Plan na likwidację CBA. "To nie będzie z dnia na dzień"
- Likwidacja Centralnego Biura Antykorupcyjnego nie odbędzie się z dnia na dzień. Trzeba tam wpuścić fachowców, muszą zrobić audyt spraw. To zajmie trochę czasu - mówi Wirtualnej Polsce były wysoko postawiony funkcjonariusz służb. Wiemy, co wydarzy się z milionami złotych, które trafiały na Biuro.
Po tym, jak w umowie koalicyjnej partii opozycyjnych znalazł się zapis o likwidacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego, zasadne stało się pytanie, jak będzie wyglądać zakończenie funkcjonowania jedynej służby antykorupcyjnej w Polsce.
Wiadomo, że CBA ma zostać zlikwidowane, "a jego zasoby i kompetencje przekazane do innych służb, m.in. do pionu zwalczania przestępstw korupcyjnych w Centralnym Biurze Śledczym Policji". Dodano też, że "dzięki temu wzmocniona ma zostać walka z korupcją, całkowicie porzucona przez poprzednią władzę". Obywatele mają też zyskać prawo do "informacji o zainteresowaniu nimi ze strony służb, w szczególności informacji o prowadzonej wobec nich kontroli operacyjnej".
- Ale to nie będzie wejście do pokoju i wyłączenie światła. To nie będzie operacja, którą opozycja chce zrobić w TVP. Na zasadzie: dzisiaj wpuszczamy swoich, a tego samego dnia pracowników TVP wycofujemy z anteny. CBA to służba antykorupcyjna. Tam trzeba wejść i wpuścić fachowców. I trzeba zrobić przegląd wszystkich spraw, prowadzonych w ostatnich latach - mówi Wirtualnej Polsce były agent, znający kulisy dzisiejszych rozmów o likwidacji CBA.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"W Polsce jest za dużo służb"
O możliwy scenariusz likwidacji Biura pytamy również gen. Adama Rapackiego, byłego wiceministra spraw wewnętrznych i administracji i twórcę Centralnego Biura Śledczego. Jak przyznaje w rozmowie z WP, "sama idea nie jest zła".
- Obecnie w Polsce jest za dużo służb. Bez CBA nasze państwo sobie poradzi. Gdybyśmy popatrzyli na ilość spraw korupcyjnych, to policja prowadzi ich ponad 90 proc. W policji, oprócz Centralnego Biura Śledczego, funkcjonują na poziomie komend wojewódzkich wydziały do zwalczania korupcji, więc z powodzeniem mogłyby przejąć kompetencje Biura w zakresie zwalczania i prewencji antykorupcyjnej. Policja spokojnie będzie mogła to przejąć - mówi Wirtualnej Polsce gen. Rapacki.
I jak dodaje, analizę oświadczeń majątkowych na kluczowych stanowiskach powinna robić Krajowa Administracja Skarbowa. - To KAS ma naturalny dostęp do wszystkich baz informacyjnych: informacji bankowych, wydatków obywateli itd. - podkreśla gen. Rapacki.
Działalność CBA w 2023 roku będzie kosztować państwo ok. 263 mln zł. Tymczasem jeszcze w 2015 roku budżet Biura wynosił ok. 113 mln zł, co daje wzrost o ok. 150 mln zł w ciągu ośmiu lat kadencji PiS.
Jak wynika z informacji WP, w związku z likwidacją CBA budżet formacji ma być przetransferowany do innych służb, które przejmą zadania Biura. Jednak jak mówi nam były wysoko postawiony funkcjonariusz służb, sam proces likwidacji formacji będzie czasochłonny. Przeniesienie środków to tylko element.
"Trzeba zrobić przegląd wszystkich spraw"
Obecnie CBA zatrudnia ponad 1400 osób - zarówno funkcjonariuszy, jak i pracowników cywilnych. Za rządów PiS służba uchodziła za jedną z najlepiej wynagradzających w Polsce. W ubiegłym roku na płace (z pochodnymi od wynagrodzeń) Biuro przeznaczyło ponad 177,5 mln zł.
Przypomnijmy, według raportu fundacji Batorego, w 2022 roku CBA prowadziło 694 postępowań przygotowawczych (dla porównania, w ciągu roku policja, tylko w sprawach o łapówkarstwo bierne, prowadzi ok. 3-4 tys. takich postępowań).
Dodatkowo, CBA w ubiegłym roku wszczęło kontrolę 85 oświadczeń majątkowych, podczas gdy corocznie oświadczenia składa ok. 700 tys. osób. Fundacja podkreśliła wówczas, że "jest bardzo wątpliwe, czy takie rezultaty są warte pieniędzy podatników".
- To dlatego na początku procesu likwidacji CBA, "likwidatorzy" powinni uzyskać wyjaśnienia na temat prowadzonych spraw, sposobu ich prowadzenia i okoliczności decyzji przełożonych. Powinni tam robić porządek profesjonaliści, którzy mieli do czynienia ze służbami specjalnymi w przeszłości. Powinno się sprawdzić zarówno aktualne postępowania, jak i te, które zostały zamiecione pod dywan. Te drugie, w przestrzeni medialnej funkcjonowały jako afery, a oni je schowali do pancernej szafy. To od rozliczenia afer powinno się rozpocząć sprzątanie stajni Augiasza - mówi nam były wysoko postawiony funkcjonariusz służb.
Jego zdaniem, to żmudna, analityczno-operacyjna praca dla doświadczonych osób na co najmniej kilka miesięcy.
- A nawet kilkanaście miesięcy, tak żeby po sprawdzeniu postępowań płynnie przekazać zadania CBA do Krajowej Administracji Skarbowej, wydziałów w policji, Centralnego Biura Śledczego Policji czy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Pamiętajmy, że policja na szczeblu lokalnym nie jest w stanie często "robić" spraw korupcyjnych na swoim terenie. Tam musi ktoś z zewnątrz przeprowadzać czynności operacyjne - podkreśla nasz rozmówca.
W podobnym tonie wypowiada się gen. Rapacki. - Ten proces zapewne jakiś czas będzie trwał, nie odbędzie się z dnia na dzień. Najpierw musi być zrobienie bilansu, przeprowadzona ocena sytuacji. Pamiętajmy, że ktoś rozpoczęte śledztwa musi prowadzić, a ktoś musi je płynnie przekazać - komentuje.
Audyt największych afer
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że w ramach audytu w CBA mają być sprawdzane największe afery, które miały miejsce za rządów PiS.
Na pierwszy ogień mają pójść najgłośniejsze medialnie sprawy: używanie Pegasusa do inwigilacji opozycji, afera wizowa, wybory kopertowe, na które wydano blisko 70 mln zł, a które nigdy się nie odbyły, zakup respiratorów od handlarza bronią, a także tzw. program Willa Plus - czyli dotacje od ministra edukacji Przemysława Czarnka.
Służby będą chciały się również przyjrzeć wydatkom z budżetu państwa na mocy specustawy podczas pandemii, a także organizacji szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym (w ostatnich dniach w tej sprawie NIK zawiadomił prokuraturę).
A gen. Rapacki wskazuje kolejne obszary, które po likwidacji CBA powinny być sprawdzone i rozliczone. - Zamówienia publiczne - trzeba będzie zbudować w policji takie mechanizmy i narzędzia, które pozwalałyby sprawdzić duże i kluczowe, państwowe przetargi czy dotacje. Ale też należałoby skontrolować "polityczne" afery rządzących, które w ogóle przez Biuro nie zostały podjęte. Dostrzegam ogromne pole marnotrawstwa środków publicznych w wydawaniu pieniędzy na badania i rozwój. Widzieliśmy, jak pieniądze "lekką ręką" dostawały firmy, które co dopiero powstały - tak jak to miało miejsce w NCBiR - podkreśla.
Nowe władze liczą na sygnalistów
Po zapowiedziach likwidacji CBA, w obronie Biura stanął m.in. zastępca ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn, który ocenił, że likwidacja CBA jest szkodliwa "przede wszystkim dla państwa polskiego".
Zastępca ministra koordynatora przytoczył dane z ostatnich lat działań CBA. Jak wyliczał, "od 2016 roku dzięki pracy CBA udało się zgromadzić dowody, które spowodowały postawienie zarzutów ponad 5300 podejrzanym. Na podstawie śledztw CBA doszło do sformułowania ponad 630 aktów oskarżenia, a samo CBA wykryło nieprawidłowości i przestępstwa, które skutkowały uszczupleniem Skarbu Państwa na kwotę ponad 18 mld złotych".
Dopytywany, w ilu z tych spraw zapadły już wyroki, zastrzegł, że nie ma takich danych, gdyż sprawy te przejmuje prokuratura i sądy.
Nasz informator ze służb dodaje: - Nie zapominajmy o tym, że przed likwidacją CBA nowy rząd musi odpolitycznić pozostałe służby, które mają przejąć kompetencje Biura. To też potrwa. W CBA funkcjonariusze, którzy nabyli prawa emerytalne, odejdą na emeryturę. Nowe władze zapewne liczą na sygnalistów, czyli funkcjonariuszy, którzy mają cenną i tajną wiedzę, i będą się chcieli z nią podzielić - mówi nasz rozmówca.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski