Nowe TVP Info ze starymi pracownikami. Napięcia wśród pracowników
W odmienionym TVP Info będą pracować również ci, którzy współtworzyli prorządowy przekaz w ostatnich latach - dowiedziała się Wirtualna Polska. Możliwość pracy dostali niektórzy wydawcy czy mniej znani prezenterzy. Decyzja nie wszystkim się podoba, bo część z zaproszonych współpracowała z Michałem Adamczykiem czy Samuelem Pereirą - twarzami kanału.
29.12.2023 12:04
Praca w TVP Info za czasów rządów PiS nie oznacza automatycznego zwolnienia przez nowe władze telewizji - dowiaduje się Wirtualna Polska. Odmieniony kanał informacyjny może wznowić nadawanie w piątek. Propozycję dalszej pracy otrzymała grupa osób, które również kształtowały antenę w ostatnich latach.
I jak słyszymy u osób, które mają odmieniać telewizję publiczną - budzi to sporo kontrowersji. Decyzją władz nowej TVP masowego zwalniania nie będzie. Nadawca pożegna się z twarzami propagandy, ale spora część pracowników dostanie szanse na dalsze tworzenie telewizji.
Atmosfera jest jednak napięta. - Moja decyzja o przyjściu do nowej TVP wynikała z przekonania, że ci, którzy robili propagandę, będą musieli się pożegnać i stąd odejść. Nie wierzę w nagły powrót kręgosłupa moralnego - mówi nam osoba z nowej ekipy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Jestem w szoku, bo wśród osób z możliwością dalszej pracy byli paskowi, od pasków TVP. Martwi mnie to - dodaje kolejna osoba z nowej ekipy.
- Nie wszyscy robili propagandę, wielu z nas pracowało tu od kilkunastu lat - odpowiada osoba, która asystowała przy "Wiadomościach" czy "Panoramie", również w ostatnich latach.
- Jesteśmy ludźmi, mamy kredyty. Nie pojawialiśmy się na antenie - tłumaczy się.
"Trudna decyzja"
- Wszyscy mamy kredyty i to była trudna decyzja, by zostawić dobre zarobki dla zasad, pracować w zgodzie ze swoim sumieniem i standardami - oburza się na takie słowa osoba z nowej ekipy.
Według naszych rozmówców, wszystkie osoby, które "odpowiadały za najbardziej propagandowe materiały" i "były symbolami propagandy", pożegnają się z TVP, a ci z dalszych rzędów dostaną szansę.
Pracownicy ze starej i nowej ekipy pojawili się na środowym spotkaniu z osobami odpowiedzialnymi za wznowienie nadawania TVP, m.in. szefem TVP Info Pawłem Moskalewiczem czy zarządzającym Telewizyjną Agencją Informacyjną Grzegorzem Sajórem.
Wśród nich byli nie tylko pracownicy techniczni czy operatorzy, ale nawet osoby kojarzone z "Wiadomościami", wydawcy czy "paskowi", którzy wpuszczali na antenę budzące kontrowersje paski. Na zdjęciu z tymczasowej redakcji nowego programu informacyjnego "19:30" autorstwa dziennikarza Krzysztofa Boczka widać m.in. Sylwię Szczęsną, która przygotowywała materiały do "Wiadomości" - a w 2022 roku zaczęła prowadzić "boczne" wydania programu.
Teraz Szczęsna wspomaga nową redakcję "19:30", choć sama nie pojawiła się na antenie.
Według źródeł WP, część wydawców, która współtworzyła TVP Info w ostatnich latach, jest gotowa do pracy, ale będą oni mieli nad sobą nowych wydawców, więc ich praca będzie podlegała kontroli. Nie zostali zdyskwalifikowani z automatu.
Zobacz także
"Nie ma odpowiedzialności zbiorowej"
Profesor Tadeusz Kowalski, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji sprzeciwia się zbiorowej odpowiedzialności i postuluje indywidualną ocenę.
- Każdemu można się przyjrzeć i na spokojnie ocenić, czy w swojej pracy trzymał standardy dziennikarskie, czy nie. Każdy ma prawo do jakiegoś błędu, są różne okoliczności. Sądzę, że bezwzględnego postępowania nie będzie, choć oczywiście niektórzy nie nadają się do pracy w mediach publicznych, albo nawet w żadnych mediach, ale o tym zdecyduje rynek - mówi.
- Niektórzy robili to cynicznie. Wysokie wynagrodzenie wydawało im się wystarczającą rekompensatą za to, że sprzedawali swoją twarz, czasami być może honor. Teraz trzeba spojrzeć na konkretnego człowieka. Osobiście jestem zwolennikiem drugiej szansy, choć mam świadomość, że nie wolno przesadzać. Nie można śpiewać, jak po meczu "nic się nie stało". Stało się, to zło, które przyczyniło się do podziałów społecznych, plemienności, musi się skończyć - dodaje prof. Kowalski.
"Nie zaufałbym wydawcom"
Medioznawca doktor Krzysztof Grzegorzewski z Uniwersytetu Łódzkiego idzie krok dalej i wskazuje konkretne osoby, które współtworzyły TVP w ostatnich latach i według niego, swoją działalnością same zdyskwalifikowały się z pracy w TVP.
- Bardzo się cieszę, że ludzie pokroju Damiana Diaza, Krzysztofa Nowiny-Konopki czy Michała Trzaski, którzy firmowali nazwiskami materiały newsowe, zniknęli z anteny. Otwarte pozostaje pytanie, co zrobić z młodymi dokumentalistami, którzy zbierali dokumentację np. w ośrodkach regionalnych. Uważam, że trzeba ocenić jakość ich pracy, sprawdzić, czy nie zostali zepsuci w tym systemie - komentuje.
Według eksperta, wszyscy prowadzący programy i autorzy materiałów newsowych, którzy sygnowali je nazwiskami, powinni się pożegnać z TVP.
- Otwarte jest pytanie, co zrobić z pracownikami techniki. Przecież "Wiadomości" potrafiły manipulować barwami, podkręcając kolory, tak by twarz Donalda Tuska była bardziej czerwona i wyglądała diabelsko. Wydaje się, że oni wykonywali polecenia - mówi Grzegorzewski.
Medioznawca postuluje przeprowadzenie dokładnego audytu, który objąłby również pracę poszczególnych osób.
- Zdziwiłbym się, gdyby znaczna część wydawców dotychczasowego TVP Info pozostała. Wydawca jest odpowiedzialny za program w co najmniej połowie. Nie wyobrażam sobie, żeby w nowej TVP pracowali wydawcy odpowiedzialni za "Wiadomości", produkcje typu "Jedziemy" Michała Rachonia, czy "Jak oni kłamią". Nie miałbym zaufania do takich wydawców, więc myślę, że w dużej części należy zatrudnić nowych, którzy nie łamali zasad - uważa.
Źródła WP zwracają uwagę, że obsada odmienionego TVP może być tymczasowa i będzie weryfikowana.
- Z pewnością nie chodzi o zemstę i wyrzucanie ludzi tylko dlatego, że pracowali tutaj w ostatnich latach. Chcemy pracować z osobami, które mają doświadczenie, umiejętności i wiedzą, czym są standardy dziennikarstwa - komentuje osoba z nowej ekipy TVP. Z nowego kanału informacyjnego mają zniknąć paski, a w pierwszym etapie na antenie ma pojawiać się więcej ekspertów niż polityków.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski