Świat"Na pokładach tupolewów zwykle jest wiele dokumentów"

"Na pokładach tupolewów zwykle jest wiele dokumentów"

Kilka tysięcy stron dokumentów znalezionych na miejscu katastrofy prezydenckiego samolotu nie zaskakuje, bo na pokładach samolotów takich jak Tu-154M znajduje się zwykle wiele dokumentów w formie papierowej - uważają eksperci z dziedziny lotnictwa.

"Na pokładach tupolewów zwykle jest wiele dokumentów"
Źródło zdjęć: © PAP/EPA

Międzypaństwowy Komitet Lotniczy przedstawił w Moskwie dokumenty z prezydenckiego Tu-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem. Zostaną one przekazane akredytowanemu przy MAK przedstawicielowi Polski, pułkownikowi Edmundowi Klichowi. Przekazanych zostanie łącznie 251 dokumentów, w sumie 10 tys. stron, zajmujących 9 pudeł. Są to m.in. instrukcje, dokumenty nawigacyjne, tablice, schematy, wykazy. Nie ma wśród nich książki napraw i przeglądów maszyny, która na razie pozostanie w MAK do dalszych badań.

Wydawca miesięcznika wojskowego "Raport" Wojciech Łuczak powiedział, iż w związku z materiałami znalezionymi w miejscu tragedii nie należy "spodziewać się rewelacji". Jak dodał, w każdym samolocie piloci muszą mieć do dyspozycji pełną instrukcję dotyczącą wszystkich systemów pokładowych. - Każdy system musi być opisany, bo załoga może mieć jakieś problemy w powietrzu i musi mieć instrukcje, dlatego wozi się je na pokładzie - zaznaczył.

- Tupolew jest samolotem starego typu, więc większość materiałów było utrwalonych w formie papierowej. W nowszych samolotach instrukcje te często są w formie elektronicznej - zaznaczył ekspert. Dodał jednak, że nawet w nowych typach maszyn przechowywane są dokumenty papierowe, gdyż piloci muszą mieć dostęp do schematów także w przypadku awarii elektroniki samolotu.

Łuczak powiedział, iż, biorąc pod uwagę złożoność mechanizmów w samolocie, pod względem objętości zaprezentowanych dokumentów nie jest bardzo dużo. - W wyjaśnianiu przyczyn katastrofy materiały te będą miały raczej znaczenie pomocnicze - zaznaczył.

Również sekretarz Krajowej Rady Lotnictwa Tomasz Hypki ocenił, że ilość dokumentów znalezionych w szczątkach tupolewa nie jest zaskakująca. - Objętość tych dokumentów pokazuje jednak, jaka jest skala dokumentacji koniecznej do zbadania i wyjaśnia pośrednio długość prowadzonego postępowania - powiedział. Dodał, że komisja rosyjska musiała zapoznać się z tymi materiałami, a wcześniej je przetłumaczyć.

- Dokumentacja ta okaże się przydatna przy analizowaniu przygotowania lotu i stosowanych procedur - powiedział Hypki. Ocenił, iż bardzo istotna może okazać się także będąca w posiadaniu MAK książka eksploatacyjna zawierająca zapis przeglądów i napraw samolotu, gdyż pozwoli ustalić, jaki był stan samolotu nie tylko przed katastrofą, ale także wcześniej.

Łuczak wskazał natomiast, że materiały z pokładu tupolewa powinny mieć swoje duplikaty "w kilku miejscach na ziemi" - na przykład w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego. Jego zdaniem zapisy z księgi eksploatacyjnej są przez komisję rosyjską także porównywane z dokumentacją przechowywaną w miejscach, gdzie serwisowano tupolewa.

Jak poinformowano, poza dokumentami z samolotu przekazane zostaną: AIP Rosji, tj. zbiór informacji aeronawigacyjnych, oraz kopie wyników analizy paliw i smarów, liczące 20 stron. Przedstawione materiały zostaną prawdopodobnie jeszcze w środę przesłane do ambasady RP w Moskwie, a następnie pocztą dyplomatyczną do Polski. MAK zapowiedział, że przygotowuje kolejne materiały, o które prosił nasz kraj.

W lipcu przedstawiciel Polski akredytowany przy MAK wystosował pismo do władz Komitetu, w którym poprosił o udostępnienie różnych materiałów z badania przyczyn i okoliczności smoleńskiej katastrofy, a także zażądał respektowania jego praw i dostępu do dokumentów, zgodnie z regulacjami międzynarodowymi. Klichowi chodziło m.in. o akty prawne regulujące organizację lotów na terytorium Rosji, dokumentację lotniska w Smoleńsku, raport z oblotu technicznego tego lotniska po katastrofie i zapis rozmów z wieży kontroli lotów w dniu wypadku.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (71)