PolskaObcy zagubiony w strefie W.

Obcy zagubiony w strefie W.

Wjechać do Strefy W jest łatwo. Ludzie mają już na to określenie: "radzić sobie".

Włodawa. Obszar objęty stanem wyjątkowym
Włodawa. Obszar objęty stanem wyjątkowym
Źródło zdjęć: © East News

17.09.2021 11:37

Obcy wjeżdża zwykłym rejsowym busem od strony Chełma. Na dworcu w Chełmie pyta kierowcę, czy dojedzie do leżącej w strefie Włodawy, a kierowca tylko kiwa głową. Nie jest jego rolą zadawanie pytań, choć już w busie pasażerowie dużo rozmawiają o stanie wyjątkowym i szybko się orientują, kto tutejszy, czyli swój.

– A pan obcy? – padają pytania, ale życzliwe.

– Jadę do znajomych – przyznaje Obcy. – Wpuszczą?


. Nie wyróżnia się strojem, normalny podróżny, ubrany w przechodzone dresy i tenisówki, czapka z daszkiem, niezbyt wypakowany plecak. Podobnie jak wszyscy inni w wypełnionym do ostatniego miejsca busie. Obcy nie nosi maseczki pandemicznej, więc nie wygląda, jakby miał coś do ukrycia.

– Powinni wpuścić – orzeka bus.

Tygodnik "Polityka"
Tygodnik "Polityka"© Materiały prasowe

Przez 50 km trasy toczą się świeże, strefowe opowieści: najlepsza jest ta o dwóch kobietach z Suchawy, które jechały do kosmetyczki we Włodawie. Straż graniczna zatrzymała je na granicy strefy i zapytała o cel, a kiedy szczerze powiedziały, że są umówione u kosmetyczki, musiały zawrócić. Straż uznała, że uroda to nie "pierwsza potrzeba", "paląca potrzeba" ani "niezbędność" – takie urzędowe słowa usłyszały. Oczywiście przeróżne gabinety we Włodawie pracują bez przeszkód także w stanie wyjątkowym, przyjmują ludzi spoza Strefy W i nikt tam nie ma obowiązku pytać klienta, jak się przedostał. Kobiety z Suchawy też się przedostały, ale inną drogą wjazdową do miasta, a pytane o cel już nie były takie szczere.

– Jak się dobrze wytłumaczy, to wjedzie – orzeka pasażerka busa z Chełma.

– Trzeba sobie radzić – mówi ktoś inny i bus kiwa głowami z aprobatą.

• • •

Na rogatkach Włodawy, w okolicach turystycznej Okuninki, stoi już na poboczu kilka zatrzymanych do kontroli samochodów. Obchodzą je strażnicy i policjanci z bronią, czasem każą otwierać bagażniki, czasem długo przepytują, ale nikogo nie zawracają. Natomiast ruch wyjazdowy idzie bez przeszkód, niezatrzymywany przez nikogo. Za Okuninką zaczyna się już stan wyjątkowy – zakaz wjazdu dla wszystkich prócz ludzi, którzy mieszkają w Strefie W albo mają dobry powód wjazdu, czyli "radzą sobie". Z letnikami z Okuninki nie ma problemu, siedzą grzecznie poza strefą, w ośrodkach wypoczynkowych nad Jeziorem Białym i promenadują z goframi, korzystając z ładnej pogody. A jak jeżdżą rowerami, to w drugą stronę.

– Trochę osób odwołało przyjazd, bo przestraszyły się stanu wyjątkowego – mówi jeden z właścicieli hoteli w Okunince. – Dla nas to zła wiadomość, bo liczyliśmy, że odbijemy się po zimnym sierpniu i po przymusowym zamknięciu w pandemii.

Kiedy przychodzi kolej na kontrolę busa z Chełma, okazuje się, że Obcy wcale nie musi "sobie radzić", bo funkcjonariusz wchodzi na pokład, tylko pobieżnie rzuca okiem po twarzach pasażerów i skupia się na kierowcy.

– Ile ludzi? – pyta.

Teraz kierowca spogląda za siebie i mówi, że cztery czy pięć. W busie jest dokładnie sześcioro pasażerów, większość wysiadła w wioskach po drodze, ale nikt nie zajmuje się dokładnym liczeniem. Można jechać dalej. Za chwilę bus jest w centrum Włodawy, w Strefie W. Obcy rusza z plecakiem w miasto.

