"Niesmaczne, niemądre, obraźliwe". Parafianowicz o słowach Zełenskiego do Nawrockiego
- Dziwię się, że prezydent Ukrainy popełnia ten sam błąd i zapomina o trzymaniu równego dystansu między władzą i opozycją - mówi WP Zbigniew Parafianowicz o odpowiedzi Wołodymyra Zełenskiego na słowa Karola Nawrockiego. Według dziennikarza dopytywanie o nazwisko prezesa IPN było "zagrane", a taka postawa Zełenskiego jest obraźliwa dla znacznej części elektoratu w Polsce.
- Po wizycie Wołodymyra Zełenskiego w Polsce nie widzę przełomu, ale widzę istotną korektę w podejściu do oczekiwań Polski. Zgoda na ekshumacje w Puźnikach to jest krok w dobrym kierunku. Jeżeli Ukraina będzie chciała kontynuować tę politykę i będzie otwarta na realizację około dwudziestu wniosków o ekshumacje, które zostały złożone, osiągniemy znaczny postęp w dialogu. Na dzisiaj trudno jednak oceniać intencje Kijowa. Zobaczymy, czy Ukraina traktuje to jako proces, czy tylko jako jednorazową akcję. Potrzeba czasu na ocenę całościową – mówi w rozmowie z WP Zbigniew Parafianowicz.
Dziennikarz, korespondent wojenny i autor książki "Polska na wojnie" uważa, że korekta to efekt transakcyjnego podejścia, a Kijów ma jasne oczekiwania wobec Warszawy. Twierdzi również, że wypowiedź Wołodymyra Zełenskiego w odpowiedzi na słowa Karola Nawrockiego była nierozsądna. - Wołodymyr Zełenski kwestie ekshumacji traktuje transakcyjnie. Choć nie jest to wypowiedziane wprost, to panuje zasada: ekshumacje w zamian za wypracowywanie korzystnych dla Ukrainy decyzji podczas naszej prezydencji w Radzie UE. Chodzi głównie o pierwszy klaster w procesie negocjacyjnym Kijowa — mówi.
- Donald Tusk oczywiście ucieka od retoryki wiązania kwestii historii z negocjacjami akcesyjnymi, ale według mnie tak właśnie będzie to działało. Stąd deklaracje Zełenskiego są zachowawcze. Myślę, że będzie również oczekiwał polskiego zaangażowania w kwestie lobbowania za gwarancjami bezpieczeństwa dla Ukrainy. Oficjalnie mówi o członkostwie w NATO, ale na dzisiaj to nierealne, to ukraińska pozycja negocjacyjna. Kijów oczekuje również ustępstw w kwestii historii. Przede wszystkim odpowiedniego rozwiązania upamiętnienia na Monasterzu – dodaje Parafianowicz. W Monasterzu znajduje się pomnik i mogiła poświęcona żołnierzom UPA.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wejście Ukrainy do sojuszy. "Nie lubię używania ostrych sformułowań"
Parafianowicz o oczekiwaniach Kijowa
Według dziennikarza gwarancje bezpieczeństwa, o których mówi Kijów, to pojęcie bardzo szerokie, a sugestie dotyczące tego, co obecnie interesuje Ukrainę, padły w wywiadzie udzielonym czterem polskim redakcjom. - W wywiadzie Zełenski zasugerował, że może chodzić o finansowanie ukraińskiej armii. Ukraina, choć nie jest w NATO, to ma ogromne siły zbrojne, które wymagają sprzętu i zagranicznych donacji i Kijów tutaj może widzieć pole do negocjacji – mówi Parafianowicz.
W rozmowie prezydent Ukrainy był dopytywany m.in. o to, czy osobiście może zagwarantować, że ekshumacje ruszą, ale nie udzielił odpowiedzi wprost. - Ministerstwo kultury otrzymało ode mnie upoważnienie i powiedziałem, że będę ich wspierał i ja, i pan premier Tusk. Będziemy ich wspierali. I będziemy pomagali w tych wszystkich procesach i od czasu do czasu będziemy obserwowali ich wyniki — stwierdził.
- W udzielonym wywiadzie Zełenski do niczego nie zobowiązywał się na twardo w tej rozmowie, bo traktuje relacje z Polską transakcyjnie. Przy czym jego pozycja w tej transakcji nie jest silna. Jeżeli spojrzymy na otoczenie międzynarodowe, to doszło do radykalnej zmiany w podejściu do Ukrainy w Europie Środkowej. Mam na myśli Słowację, Węgry i najprawdopodobniej w najbliższym czasie Austrię i zmianę władzy na kanclerza z Partii Wolności - mówi.
- Do tego mamy dojście do władzy w USA Trumpa, który Ukrainę traktuje jako sprawę dziesięciorzędną, skupiając się głównie na Pacyfiku i Chinach. Dodatkowo mamy niestabilność polityczną we Francji i wybory w Niemczech. Zełenski musi znowu otwierać się na Polskę i poszerzać sobie pole do działania i negocjacji – komentuje w WP Zbigniew Parafianowicz.
Zełenski odpowiedział Nawrockiemu. Parafianowicz: "Błąd"
W wywiadzie dla czterech polskich redakcji prezydent Ukrainy został również zapytany o słowa Karola Nawrockiego. Kandydat na prezydenta wspierany przez PiS stwierdził, że nie widzi przyszłości Ukrainy w Unii Europejskiej i w NATO "do czasu rozwiązania naszych spraw, w tym ekshumacji ofiar ludobójstwa wołyńskiego". Po zadaniu pytania, prezydent Ukrainy dopytał "jak się nazywa ten pan?", po czym odpowiedział.
"Jeżeli Ukrainy nie będzie w Unii i nie będzie w NATO, jeśli Ukraina nie będzie miała gwarancji bezpieczeństwa, to wtedy pan Nawrocki powinien już zacząć ćwiczyć, bo może się okazać, że będzie musiał wziąć broń do ręki, by wspólnie ze swoimi rodakami bronić swego kraju. Bo jeżeli Ukrainy nie będzie nigdzie, to ryzyko będzie bardzo wysokie. Rosja od razu po Ukrainie będzie wtedy na granicy z Polską i wtedy będzie miał nie polityczne zawody, lecz będzie walczył o swoje życie" - stwierdził.
Według Zbigniewa Parafianowicza wypowiedź Zełenskiego dotycząca Karola Nawrockiego była "bardzo niemądra". - Dziwię się, że prezydent Ukrainy ciągle popełnia ten sam błąd i zapomina o trzymaniu równego dystansu między władzą i opozycją. PiS jest opozycją, która według sondaży, ma poważne szanse na powrót do władzy - mówi.
- Nawrocki nie jest kandydatem, który nie ma żadnych szans w wyborach prezydenckich. To jest tak samo niemądre, jak wizyta w Pensylwanii w fabryce amunicji podczas kampanii w USA, co wpisywało się w kampanię demokratów. Wówczas spiker Izby Reprezentantów domagał się odwołania ukraińskiej ambasador z Waszyngtonu – przypomina Parafianowicz.
"To nie było przypadkowe"
Według Parafianowicza "Zełenski w teatralny sposób dopytywał dziennikarzy, o kogo chodzi, pokazując, że nie kojarzy Nawrockiego". - Myślę, że to nie było przypadkowe, a wręcz zostało zagrane. Zełenski w końcu jest aktorem. To jest niesmaczne i niemądre. Jeśli jest się rozsądnym politykiem, to nie robi się tego, tym bardziej że Nawrocki to kandydat siły politycznej, która Ukrainę jednoznacznie poparła sprzętowo i politycznie tuż po wybuchu wojny. To jest też obraźliwe dla znacznej części polskiego elektoratu – komentuje.
- Swoim zachowaniem Zełenski próbował dystrybuować prestiż, pokazać, że właściwie nie wie, kim jest Karol Nawrocki. To jest dość żałosne w gruncie rzeczy, bo przecież prezydent ma ludzi, którzy są w stanie mu powiedzieć, kto jest w grze, jeśli chodzi o polską prezydenturę. Dodatkowo Zełenski zapomina, że on już tego prestiżu nie dystrybuuje i nie jest atrakcyjnym partnerem do zdjęć jak w 2022 czy 2023 roku i to on musi się dopraszać do wizyt i spotkań. Nie jest kimś, kto rozdaje zaszczyty – uważa Parafianowicz.
Według dziennikarza prezydentowi Ukrainy "w bardzo wyraźny sposób" dali to również odczuć przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej. - Sławomir Nitras powiedział, że to Wołodymyr Zełenski zabiegał o spotkanie z Rafałem Trzaskowskim. To jest takie ustawienie go w pozycji petenta i klienta. Zełenski popełnia błąd, opowiadając się po stronie jednego z kandydatów. Nie uważam, żeby było to mądra strategia. Nawrocki zapewne to zagranie zapamięta, dla niego jako szefa IPN kwestie historyczne i ekshumacyjne są istotne. Próbuje też zagospodarowywać elektorat bardziej na prawo niż PiS. Zagranie prezydenta Ukrainy jest nierozsądne – podkreśla Parafianowicz.
Trzaskowski: "Osłabić Putina"
Wypowiedź prezydenta Ukrainy skomentował Rafał Trzaskowski. - W Polsce wszystkie siły polityczne powinny być zgodne co do tego, by osłabiać Władimira Putina – podkreślił.- Przede wszystkim bym chciał, żeby w Polsce nikt się nie angażował w kampanię po stronie Putina. I powiedzmy sobie to szczerze i wprost. Znaczy każdy, kto w tej chwili mówi o tym, że Ukraina nie powinna być w NATO, tak naprawdę sprzyja Putinowi, dlatego że to Putin próbuje wszystkich przekonać w Europie, że Ukraina nie powinna być w NATO ani w Unii Europejskiej – dodał prezydent Warszawy i kandydat KO na prezydenta.
Do sprawy odniósł się również wiceprezes PiS Mateusz Morawiecki. - Prezydent Ukrainy niech się zajmie sprawami Ukrainy, a my sami wybierzemy naszego prezydenta. Ma prawo – i nawet obowiązek – zabiegać o interesy swojego kraju, ale to my decydujemy tutaj, kto jest kandydatem i kto ma jakie poglądy w sprawach najbardziej zasadniczych – powiedział były premier w radiu Wnet.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski