Paweł Lisicki: Odpartyjnić smoleńską tragedię
Wyniki kolejnych ekshumacji ofiar katastrofy smoleńskiej nie tylko budzą grozę, ale są też apelem do sumienia. To apel do opinii publicznej, żeby nie puścić płazem niechlujstwa i błędów, ale domagać się osądzenia tych, którzy za nie odpowiadają. To leży w naszym wspólnym, polskim interesie - pisze w felietonie dla WP Opinie Paweł Lisicki.
W trumnie generała Bronisława Kwiatkowskiego znalazły się szczątki innych osób – potwierdziła w poniedziałek prokuratura krajowa. Wcześniej dziennik „Fakt” napisał, że w jego grobie – generał był jedną z ofiar tragedii smoleńskiej 10 kwietnia 2010 roku - znaleziono fragmenty ciał jeszcze siedmiu osób. We wtorek dziennik ujawnił z kolei, że szczątki innych ofiar katastrofy znaleziono też w grobie generała Włodzimierza Potasińskiego. Dla jednych to koronny dowód nierzetelności i słabości działań prowadzonych przez ówczesną prokuraturę, dla innych zaś naturalny wynik sytuacji, w której po katastrofie lotniczej szczątki ciał były przemieszane. Jednak jeśli poważnie chcemy zmienić polskie państwo, jeśli na poważnie domagamy się jego uzdrowienia, trzeba się zgodzić z tą pierwszą opinią. I wyciągnąć z niej wnioski. Nawet jeśli miałyby one prowadzić do postawienia zarzutów ówczesnym władzom odpowiedzialnym za fatalny, dramatyczny wręcz stan śledztwa.
Dowodów na zamach nie ma
Krótko mówiąc w interesie opinii publicznej jest znalezienie odpowiedzialnych za to, że polskie państwo po 2010 roku nie zdało egzaminu. Polskie państwo potraktowało śp. Prezydenta, jego małżonkę, ministrów, szefów ważnych instytucji państwowych, a także zwykłych obywateli w sposób lekceważący i, nie waham się użyć tego słowa, wręcz pogardliwy. I piszę to jako ktoś, kto od początku, od kwietnia, maja 2010 roku w komentarzach pisanych na łamach „Rzeczpospolitej” pokazywał daleko posunięty sceptycyzm wobec coraz bardziej popularnej na prawicy, szczególnie w PiS, teorii zamachowej. Tak jak przed siedmiu laty tak i teraz stwierdzam rzecz banalną: mimo wszelkich wysiłków Antoniego Macierewicza i jego współpracowników dowodów na zamach nie ma. Są jedynie hipotezy, które w zderzeniu z powszechnie znanymi faktami – zapisem rozmów w kokpicie, danymi z czarnych skrzynek, zdjęciami wykonanymi bezpośrednio po katastrofie, brakiem śladów wybuchów na ciałach ofiar, wreszcie wiedzą o zachowaniu kontrolerów z wieży – pozostają tym, czym od początku były – hipotezami.
Nie zmienia to jednak w żadnym stopniu sytuacji: ci, którzy odpowiadali za śledztwo po 2010 roku – polski premier, Donald Tusk, minister obrony narodowej Bogdan Klich, nawet prokurator generalny Andrzej Seremet – powinni usłyszeć, sądzę, zarzuty prokuratorskie. Nie dlatego, żeby kierowała mną jakakolwiek żądza zemsty, ale dlatego, że tak tylko uda się przywrócić zaufanie do polskiego państwa. Tak tylko odbudować można poczucie sprawiedliwości. Jego podstawową zasadą jest przeświadczenie, że winie odpowiada kara. Tu jest pies pogrzebany: tylko państwo, które nie szczędzi żadnych środków i wysiłków w celu dotarcia do prawdy o śmierci swoich najważniejszych polityków jest państwem z prawdziwego zdarzenia. Broniąc prezydenta czy ministrów, broni się też zwykłych obywateli. Nie chodzi tu o żadne przywileje: jeśli państwo całą mocą angażuje się w wyjaśnienie śmierci swych najwyższych urzędników, to też, można wierzyć, ujmie się za zwykłymi obywatelami.
Polacy zdani tylko na siebie?
Każdy Polak musi mieć poczucie, że gdyby stało mu się coś złego, gdyby dotknęła go jakaś tragedia, to nie będzie zdany sam na siebie, ale stanie za nim cały aparat państwa. Jego służby, jego armia, jego prokuratura. Co jednak powiedzieć o sytuacji, w której ów aparat śpi, lekceważy, zachowuje się jak sparaliżowany, traktuje swoich przywódców jak zbyteczny bagaż? Jak mogę mieć poczucie, że to państwo weźmie mnie w obronę przed innymi, skoro nie umiało ani powstrzymać tragedii w Smoleńsku, ani, kiedy już do niej doszło, nie umiało postawić przed sądem winnych i nie chciało faktycznie badać przyczyn katastrofy?
Komentując odkrycie szczątek w grobie generała Kwiatkowskiego rzeczniczka PiS Beata Mazurek przypomniała, co o ekshumacjach mówili politycy PO: - „Chciałabym przypomnieć państwu kilka cytatów, Grzegorz Schetyna: ekshumacje to spektakl, a nie badanie przyczyn katastrofy; Ewa Kopacz: ekshumacje mają za zadanie udowodnić tezę Antoniego Macierewicza, oni przez 6 lat oszukiwali, grali na nieszczęściu; Krzysztof Brejza: To gra trumnami, to gra o charakterze politycznym. Rzeczywiście, te cytaty mówią same za siebie. Ekshumacje są dowodem na niefrasobliwość i lekceważenie reguł. Są czytelnym i jednoznacznym dowodem, że polskie państwo nie stanęło na wysokości zadania. W oczywisty sposób pokazują, że polscy prokuratorzy działali jak spętani, że przedstawiona jako jedna z czterech hipotez śledztwa teza zamachowa od samego początku w ogóle poważnie nie mogła być badana. Więcej: że polskie władze tak bardzo spieszyły się, żeby zamknąć sprawę Smoleńska, że nie przeprowadziły ani porządnych ekshumacji, ani pogrzebów. Mam wrażenie, że prokuratura i policja z większą troską podchodzi do ofiar zwykłych wypadków samochodowych, niż do ofiar Smoleńska.
Wolę, żeby państwo było nadmiernie dociekliwe
Pojawiają się oczywiście głosy tych, którzy mówią, że te odkrycia nic nie zmieniają, że to niepotrzebne granie trumnami. Czyżby? Niech każdy kto tak mówi zastanowi się nad prostym pytaniem: gdyby jego bliskiego spotkała krzywda, czy chciałby, aby polskie państwo stanęło na głowie, żeby mu pomóc, ustalić przyczyny śmierci i zapewnić godny pogrzeb szczątkom, czy też przeciwnie - wolałby, żeby badanie przyczyn śmierci miało charakter powierzchowny, prokuratorzy działali ospale, rezygnowali z dociekliwości i zachowywali się tak, jakby wszystko było jasne. Nie wierzę, żeby ktokolwiek o zdrowych zmysłach wybrał drugą odpowiedź. Podstawowym moralnym obowiązkiem żywych jest ustalenie przyczyn śmierci zmarłych a następnie ich godne pochowanie. Tak, wolę żeby państwo było nadmiernie dociekliwe, wolę, żeby jego przedstawiciele próbowali badać tezy najdalej idące, niż żeby reprezentowali tak typową dla okresu rządów Donalda Tuska niemoc i obojętność.
Odnalezienie szczątków ciał tylu innych ofiar w trumnach generałów Kwiatkowskiego i Potasińskiego nie tylko budzi grozę i jest zapisem makabreski. Nie. Jest też apelem do sumienia. To apel do opinii publicznej, żeby nie puścić płazem niechlujstwa i błędów, ale domagać się osądzenia tych, którzy za nie odpowiadają. To leży w naszym wspólnym, polskim interesie. Nie interesie PiS-u lub rodzin ofiar, ale wszystkich. Bo każdy mógł się znaleźć na miejscu tragicznie zmarłych w Smoleńsku.
Paweł Lisicki dla WP Opinie
Śródtytuły pochodzą od redakcji