• • •

Środek tygodnia, wczesne popołudnie, piękna pogoda, a miasto – zwykle o tej porze pełne rejwachu – opustoszałe. Szkoły pracują normalnie, ale widać, że uczniowie po lekcjach idą prosto do domów, nie przesiadują. A zwykle okupowali ławki w centrum, puszczali głośno muzykę, jedli kebaby. W parku miejskim tylko jeden pies na spacerze z panią i jedna ławka w zaroślach zajęta przez grupę piwną. Na tyłach urzędu miasta kilku starszych mężczyzn gra w szachy. Rozprawiają o technologiach stosowanych przez współczesny wywiad i zasięgu rosyjskich rakiet. Jedni popierają stan wyjątkowy, inni są przeciw, ale wszyscy zgadzają się co do jednego: w tej chwili są podsłuchiwani, obserwowani przez służby specjalne. Zapytani o drogę, chętnie wskazują, choć gdy ktoś pyta w małej Włodawie o drogę, musi być obcy.

W pustej informacji turystycznej siedzi samotna urzędniczka. Jutro w oddalonym o 40 km od Włodawy sanktuarium maryjnym w Kodniu bardzo ważny dzień – obchody narodzenia Matki Boskiej, wielka msza, odpust. Kodeń też leży w Strefie W i jedzie się do niego, nie opuszczając strefy ani na chwilę. Obcy chciałby tam jutro być, pyta, czy przejedzie bez problemu. Przejedzie, mówi urzędniczka. Należy tylko "sobie radzić" i kiedy zatrzymają do kontroli, powiedzieć krótko: cel religijny. Nie mówić: cel kulturalny, nie używać słowa wydarzenie. Kultura w Strefie W nie istnieje.

We Włodawie musieli odwołać odbywający się od 20 lat Festiwal Trzech Kultur. Miało przyjechać ok. 50 tys. ludzi – jak podlicza burmistrz Wiesław Muszyński – wielu z zagranicy. Hotele miały zamówione wszystkie miejsca, mały biznes cieszył się na bogatego turystę, bo dopiero wyczołguje się z pandemicznego przestoju. Znów będzie zero w kasie.

Po kilku godzinach Obcy idzie z powrotem na przystanek busów. Miasto puste, ale widownia okienna wszędzie dopisuje – ludzie grzeją się w słońcu oparci o parapety, przyglądają badawczo. Obcy nie wie, co mniej rzucałoby się w oczy – iść pewnym krokiem, czy iść wolno i rozglądać się. Odprowadzają go spojrzenia. Trwa ciągły ruch patroli wszystkich możliwych służb – pilnują Włodawy jak owczarki owiec.

Chciałby wrócić do Chełma, ale dziś busów w tym kierunku już nie ma. Kolejne godziny odjazdów pozaklejane na tablicy czarnym plastrem – efekt stanu wyjątkowego.

– Na wylotówkę i machać na okazje – radzą legalni włodawianie.

Obcy pewnym krokiem udaje się na wylotówkę i macha. Nikt się nie zatrzymuje przez prawie godzinę – co innego nie zwracać na Obcego uwagi w mieście, co innego wziąć na łebka do samochodu; nie daj Boże, na rogatkach zatrzyma patrol i jeszcze oskarży kierowcę o przemyt ludzi. Lotne patrole mijają machającego Obcego kilkakrotnie i nic.

• • •

W końcu zaciekawia się patrol w terenówce. Z daleka włączają koguta i łapią Obcego, gdy rozmawia z kierowcą busa, który właśnie zakończył trasę we Włodawie. Kierowca pali papierosa za swoim busem i nagle cedzi półgębkiem, wesoło:

– Żółwie po pana jadą. Pan wygląda na uchodźcę, dobrze, że pan umie po polsku.

Żółwie, czyli żandarmeria wojskowa. Zaczyna się długie wypytywanie i legitymowanie. Obcy ma warszawski dowód, co czyni go podejrzanym. Żółwie wołają przez radio tajniaków w cywilnym aucie, chyba policję – nie przedstawiają się. Potem podjeżdża jeszcze straż graniczna, sześciu na jednego. Zabierają dowód osobisty, każą czekać, sprawdzają Obcego w komputerze. Straż jest kulturalna, Obcy odnosi wrażenie, że chcą załatwić rzecz polubownie, proponują możliwe rozwiązania:

– Pan znad Jeziora Białego i pan się zgubił, tak? – pytają strażnicy.

