Norbert Kaczmarczyk odwołany. "Popełniłem błąd wizerunkowy"
Były wiceminister rolnictwa Norbert Kaczmarczyk odniósł się do swojej dymisji. - Uważam, że popełniłem błąd wizerunkowy. Natomiast wszystko jest zgodne z prawem - mówił polityk podczas rozmowy z dziennikarzami na sejmowym korytarzu. Dodał też, że jego zdaniem media to nie czwarta, a pierwsza władza. - Gratuluję skuteczności, bo w wielu przypadkach państwo osądzili mnie i moją rodzinę - skomentował w kuriozalnych słowach.
20.09.2022 | aktual.: 20.09.2022 15:52
W zeszły wtorek poinformowano o decyzji Mateusza Morawieckiego w sprawie Norberta Kaczmarczyka. Na wniosek wicepremiera, ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka, premier odwołał Kaczmarczyka z funkcji wiceministra rolnictwa. Wszystko to pokłosie serii tekstów Wirtualnej Polski, w których dziennikarze ujawnili kontrowersyjną działalność polityka.
We wtorek - tydzień po swoim odwołaniu - Kaczmarczyk odniósł się do sprawy w rozmowie z dziennikarzami na sejmowym korytarzu.
141 hektarów państwowej ziemi
Pytany był o poszczególne kwestie, które opisywali dziennikarze WP. M.in. o to, czy pomógł bratu w poddzierżawieniu 141 ha państwowej ziemi. Krótko zaprzeczył. Stwierdził, że kwestie, o które pytały media, wyjaśnił już wicepremier Kowalczyk.
- Najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji jest spytanie osób, które kontrolują daną sytuację. Minister Rafał Romanowski stwierdził, że cała procedura była legalna, jak w przypadku ciągnika. Wszystkie procedury zostały sprawdzone - zapewnił.
Słynny ciągnik brata
Pytany o słynny ciągnik, Kaczmarczyk powtarzał, że nie jest jego własnością, a należy do brata. Przyznał, że mieszkają w jednym domu, dlatego kupno ciągnika rolniczego było ważnym wydarzeniem dla całej rodziny.
- Mój brat nie jest osobą publiczną, prowadzimy odrębne gospodarstwa domowe. Nie jestem zobowiązany, żeby przedstawić fakturę zakupu - wyjaśnił.
Dymisja winą mediów? Kuriozalne tłumaczenia
Pytany o swoją dymisję, Kaczmarczyk oświadczył, że upatruje w niej winy mediów. - Przez moją rzetelną pracę będę się starał udowodnić to, że media - w sposób krzywdzący dla członka rządu - nie mogą odwoływać - powiedział. Na uwagę, że to nie media go odwołały, stwierdził, że "premier zrobił to pod presją mediów".
- Uważam, że niestety w wielu przypadkach media nie są czwartą, a pierwszą władzą. Ja państwu gratuluję skuteczności, bo w wielu przypadkach państwo osądzili mnie i moją rodzinę - skomentował kuriozalnie Kaczmarczyk.
Jednocześnie zobowiązał się, że zapyta brata o możliwość udostępnienia dokumentów i faktur, koniecznych do pełnego wyjaśnienia spraw. Jeżeli brat się zgodzi - poseł obiecał, że dokumenty przedstawi.
Gradobicie, którego nie było
W sprawie reklamy ciągnika Kaczmarczyk stwierdził, że w żadnej nie wystąpił, nie udzielił zgód marketingowych i rozważy wystąpienie do firmy z prośbą o nieużywanie jego wizerunku. W sprawie opisywanej próby wyłudzenia odszkodowania z powodu gradobicia, którego nie stwierdzono, uznał, że gradobicie było. - Gradobicie było, co potwierdzają firmy ubezpieczeniowe w tamtym terenie i rolnicy, którzy składali wnioski - wyjaśnił.
Jego zdaniem nieodpowiednim było nadmierne zainteresowanie mediów jego weselem i rodziną. Zwłaszcza w czasie kryzysu i ważnych informacji. - Dziwnym jest to, że Kaczmarczyk na stronie popularnych portali w sytuacji wielkiego kryzysu jest najpopularniejszym tematem - komentował.
Kaczmarczyk stwierdził też, że wcześniej nie reagował publicznie, ze względu na swoją rodzinę. Jego zdaniem jej członkowie bardzo przeżyli medialne zamieszanie.
Dymisja Kaczmarczyka w atmosferze skandalu
Kaczmarczyk został zdymisjonowany po doniesieniach o jego kontrowersyjnej działalności. Kilka dni przed decyzją premiera reporterzy WP ujawnili, że pomógł bratu w poddzierżawieniu 141 ha państwowej ziemi. Zrobił to jeszcze przed objęciem funkcji wiceministra rolnictwa, ale już jako poseł. Dzięki patentowi z poddzierżawą udało się im ominąć wprowadzone przez PiS prawo, zgodnie z którym grunty powinni dzierżawić rolnicy z gminy, w której te grunty leżą.
Za użytkowanie poddzierżawionej ziemi brat Kaczmarczyka płaci pięć razy mniej niż lokalni gospodarze, którzy startowali w przetargu na dzierżawę sąsiednich działek.
W kolejnym tekście WP ujawniła, że brat ministra - Konrad Kaczmarczyk - zgłosił w czerwcu urzędnikom, że w wyniku gradobicia ucierpiała jego uprawa soi. Specjalna komisja stwierdziła jednak, że szkód nie było. Mało tego: w dniu, w którym miało do nich dojść, według ekspertów na terenie gminy nie padał grad.
Huczne wesele i "prezent" wart 1,5 mln
O Kaczmarczyku zrobiło się głośno po jego hucznym weselu, na którym bawiło się pół tysiąca ludzi, wśród nich szef Solidarnej Polski, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Kontrowersje wzbudził zwłaszcza prezent od brata - ciągnik o wartości około 1,5 miliona złotych. Wręczyli go przedstawiciele firmy handlującej sprzętem rolniczym, która z nagrań z tej imprezy zmontowała materiał reklamowy.
Kaczmarczyk tłumaczył później, że ciągnik kupił na kredyt jego brat - Konrad. On też będzie spłacał za niego kredyt. Co więcej, wcale mu tej maszyny nie podarował, tylko przekazał w użytkowanie z okazji wesela.