibor-Rylski. - Polacy muszą mieć szacunek do wszystkich, niezależnie od poglądów, narodowości czy wyznania - dodał.
Major Leszek Żukowski skupił się na naszym bezpieczeństwie, rozumianym wprost. - Zadano mi pytanie: czy boję się utraty wolności? Odpowiedziałem, że boję się. Ponieważ jest pan zwierzchnikiem sił zbrojnych panie prezydencie powiem, dlaczego się boję - tłumaczył. Pytał, czy nasi partnerzy z Trójmorza byliby gotowi stanąć u naszego boku wobec rosyjskiej agresji.
Andrzeja Dudy nie było na uroczystej sesji Rady Warszawy, gdzie również padł przejmujący apel. Wanda Traczyk-Stawska, która została honorową obywatelką Warszawy, wprost zaapelowała o przyjęcie dzieci z Syrii na leczenie. - Bardzo bym chciała, żeby Warszawa przyjęła dzieci ranne, których nie wpuszczono do naszego kraju - powiedziała do Hanny Gronkiewicz-Waltz. - Ale z mamusiami, bo dziecko, jak jest bez mamusi, to się nie da leczyć, wiem z doświadczenia - dodała.
Wywołana do głosu prezydent Warszawy tłumaczyła, że stolica chciałaby przyjąć dzieci z Aleppo, ale "to nie tylko od nas zależy". I rzeczywiście przeszkoda leży po stronie rządu, który nie zgadza się nawet na otwarcie korytarzy humanitarnych. Za nic mają papieża Franciszka i polskiego Kościoła. Trudno więc oczekiwać, że politycy PiS zmienią zdanie pod wpływem uczestniczki Powstania Warszawskiego. Łatwiej dać order.