Odsuwani od stolika, czyli pierwsze oznaki niechęci do przyszłej opozycji [OPINIA]
Nie ma żadnego racjonalnego powodu, aby pozbawić Konfederację prawa do wskazania wicemarszałka Sejmu. Mimo to politycy przyszłej koalicji rządowej chcą powielić fatalny standard zapoczątkowany przez Prawo i Sprawiedliwość - pisze Patryk Słowik.
Zwyczaj był taki, że każdy klub poselski ma prawo wskazać swojego przedstawiciela do Prezydium Sejmu (które składa się z marszałka i wicemarszałków). Choćby po to, by każde ugrupowanie na bieżąco wiedziało, jak będą wyglądały prace Sejmu.
Prawo i Sprawiedliwość ten niezapisany zwyczaj zmieniło w 2015 roku, pozbawiając stanowiska Polskie Stronnictwo Ludowe. Opozycja mówiła wówczas o zamachu na demokrację i łamaniu standardów. Skądinąd słusznie.
Tymczasem dziś - gdy to właśnie opozycja lada moment będzie podejmowała decyzję o składzie Prezydium Sejmu - słyszymy, że Konfederacja swojego wicemarszałka mieć nie powinna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prezydium nowego Sejmu. Poparł Czarzastego i poprze Bosaka
Mały klubik
Przypomnijmy krótko stan gry.
Polsat News poinformował, że Prezydium Sejmu ma składać się z sześciu osób: marszałek z Polski 2050, dwa stanowiska wicemarszałkowskie dla Koalicji Obywatelskiej, po jednym dla Polskiego Stronnictwa Ludowego, Lewicy oraz PiS. Według tego planu Konfederacja będzie musiała się obejść bez stanowiska wicemarszałka.
Krzysztof Bosak, który jest kandydatem wskazanym przez Konfederację na to stanowisko, poinformował w mediach społecznościowych, że podczas ostatnich rozmów nie pojawił się temat Prezydium Sejmu.
Krótko po tym Monika Wielichowska z KO i Agnieszka Dziemianowicz-Bąk stwierdziły na antenie Polsat News, że Konfederacja nie powinna mieć wicemarszałka. Między innymi dlatego, że będzie miała mały klub w Sejmie.
Michał Wróblewski, dziennikarz WP, ustalił zaś, że sprawa jest jeszcze otwarta, bo za obecnością przedstawiciela Konfederacji w prezydium Sejmu jest PSL. Widocznie ludowcy pamiętają to, jak w 2015 roku nieelegancko zostali potraktowani przez PiS.
Zła decyzja
Pozbawienie Konfederacji prawa do wskazania wicemarszałka byłoby zupełnie niezrozumiałą decyzją z kilku powodów.
Po pierwsze, dobre zwyczaje warto pielęgnować. Fakt, że PiS podeptało ten standard, nie oznacza, że należy iść w ślady Jarosława Kaczyńskiego i jego ekipy.
Czy to się komuś podoba, czy nie, na Konfederację zagłosowało ponad półtora miliona obywateli. Jest to legalnie działająca partia, która będzie miała w Sejmie swoją reprezentację pozwalającą na utworzenie klubu poselskiego.
Po drugie, przyszli rządzący nie mogą stracić na umożliwieniu Konfederacji uczestnictwa w obradach Prezydium Sejmu. Nadal to koalicja składająca się z Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050, Polskiego Stronnictwa Ludowego i Lewicy będzie miała większość głosów w Prezydium. Wykluczenie Konfederacji poza nawias będzie zatem jedynie przejawem małostkowości.
Argumenty o tym, że Konfederacja nie jest demokratyczna i dlatego nie zasługuje na stanowisko wicemarszałka, nie wytrzymują zaś zderzenia z faktem, że jednocześnie miejsce w Prezydium Sejmu przyszli rządzący chcą dać Prawu i Sprawiedliwości. Które przecież uważają za jeszcze bardziej szkodliwe.
Trudno też uznać, by kandydat Konfederacji był nazbyt kontrowersyjny. Jakkolwiek bowiem można by się oburzać, gdyby wybór padł na sejmowych harcowników pokroju Grzegorza Brauna, tak nawet większość przeciwników Konfederacji przyznaje, że Bosak zachowuje się spokojnie i merytorycznie.
Po trzecie wreszcie, jeśli idzie się do wyborów z hasłem przywracania demokracji, warto słowa przekuwać w czyny.
Fakty są takie, że od 2015 roku Prawo i Sprawiedliwość miało minimalną przewagę głosów na sali sejmowej i zajmowało połowę miejsc w Prezydium Sejmu. Przewaga PiS wynikała z głosu marszałka Sejmu jako decydującego w razie remisu w głosowaniu.
W nowym rozdaniu sejmowym koalicja rządząca, według wiedzy na dziś, będzie miała 53,5 proc. szabel. W planowanym podziale miejsc w Prezydium chce zaś zająć 83,3 proc. stanowisk.
I oczywiście politycy obecnej jeszcze opozycji mogą utyskiwać na PiS i mówić, że zniszczenie standardów i brak poszanowania dla opozycji Kaczyński podniósł do niewyobrażalnej wcześniej rangi.
To prawda. Ale przecież ma być lepiej, a nie tak samo beznadziejnie.
Skoro Konfederacja uzyskała tyle głosów obywateli, że wprowadzi do Sejmu 18 parlamentarzystów i utworzy klub, powinna dostać miejsce przy stole. Niezależnie od tego, że obiecywała wcześniej, że tenże stół wywróci.
Patryk Słowik jest dziennikarzem Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl