Granica z Ukrainą. Donald Tusk zabrał głos i zaczęło się rozczarowanie
Przewoźnicy protestujący na granicy z Ukrainą są rozczarowani oświadczeniem Donalda Tuska, jakoby przywrócenie systemu zezwoleń na usługi transportowe dla ukraińskich firm "jest mało realne". Zapowiadają kontynuację protestów co najmniej do marca.
28.12.2023 | aktual.: 28.12.2023 20:17
- Jeśli jakieś postulaty wydają się mało realne dla jednych polityków, to trzeba je zlecić do załatwienia tym, którzy nie stawiają w ten sposób sprawy. Wtedy mało realna sprawa, może się wydać całkiem realna - powiedział WP Rafał Mekler, organizator protestów przewoźników na ukraińskiej granicy. Mekler jest przedsiębiorcą, a także liderem Klubu Konfederacji Lublin i pełnomocnikiem lubelskiego Ruchu Narodowego.
Rozmówca WP komentując słowa Tuska nawiązał do cytatu Albert Einsteina: "gdy wszyscy wiedzą, że coś jest niemożliwe, przychodzi ktoś, kto o tym nie wie i to robi".
- Sprawa przywrócenia zezwoleń jest naszym priorytetem. Na początku myślałem, że ten protest rozejdzie się po kilku dniach, a to już prawie dwa miesiące. Ludzie są już zbyt zdeterminowani, aby to odpuścić. Sam dziś jadę na dyżur na blokadzie w Dorohusku - dodał Rafał Mekler.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Donald Tusk jedzie na Ukrainę. Ma przywieźć ofertę
Rafał Mekler odniósł się do wypowiedzi premiera Donalda Tuska, który na konferencji 27 grudnia nawiązał do sprawy protestów przewoźników. - Na poziomie europejskim wydaje się mało realna możliwość powrotu systemu zezwoleń czy licencji. Ale będziemy szukali innych rozwiązań. Na poziomie europejskim i tak do czerwca obowiązują przepisy, które są jednym ze źródeł tych kłopotów. I nie sądzę, by do czerwca na poziomie europejskim udało się coś radykalnie zmienić - powiedział Tusk.
Premier zapowiedział, iż przygotowuje się do spotkania w Kijowie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Zadeklarował, iż możliwe jest uzgodnienie z Ukraińcami "odblokowania jednego pasa tylko dla polskich kierowców". - Wydaje się, że z Kijowa powinienem przywieźć taką ofertę - dodał polityk.
Protest przewoźników. Czego oczekują obie strony?
Przypomnijmy: przewoźnicy rozpoczęli protest 6 listopada. Domagają się, aby w relacjach biznesowych Polska-Ukraina przywrócić system wzajemnych zezwoleń na usługi transportowe. Drugi postulat dotyczy likwidacji prowadzonej przez Ukrainę elektronicznej kolejki samochodów, oczekujących na przekroczenie granicy. Polacy skarżą się, że system ten nadawał pierwszeństwo ukraińskim firmom, podczas gdy polskie auta czekały na Ukrainie nawet 20 dni. Przewoźnicy chcieliby, aby puste auta wracające z Ukrainy mogły swobodnie przekraczać granicę.
Druga strona sporu to firmy ukraińskie. Po wybuchu wojny porozumienie UE z Ukrainą dało im swobodę działania przy przewozach Ukraina-UE. To w związku z wielkim zapotrzebowaniem na przewozy towarów i pomocy humanitarnej oraz wojskowej. Przy czym ukraińskie firmy chciałyby działać również na trasach wewnątrz UE. Według polskich przewoźników taka konkurencja ich zrujnuje, bo Ukraińcy nie płacą podatków i opłat obowiązujących w UE.
- W marcu zaczną się rozmowy na temat przedłużenia umowy UE-Ukraina. Oczekujemy, że nowy rząd skorzysta z okazji, aby twardo negocjować w sprawie naszych problemów - powiedział WP Rafał Mekler. Podkreślił, że protesty, które zostały zgłoszone w gminach, mogą trwać do marca. Obecnie blokady ograniczające ruch towarowy odbywają się w Dorohusku (największe przejście drogowe z Ukrainą), Hrebennem oraz w Korczowej.
Zobacz także
Przewoźnicy mają poparcie i zezwolenia wójtów gmin, gdzie odbywają się protesty. Wyjątkiem jest wójt gminy Dorohusk Wojciech Sawa, który 11 grudnia rozwiązał protest na polsko-ukraińskim przejściu granicznym w tej gminie. Po odwołaniu przedsiębiorców sprawa trafiła do sądu, który zezwolił na kontynuację protestu. Sędzia uznał, że sensem protestów jest ich uciążliwość, która skłania strony do rozmów.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski