Ostrzał ZNPP. Na takim przekazie zależy Rosji
"Ukraina kontynuowała prowokacje w celu stworzenia zagrożenia katastrofą w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej (ZNPP)", "zagrożeniem dla elektrowni są Siły Zbrojne Ukrainy", "wzywamy MAEA do wyraźnego wskazania tych, którzy strzelają" - tak wygląda rosyjska narracja po ostrzale największego jądrowego obiektu w Europie. "To zamierzone działanie" - wskazują eksperci ISW.
Wiele informacji, które podają rosyjskie i białoruskie media, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) potwierdziła w poniedziałek wieczorem, że po rosyjskim ostrzale główne wyposażenie Zaporoskiej Elektrowni Atomowej w Ukrainie nie zostało uszkodzone i "nie ma bezpośredniego zagrożenia nuklearnego". Stan maszynowni nie wywołuje "bezpośredniego zaniepokojenia o bezpieczeństwo nuklearne", reaktory są stabilne, a paliwo zużyte, nowe paliwo i odpady radioaktywne pozostają w miejscach składowania. Eksperci zaobserwowali jednak rozległe zniszczenia - ogłosiła MAEA w komunikacie.
Rosjanie od razu wskazali winnych: Siły Zbrojne Ukrainy, które stanowczo zaprzeczają, że mają z ostrzałem elektrowni cokolwiek wspólnego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeden z rosyjskich blogerów odniósł się do nagrania wideo z ostrzału wykonanego przez siły czeczeńskie i stwierdził, że wygląda na to, że ostrzał pochodził z pozycji na terytorium kontrolowanym przez Rosję na południe od ZNPP, a nie z terytorium kontrolowanego przez Ukrainę na północ od ZNPP.
"Ukraina kontynuowała prowokacje w celu stworzenia zagrożenia katastrofą w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej", "Zagrożeniem dla elektrowni są Siły Zbrojne Ukrainy", "Wzywamy MAEA do wyraźnego wskazania tych, którzy strzelają" - tak wygląda rosyjska narracja po ostrzale największego jądrowego obiektu w Europie. To cytaty z wypowiedzi i komunikatów rosyjskiego ministerstwa obrony, rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa czy rzeczniczki MSZ Marii Zacharowej.
Operacje pod fałszywą flagą
Analitycy Instytutu Studiów nad Wojną, podkreślają w najnowszym raporcie, że to celowy zabieg. "Rosyjski operator jądrowy Rosatom Szef Aleksiej Lichaczow ostrzegł przed katastrofą nuklearną w ZNPP, a rosyjscy blogerzy znacznie wzmocnili jego wypowiedzi i wezwali do przeniesienia wszystkich ukraińskich elektrowni jądrowych do rosyjskiej eksploatacji" - czytamy w analizie. ISW wcześniej oceniło, że siły rosyjskie przeprowadzały tzw. operacje pod fałszywą flagą na ZNPP.
"Same uderzenia artyleryjskie raczej nie przebiją się przez jednostki zabezpieczające chroniące każdy reaktor jądrowy, a zamiast tego stanowią większe zagrożenie dla magazynów wypalonego paliwa jądrowego, które mogą spowodować wyciek materiału radioaktywnego i spowodować katastrofę radiologiczną (w przeciwieństwie do jądrowej), jeśli zostaną naruszone" - wynika z analizy.
"Ciągłe łączenie wypadków radiologicznych i nuklearnych oraz ciągła dyskusja o zagrożeniu katastrofą w ZNPP jest prawdopodobnie częścią szerszej rosyjskiej operacji informacyjnej mającej na celu podważenie poparcia Zachodu dla Ukrainy i sformułowanie rosyjskiej kontroli nad elektrownią jako niezbędnej do uniknięcia katastrofy nuklearnej w celu dalszej konsolidacji operacyjnej i administracyjnej kontroli nad ukraińskimi aktywami nuklearnymi oraz zmuszenia części społeczności międzynarodowej do przynajmniej pośredniego uznania rosyjskiej aneksji terytorium Ukrainy" - pisze amerykański think tank.
Rosjanie zwiększają kontrolę nad przestrzenią informacyjną
O zwiększaniu przez władze Rosji kontroli nad przestrzenią informacyjną świadczy projekt ustawy o algorytmach rekomendacyjnych w internecie i rozporządzenie FSB dotyczące informacji o działaniach militarnych Rosji.
Amerykański think tank zwraca uwagę na projekt ustawy, który parlament Rosji może rozpatrzeć do końca roku. Według prorządowych mediów rosyjskich przewiduje on, że wszystkie serwisy internetowe wykorzystujące algorytmy rekomendacyjne powinny wprowadzić możliwość całkowitego lub częściowego wyłączenia tej technologii. Algorytmy rekomendacyjne używane są przez serwisy społecznościowe i projekt, który pojawił się jeszcze przed inwazją rosyjską na Ukrainę, wymierzony był w zachodnie serwisy, jak Facebook, Instagram i YouTube. Chodzi o algorytmy, które wykorzystują preferencje użytkowników, by proponować im konkretne treści.
Jak ocenia ISW, projekt przewiduje, że serwisy internetowe będą musiały zapewnić władzom możliwość "całkowitego bądź częściowego zablokowania udziału pewnych użytkowników". Rozważanie przepisów przez parlament analitycy amerykańskiego ośrodka oceniają jako próbę odpowiedzi na bolączkę Kremla, jaką jest możliwość odpowiedniego prezentowania wojny przeciwko Ukrainie. Chodzi też o "wprowadzenie bezpośrednich środków przeciwdziałania" odmiennym opiniom w internecie, pochodzącym ze źródeł w Rosji, jak i z zagranicy.
Rozporządzenie Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), na które zwracają uwagę analitycy, to lista "informacji z zakresu działalności wojskowej i wojskowo-technicznej Federacji Rosyjskiej, które mogą być wykorzystane przeciwko bezpieczeństwu kraju w razie uzyskania ich przez źródła zagraniczne". Rozporządzenie to - jak ocenia ISW - wpisuje się w szersze próby podejmowane przez FSB, by zakazać informowania na temat armii, co pozwoliłoby także na wzmocnienie kontroli nad rosyjskimi "blogerami wojennymi", omawiającymi i krytykującymi sposób prowadzenia wojny w Ukrainie.
"Zarówno zaproponowany projekt ustawy w Dumie (niższej izbie parlamentu-PAP), jak i dekret FSB wskazują, że władze Rosji usilnie zabiegają o przejęcie kontroli nad sferą informacji" - podsumowuje amerykański think tank.
źródło: PAP / ISW / TASS / RIA Novosti