Ale Obcy mówi prawdę: przyjechał z Chełma busem do znajomych. Chciałby teraz wyjechać, a busów powrotnych nie ma. Do jakich znajomych? – pytają funkcjonariusze. Nie zastałem ich w domu, odpowiada Obcy, bo tak wygląda prawda. A jak Obcy się tu dostał? Busem, nie było problemu z wjazdem. Kierowca ostatniego busa po fajrancie w mig orientuje się, że Obcy "sobie nie radzi", choć wcześniej mu podsunął pomysł, jak "sobie poradzić": pan im powie, że pan za pracą przyjechał. Obcy ładuje się w kłopoty, a jak tak dalej pójdzie, właduje też kierowcę.

– To lecę – mówi kierowca busa, przydeptując papierosa, i znika.

• • •

Komputery w autach patrolowych są zgodne: Obcy jest we Włodawie nielegalny, winny przekroczenia granicy Strefy W, należy mu się 500 zł mandatu i wpis do systemu, co w przypadku dalszego przekraczania granicy Strefy może się dla niego skończyć poważniej. Nie podają szczegółów. Obcy jest poproszony o otworzenie plecaka – zaznacza się, że ma to zrobić dobrowolnie. Tajniacy znikają po cichu, jak się pojawili, a żółwie milczą. Straż graniczna, jakby swobodniejsza, zastanawia się nad karą dla Obcego, a ten proponuje polubownie, że wyjedzie ze stanu wyjątkowego ostatnim tego dnia busem – do Lublina. I więcej się nie pojawi.

– Pouczymy pana – przystają funkcjonariusze. I dodają: – Jest pan już w systemie.

Obcy, zgodnie z umową, udaje się na przystanek busa celem wydalenia z Włodawy ostatnim tego dnia kursem, w kierunku na Lublin. Słyszy ostatnie służbowe pytanie:

– Nie jest pan przypadkiem dziennikarzem albo kimś takim?

Obcy spogląda po sobie, na swój wygodny, dość zużyty strój, i mówi zdziwiony:

– Czy ja wyglądam na dziennikarza?

Służby na to, że nic nie sugerują. Po prostu, mówią, zjawiają się w mieście także dziennikarze, choć wiedzą, że im nie wolno, i robią prowokacje. Ostatnio pracę patrolu pokazywano w jednej z telewizji niemalże na żywo, z ukrycia ma się rozumieć.

• • •

Zarówno w wieczornym busie Włodawa–Lublin, jak i porannym nazajutrz Lublin–Chełm, Obcy, który po wyjeździe ze Strefy W staje się zwykłym podróżnym, słyszy opowieści o "radzeniu sobie" w nowym stanie wyjątkowym. Nowym, bo wielu pamięta ten sprzed 40 lat, wojenny, i żartują, że Polak do różnych stanów przywykły. Oczywiście prawie wszyscy w busie znają historię o kobietach z Suchawy jadących do kosmetyczki.

Na rogatkach Włodawy kolejka aut na wjeździe, funkcjonariusze sprawdzają każde. Za to wyjeżdża się bez przeszkód, wygodnie – trzeba tylko zwolnić i dać się zlustrować przez okno policjantowi, ale że kompletnie nikt w busie nie nosi maseczki, daje się czytać szczere lub nieszczere zamiary z wyrazu twarzy.

– Ciekawe, że sprawdzają przyjeżdżających, a wyjeżdżających nie – rzuca ktoś w busie, rozpętując dyskusję. – Bo chyba chodzi o to, żeby uchodźcy nie jeździli do Unii, a do Łukaszenki niech tam sobie jeżdżą.

Gwałtownie wybucha polityka. Jedni są zdania, że już nie o uchodźców chodzi, tylko o manewry ZBiR-a (Związek Białorusi i Rosji, wszyscy tu tak mówią), ZBiR może się zapędzić w głąb Polski. Inni – ci są w mniejszości – uważają raczej, że to polski rząd nie radzi sobie z rządzeniem i stanem wyjątkowym odwraca od tego uwagę. O dziennikarzy nikt w busie się nie martwi – bardzo dobrze, że ich władza nie puszcza do Strefy W. Dlaczego dobrze? Bo dobrze – brzmi odpowiedź. Następnie mówi się chwilę o tym, że w sklepach Strefy brakło mąki i cukru, ale sklepy szybko uzupełniły zapasy. I że ludzie wolą siedzieć w domach, bo jednak strach. Potem zapada noc, większość pasażerów busa posnęła lub założyła słuchawki. Nagle telefon i słychać taką glossę: – Zimna wojna we Włodawie – rzuca długowłosy rozmówca z humorem. – Nie jedź tam.

