Wyzwiska i obelgi na granicy z Ukrainą. Dwóch wójtów zezwala na protesty. "Nic nie zmieniam"
To ukraiński prawnik Jarosław Romańczuk, reprezentujący zrzeszenie ukraińskich przewoźników, stoi za decyzją wójta gminy Dorohusk o rozwiązaniu protestu przewoźników. W rozmowie z WP potwierdził, że odwiedził wszystkie gminy, gdzie są blokady, składając wnioski o rozwiązanie zgromadzeń. Protestujący kipią gniewem: - Wiemy, że część wójtów nie pęknie.
- Wójt gminy Radymno Bogdan Szylar nie zamierza rozwiązywać zgromadzenia osób protestujących na przejściu granicznym w Korczowej. Stoimy na stanowisku, że nie ma do tego podstawy, a protest toczy się spokojnie - przekazał Wirtualnej Polsce Stanisław Kopacz, kierownik referatu administracyjno-organizacyjnego w gminie Radymno.
Niektórzy odmawiają, niektórzy mówią: "tak"
Urzędnik zajmuje się sprawami związanymi z protestem w Korczowej. To przejście graniczne leży w woj. podkarpackim. Zgłoszony tam protest ma trwać do 3 stycznia.
- Mamy nadzieję, że do tego dnia spór dotyczący przewozów zostanie zakończony w drodze negocjacji - dodał Stanisław Kopacz.
Urzędnicy z Radymna potwierdzili, że ten urząd odwiedził ostatnio prawnik reprezentujący Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Ukrainy. Jarosław Romańczuk złożył wniosek o rozwiązanie protestu, powołując się na straty ukraińskich firm. Protest ma powodować "utratę mienia znacznych rozmiarów".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Uznano, że jest argument jednej strony protestu. - Natomiast my rozumiemy także postulaty blokujących, którzy również powołują się na utratę przychodów poprzez konkurencję z Ukrainy. Są to także mieszkańcy gminy, powiatu i województwa - usłyszeliśmy od urzędników z Radymna.
Zosin i Hrebenne. Wójtowie zezwalają na protesty
Takie samo stanowisko przyjął burmistrz gminy Lubycza Królewska (lubelskie), na której terenie znajduje się przejście graniczne Hrebenne. Protest przewoźników został tam zgłoszony do 3 stycznia. - Ja nic nie zmieniam i nie zamierzam. Podkreślam znaczenie słowa samorząd, otóż sami się rządzimy, a jednocześnie protestujący mają prawo do wolności zgromadzeń - powiedział WP Marek Łuszczyński, burmistrz miasta i gminy Lubycza Królewska.
- Protest odbywa się zgodnie z ustaleniami w zgłoszeniu. Potwierdzam, że był u nas reprezentant strony ukraińskiej. No cóż, miał prawo złożyć wniosek - dodał Łuszczyński.
Podobne deklaracje są ważne, bo w kilku przypadkach apele przyniosły skutek.
W poniedziałek, 11 grudnia, wójt gminy Dorohusk Wojciech Sawa cofnął zezwolenie na zgromadzenie na drodze dojazdowej do przejścia granicznego z Ukrainą. Oznacza to, że protest musiał być przerwany do czasu rozpatrzenia przez sąd odwołania organizatorów od decyzji samorządu. W nocy z poniedziałku na wtorek policja interweniowała wobec osób, które stojąc na drodze, kontynuowały częściową blokadę.
We wtorek rano w poprzek drogi dojazdowej do przejścia stała naczepa z pojazdu, który ustawiono na początku protestu. Przewoźnicy powiedzieli nam, że "się zepsuła". Ruch został jednak udrożniony. Krajowa Administracja Skarbowa szacuje, że TIR-y z końca kolejki przejadą granicę w ciągu dwóch dni.
Wójt cofnął zgodę na protest. Lecą obelgi i wyzwiska
Decyzja wójta z Dorohuska Wojciecha Sawy wywołała ogromne emocje. W internetowych komentarzach padają setki komentarzy, że "sprzedał Polaków walczących o miejsca pracy" oraz że jest "zdrajcą" i "ukrainofilem". Działacze Konfederacji oraz Ruchu Narodowego (od początku wspierali protesty przewoźników) zapowiedzieli, że w wyborach samorządowych przypomną decyzję wójta i znajdą mu mocnego konkurenta.
Przypomnijmy, że urzędnicy gminy Dorohusk uzasadniali rozwiązanie protestu stratami finansowymi u przedsiębiorców transportujących towary do Ukrainy. Wpływ na decyzję miało też naruszenia ustaleń w zgłoszeniu protestu. Chodzi o przepuszczanie przez blokadę transportów żywności oraz przewozów humanitarnych.
Rafał Mekler, jeden z liderów protestu przewoźników poinformował, że dokonał nowego zgłoszenia zgromadzenia w Dorohusku. Wniosek zakłada, że protest będzie trwać do 8 marca 2024 roku. Jednocześnie złożono wniosek o uchylenie decyzji o odwołaniu zgody na protest na granicy.
Kto odblokował granicę? Ukraiński prawnik ogłasza sukces
- Wiemy, że część wójtów nie pęknie. W Zosinie nasz wójt nie ugnie się przed żadnymi ukraińskimi prawnikami. Są koledzy, którzy już rozmawiają z wójtami, aby nie ulegać namowom strony ukraińskiej, ani grożeniu żądaniem odszkodowań - powiedział nam uczestnik protestu na granicy w Zosinie.
To aluzja do nowego wątku w sprawie protestu. Do odblokowania granicy w Dorohusku przyznaje się prawnik Jarosław Romańczuk z Warszawy, którego kancelaria reprezentuje Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Ukrainy (AsMAP).
"Jest pierwsza oficjalna decyzja o spełnieniu naszych żądań, rozwiązaniu zgromadzenia blokujących i zakończeniu strajku w Dorohusku! (...) Jako pełnomocnik i adwokat Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Ukrainy, spotkałem się z Wójtem Gminy Dorohusk Wojciechem Sawą i złożyłem oficjalny wniosek o rozwiązanie zgromadzenia blokujących i zakończenie strajku" - relacjonował we wpisie zamieszczonym na Facebooku Jarosław Romańczuk.
"Prawdopodobnie jest za wcześnie na radość, ponieważ jestem pewien, że strajkujący przewoźnicy pójdą do sądu i będą składać odwołanie od decyzji wójta" - dodał.
W rozmowie z Wirtualną Polską Romańczuk powiedział, iż odwiedził, wszystkie gminy których wójtowie przyjmowali zgłoszenia w sprawie blokad. Wszędzie domaga się rozwiązania protestów ze względu na spowodowanie utraty mienia znacznych rozmiarów.
- Tym działaniem stworzyliśmy ważny, jasny fakt prawny, ustaliliśmy podmiot, czyli gminy, które są zobowiązane do działania i podejmowania decyzji. Nasze wnioski są zasadne, oparte na polskim prawie i orzecznictwie - przekazał WP Jarosław Romańczuk.
- Po otrzymaniu naszych wniosków, gminy muszą niezwłocznie podjąć działania, ponieważ zgromadzenia te zagrażają życiu i zdrowiu ludzi, w znacznym stopniu zagrażają mieniu w wielkich rozmiarach, naruszają przepisy ustawy "Prawo o zgromadzeniach", szkodzą bezpieczeństwu i środowisku i do pewnego stopnia działania osób blokujących drogi są naruszeniem norm prawa karnego procesowego - wyliczył zarzuty wobec protestów.
Polscy przewoźnicy domagają się równych warunków konkurowania z ukraińskimi przewoźnikami, których firmy wchodzą na rynek przewozów między krajami unijnymi, łamiąc umowę transportową pomiędzy Unią Europejską i Ukrainą. Główny postulat protestu to wprowadzenie w relacjach Polska-Ukraina systemu wzajemnych zezwoleń na usługi transportowe.
Tomasz Molga dziennikarz Wirtualnej Polski