"Niemiodowy" miesiąc Tuska [OPINIA]

O miesiącu rządu Donalda Tuska można powiedzieć wiele, ale nie to, że był miodowy. Odwrotnie - to były jedne z najbardziej dynamicznych i najcięższych czterech tygodni w historii Polski po 1989 roku. Przede wszystkim ze względu na twardość polityki nowego gabinetu - pisze dla Wirtualnej Polski prof. Marek Migalski.

Dokładnie 13 grudnia rząd Donalda Tuska został zaprzysiężony. Tusk premierem jest już od miesiąca
Dokładnie 13 grudnia rząd Donalda Tuska został zaprzysiężony. Tusk premierem jest już od miesiąca
Źródło zdjęć: © GETTY | NurPhoto
Marek Migalski

13.01.2024 20:46

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Można się było tego spodziewać już po tym, gdy dowiedzieliśmy się, kto zasiądzie w rządzie. Zaraz po ujawnieniu nazwisk nowych ministrów pisałem, że zaskakująco mało jest w nim fachowców, którzy znają się na swoich resortach, natomiast dominują politycy z krwi i kości.

Przewidywałem, że jest to spowodowane tym, iż premier nie chce patronować grupie specjalistów, którzy będą wprowadzać swoje od dawna przemyślane idee i realizować skomplikowane reformy w powierzonych im obszarach życia społecznego, lecz pragnie kierować grupą twardych polityków, gotowych realizować jego politykę.

To dlatego - argumentowałem - szefem resortu kultury został spec od służb specjalnych i spraw wewnętrznych, ministrem zdrowia - polonistka, a zarządcą w sprawach nauki - znawca żeglugi morskiej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

I chyba się nie myliłem, bo rzeczywiście gabinet Tuska rozpoczął z impetem i przytupem.

Nie jestem prawnikiem, żeby oceniać prawidłowość odbicia z rąk pisolubnych media-workerów telewizji publicznej i radia publicznego (oraz Polskiej Agencji Prasowej), ale jako politolog muszę przyznać, że skuteczność i brutalność tej akcji musiała robić wrażenie na postronnych.

Nie było cackania się z okupującymi budynki pisowskimi galeriankami czy odwiedzającymi ich posłami kiedyś Zjednoczonej Prawicy. Co prawda unikano otwartej przemocy, ale od samego początku było wiadomo, że ich opór zostanie złamany i media publiczne będą szybko odspawane od PiS.

Nieudolne próby włączenia się do gry prezydenta jedynie wyostrzały to wrażenie skuteczności nowej ekipy rządzącej.

Depisizacja nastąpiła także w innych obszarach życia społecznego, a walec nowej koalicji wciągał pod siebie coraz to nowych funkcjonariuszy byłego układu - kolejni nominaci Kaczyńskiego tracili swoje stanowiska i żegnali się z wysokimi uposażeniami. Powołano sejmowe komisje śledcze, które już zaczęły pierwsze przesłuchania - jest oczywiste, że efekty ich prac będą bolesne dla PiS.

Najbardziej spektakularnym aktem w tym spektaklu anihilacji skutków rządów Zjednoczonej Prawicy było doprowadzenie do zatrzymania i uwięzienia Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.

Trzeba przyznać, że wyprowadzenie ich w kajdankach z Pałacu Prezydenckiego, gdzie myśleli, że są bezpieczni i będą mogli miesiącami korzystać z ochrony gospodarza, było spektakularne i przejdzie do historii polskiej polityki, ale też rozrywki. Bo było to wydarzenie nadzwyczajne - zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę to, co mogło się stać, gdyby na czas do Pałacu wrócił Andrzej Duda i wydał swoim ochroniarzom polecenie odbicia obu przestępców.

Tak, przez ten miesiąc działo się wiele i wszystko wskazuje na to, że w najbliższej przyszłości dziać się będzie jeszcze więcej.

Za progiem wybory do Parlamentu Europejskiego, a wcześniej do samorządów. Kampania nie będzie sprzyjać uspokojeniu nastrojów. Druga strona też nie odpuszcza i gra na najwyższych emocjach, czego dowodem był marsz 11 stycznia, podczas którego prezes PiS stwierdził, że nowy rząd nie jest polski i zasugerował, iż wybory nie były uczciwe. Stało się to zresztą w dniu, w którym obsadzona w całości przez neo-sędziów izba Sądu Najwyższego… Stwierdziła ważność elekcji z 15 października. "Co za niewdzięcznicy!" - mógł pomyśleć Kaczyński.

Nowy rząd nie był jednak przez ostatni miesiąc zbyt dynamiczny w realizacji większości wyborczych obietnic.

Chyba między bajki możemy włożyć zapewnienia Tuska, że w ciągu pierwszych stu dni zrealizuje sto konkretów przedstawionych na jednej z konwencji wyborczych.

Ale na pewno nie ustanie w realizacji części innego zapewnienia - tego, które zostało ujęte w formule: "zwyciężymy, rozliczymy, zadośćuczynimy i pojednamy". Pierwsza obietnica został spełniona, druga właśnie dokonuje się na naszych oczach, trzecia być może już wkrótce nadejdzie. Ale w materializację ostatniej raczej bym nie wierzył. Zwłaszcza, gdyby miała dotyczyć działaczy i polityków PiS, a nie zwykłych wyborców. Czekają nas zatem kolejne "niemiodowe" miesiące.

Dla Wirtualnej Polski prof. Marek Migalski*

*Marek Migalski jest politologiem, prof. Uniwersytetu Śląskiego i byłym europosłem (2009-2014). Wydał m.in. książki: "Koniec demokracji", "Parlament Antyeuropejski", "Nieudana rewolucja. Nieudana restauracja. Polska w latach 2005-2010", "Nieludzki ustrój", "Mgła emocje paradoksy", "Naród urojony".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
donald tuskrządkoalicja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2633)