• • •

Kolejny dzień to właśnie święto w sanktuariach maryjnych. Busami jeżdżą z Lublina na wschód, czyli także do Strefy W, obwieszeni wizerunkami Maryi pielgrzymi. Modlą się na głos, a jeśli im jakiś pasażer zwróci uwagę, że bus to nie kościół, odpowiadają, że nie dadzą się prześladować. Brat Józef – bo tak każe się tytułować siwy pan udający się na mszę do Chełma – między modlitwami politykuje: – ZBiR wszystko przemyślał i wybrał symboliczną datę na manewry. Zaczynają dokładnie w miesięcznicę katastrofy smoleńskiej.

Bus nie podejmuje tematu. Pewnie także dlatego, że oprócz kilku Ukraińców i Obcego jadą nim milczący tajemniczo młodzi mężczyźni – przy kupowaniu biletów wydaje się, że to terytorialsi, ponieważ proszą kierowcę o zniżkę na "żołnierza niezawodowego". Jadą w kierunku granicy, a na każdą mijaną kolumnę wojskową – czy to rosomaki, czy wyładowane wojskiem ciężarówki, czy kuchnie polowe – reagują ciekawością.

Obcy ma w Chełmie samochód. Jako odnotowany wczoraj negatywnie w systemie służb we Włodawie, zastanawia się, czy wpuszczą go dziś na uroczystości maryjne w sanktuarium oblatów w Kodniu. Trasa wypada przez Włodawę i dalej wzdłuż pasa Strefy W, na pewno będą sprawdzać. Oblaci podali na swojej stronie internetowej, że zapraszają wszystkich pielgrzymów na całodniowe obchody – trzeba tylko zgłosić chęć przyjazdu do straży granicznej w Kodniu. Ale w mediach ojciec Bartodziej z Kodnia powiedział, że wystarczy powołać się na religię i też się wjedzie.

Tego dnia – jak mówią prywatnie funkcjonariusze z głębi Strefy – bardzo wiele osób "radzi sobie", powołując się na religijny cel podróży. Jest to rodzaj cyrku – przyznają mundurowi w prywatnych rozmowach – ale prawo jest prawem, a wierzącym wolno więcej.

Obcy jest mile zdziwiony powitaniem na granicy Strefy w Okunince. Nie musi nawet wyłączać silnika, kiedy zapytany o cel, odpowiada zgodnie z prawdą, że celem jest msza święta w Kodniu. Strażnik graniczny reaguje na słowo klucz:

– Miejsce kultu, miłego dnia – mówi i zaprasza do przejazdu przez zamkniętą Włodawę na północ w kierunku Kodnia, cały czas ścisłą strefą objętą stanem wyjątkowym. O Strefie zapomnieć się nie da – do każdego znaku z nazwą miejscowości przyklejono stosowną tablicę informacyjną, wykonaną z lakierowanej pilśni. Obcy, zaledwie kilka razy legitymowany po drodze przez patrole, powołując się na cel religijny, przejeżdża swobodnie przez Różankę, Dołhobrody, Hannę i Sławatycze.

• • •

Kodeń tętni życiem. Dziesiątki samochodów pozostawiono nawet na łąkach z braku wystarczającej liczby parkingów. W polowej mszy świętej, sprawowanej przez biskupa siedleckiego, uczestniczy około tysiąca ludzi. Wszyscy ubrani odświętnie, nikt nie nosi maseczki pandemicznej, dzięki czemu widać twarze ludzi przebywających legalnie na legalnej religijnej imprezie masowej. Kodeń i sanktuarium leżą na łagodnej skarpie, za murem roztacza się widok na dolinę Bugu, za którą – jak wszyscy wiedzą – czają się nielegalni uchodźcy i przygotowujący manewry ZBiR. Tymczasem po polskiej stronie rzeki umundurowani funkcjonariusze żadnej ze służb nie zakłócają pokojowej atmosfery święta.

Ksiądz celebrant serdecznie dziękuje pracownikom świeckiego ośrodka kultury za przystrojenie ołtarza. W ciągu tego dnia odbywa się tu kilka mszy świętych i procesji ze sztandarami, a w centrum Kodnia trwa odpust – ludzie ustawiają się w kolejkach po lody tajskie, lokalne specjały wędliniarskie i piekarskie.

Co jakiś czas rusza promieniście w teren strefy kawalkada samochodów z wiernymi. Na czas przejazdu patrole przydrożne wycofują się dyskretnie nieco na pobocze.

• • •

Po zakończonej głównej mszy świętej w Kodniu Obcy rusza dalej na północ. Przez Kostomłoty, Lebiedziew, Terespol, Bohukały – na Janów Podlaski. W sumie robi przez ścisłą Strefę W prawie 100 km. Droga pusta, nie mija się nikogo przez długie kilometry, nie licząc pochowanych w lasach samochodów grzybiarzy. Żadnej stacji benzynowej po drodze, tylko kilka sklepów spożywczych, zdezorientowane stada saren pasą się tuż przy drodze. W sklepie zbierze się czasem kilkoro ludzi – słychać wciąż te same opowieści o uchodźcach, że szli przez wieś od wschodu, brali za klamki, był strach. Nawet jeśli nie śniadzi, to łatwi do poznania, bo utytłani błotem, którego szeroki pas specjalnie utrzymuje się wzdłuż odcinków granicy. Opowieści o strachu prawie zawsze kończą się aktem sprawiedliwości:

– Przeszło przez naszą wieś dwóch czarnych – opowiada jeden z klientów sklepu spożywczego. – Zadzwoniło się na straż, przyjechali, złapali ich w polu i zabrali.

Jednak im dalej Kodnia i nieformalnej, wytworzonej wokół tej miejscowości strefy ochronnej dla podróżujących patrole są coraz częstsze, coraz ostrzejsze i coraz bardziej sceptyczne. Obcy jedzie autem na warszawskich numerach, policjanci rzuceni na północny odcinek Strefy W to oddziały wrocławskie. – Cel? – pytają z karabinami maszynowymi na piersiach. – Religijny – mówi zgodnie z prawdą Obcy. Zapraszamy na pobocze, mówią wrocławianie i przeglądają bagażnik.

W okolicach Janowa Podlaskiego, który podzielony jest na Strefę częściowo, tak że łatwo stracić orientację co do własnej legalności, zatrzymują po raz kolejny, wyraźnie zadowoleni, że nadarza się okazja do czynności służbowych. Wywiązuje się rozmowa.

– Po co pan był w Kodniu? – Na mszy świętej. – Aż z Warszawy na mszę świętą? – Jestem wierzący. – A ja nie neguję pańskiej wiary – mówi policjant – tylko niech pan się tutaj nie kręci, bo to podejrzane.

***

O proteście mediów czytaj w rubryce Do i Od Redakcji (Dziennikarze na granicy. Oświadczenie mediów) oraz na polityka.pl

Obcym wstęp wzbroniony

Prezydent Andrzej Duda podpisał rozporządzenie o stanie wyjątkowym 2 września 2021 r. na wniosek rządu. Ma obowiązywać przez 30 dni. Obejmuje całą długość granicy polsko-białoruskiej (418 km, 68 miejscowości w woj. lubelskim i 115 w podlaskim). Cały ten odcinek ma zostać wzmocniony zasiekami z concertiny, czyli zwojów drutu z żyletkami (1 m kosztuje w popularnym portalu handlowym 131 zł). Podobne zasieki buduje na granicy z Białorusią Litwa (500 km, koszt wyniesie 150 mln euro), ale MON podaje, że polskie zasieki będą niższe, a więc tańsze. Wzdłuż budowanych umocnień wojsko dodatkowo zaoruje 2-metrowy pas ziemi, aby widoczne były ewentualne ślady przekraczania granicy. Ile jest wojska na granicy – brakuje oficjalnych danych, jednak z różnych źródeł wynika, że może być około kilku tysięcy żołnierzy ściągniętych z całej Polski. Doliczyć należy uzbrojone oddziały policji, żandarmerii, straży granicznej oraz WOT.

Stan wyjątkowy zawiesza wiele wolności obywatelskich – w tym swobodę poruszania się, zgromadzeń i organizowania imprez masowych (z wyłączeniem religijnych, wesel i pogrzebów). Obcym (niezameldowanym) wstęp wzbroniony (mandat 500 zł). Nie wolno filmować, nagrywać i fotografować "obiektów obejmujących infrastrukturę graniczną" (w praktyce to służby decydują, czego nie wolno utrwalać – zwykle niczego). Przebywanie i praca dziennikarzy na terenie stanu wyjątkowego – jak wynika z interpretacji rządu (min. Mariusz Kamiński 2 września wprost stwierdził, że dziennikarze mają zniknąć ze strefy do północy tego dnia) – są nielegalne (oprócz rządowej TVP, co opisał dwa dni temu portal press.pl).

Zobacz także
Komentarze (7)