Anna mówi, że wreszcie ktoś ją zauważył. Wcześniej, jako niepełnosprawna, czuła się pomijana. Tomkowi, studentowi prawa, odpowiada polityka, którą nazywa patriotyczną. Józef nie cierpi, gdy ktoś pluje na krzyż, bo co niedzielę chodzi do Kościoła. Łączy ich jedno. Głosują na PiS. Czy Kaczyński stworzył, jak Tusk dwanaście lat temu, partię dla (prawie) każdego Polaka?
Jak Polska długa i szeroka, we wsiach i dużych miastach, na wschodzie i zachodzie, znajdą się ci, którzy głosują na partię Kaczyńskiego. Są jednak miejsca, gdzie inna opcja niemal nie istnieje. Jak podkarpackie czy podlaskie wsie, które są dzisiaj bastionami rządzącej partii.
Jednak dwanaście lat temu Polaków przekonała PO Donalda Tuska. Była po trochu dla każdego. Trochę miała w sobie liberalizmu, trochę konserwatyzmu, trochę Europy, trochę pokoju z Kościołem, trochę socjalu, trochę reform i inwestycji. Stąd jej sukces, bo najbardziej przeszkadzała tylko twardemu, prawicowemu elektoratowi.
Czy ta sztuka udała się dzisiaj Jarosławowi Kaczyńskiemu? Czy stworzył partię, która jest niemal dla każdego, z tą różnicą, że najbardziej przeszkadza wielkomiejskim liberałom i lewicy?
Na wsiach i w miastach
Na podlaskich wsiach nie ma znaczenia spór wokół sądów i trybunałów, nie ma obaw o stan polskiej demokracji. Obce są postulaty, żeby zaprzestać wydobycie węgla, nie ma protestów klimatycznych. Nikt nie myśli, by pozwać państwo za smog. Nie zaprząta sobie głowy związkami partnerskimi.
Tam spotykam Annę, Józefa i Janinę.
O tym dyskutuje się w dużych miastach, gdzie wyborcy PiS są mniejszością, drugą siłą. Głosują na tych samych polityków, co rodacy w bastionach, jednak przekonuje ich co innego. Rzadziej patrzą w portfel, a częściej na ideały.
Tam spotykam Tomka. Studenta prawa.
Bo coś ludziom dają
Bo dobrze rządzą, gospodarka się podniosła i będzie lepiej. Starają się o zwykłych, prostych ludzi. Robią dużo, zmiany są widoczne i coś ludziom dają. Człowiek jest spokojniejszy o rodzinę i o własne jutro. Bo nigdy nie żyło się tak dobrze, jak teraz.
To tylko kilka odpowiedzi z tych, które wyborcy PiS udzielili w przeprowadzonym przez CBOS badaniu. Mówili o tym, dlaczego głosują właśnie na tę partię.
Bo są uczciwi i spełniają obietnice. Jako pierwsi dbają o biedniejszych. Bo jestem pewny, że ze mną się liczą. Popierają takie wartości jak ja, czyli Bóg, honor i ojczyzna. Chronią godność rodziny przed ideologią LGBT. Bo nie lubię komuchów.
To dalsze odpowiedzi.
Anna, rencistka, Podlasie: Jesteśmy zauważalni
Jest lepiej, niż było. Nie można narzekać. Jestem zadowolona z tego, że dzieci pieniądze mają. Pięćset złotych to dużo. Ten rząd robi coś dla osób niepełnosprawnych, a tamci nic. Nic absolutnie, bo sama wiem. Mam z tym styczność. Czy wcześniej ktoś się martwił o niepełnosprawnych? Nawet nie wspominał.
Ten rząd ma dla każdego po trochu. Dostał górnik, dostał policjant, dostała pielęgniarka, dostał nauczyciel, dostały dzieci, osoby niepełnosprawne, renciści. Uważam, że ten rząd bardzo dobrze to robi. Nie tak, że worek rozwiązuje i jednej sferze daje, ale każdemu po trochu.
My, niepełnosprawni, jesteśmy zauważalni w społeczeństwie. Przedtem tak nie było. Widzę, że ludzie szanują tych posłów, ten rząd. Jak oni robią dla nas, to i my musimy wspierać, bo wspierać się trzeba. Wie pan, dobry gospodarz nawet dla psa rzuci.
W obronie dumy i godności
Poparcie PiS rośnie, choć trzon elektoratu pozostaje niezmienny. Profesor Henryk Domański mówi, że najliczniej reprezentowany jest wśród rolników, robotników i pracowników fizycznych. - To kategorie, które określa się mianem klas niższych - zauważa. - Jeżeli wyjdziemy poza taką strukturę, to są jeszcze emeryci i renciści.
Przekonuje ich to, o czym politycy PiS mówią od początku. Bo mówią o przywracaniu godności, dumy i honoru. Przyciąga to tych, którzy mają w sobie poczucie niezasłużonej krzywdy. Rozczarowania, związanego głównie z transformacją, własnym ubóstwem.
- Po drugie polityka wydatków socjalnych i wspierania budżetu rodzin - stwierdza Domański. - To główne czynniki.
Jednak wśród wyborców PiS-u są również osoby wykształcone, z wielkich miast, studiujące albo zajmujące już wysokie stanowiska. Nie można powiedzieć, że mają to samo poczucie krzywdy, a głosują przecież na tych samych polityków.
- Bardziej oddziałuje na nich ideologia odwołująca się do patriotyzmu, identyfikacji z narodem, historii, podkreślająca rolę Polski w świecie - mówi Domański. - poczucie, że to partia, która broni polskiej państwowości.
Józef, kierowca, Podlasie: Boga chcą zniszczyć
Nie będę na złodziei głosował. Co PiS obiecał, to spełnił. Teraz jeszcze emerytury mają zwiększyć. PO doprowadziło Polskę do ruiny. Ale na wsiach też ludzie na nich głosują i do Kościoła chodzą. Ja pytam, co wam się widzi w tym PO? Oszukali naród.
Teraz władza jest za ludźmi, bo chce, żeby dla wszystkich był dobrobyt. Tamci nie chcieli, tylko sami się bogacili. Przecież Kwaśniewski ile nałapał? Komorowski ile? Oni są tacy bogaci, że dajcie spokój. No a kto powie, że Kaczyński coś ma? Nikt. Bo on nic nie ma.
Ostatnio podobało mi się, co mówił facet, którego pokazywali w telewizji. Mówił, że bez wiary daleko nie zajdziecie. Tak jest, wiara musi być, człowiek musi w coś wierzyć. Tylko oni (przeciwnicy PiS - przyp. red.) Boga chcą zniszczyć. Nie można ze znaku krzyża świętego się wyśmiewać, z Matki Boskiej szydzić.
Po pierwsze bezpieczeństwo
Sama nazwa również ma znaczenie. PiS, czyli Prawo i Sprawiedliwość. Jak zauważa profesor Domański, buduje swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa. Jest etykietą stabilności i ładu. - Przez akcent na egzekwowanie prawa, na walkę z przestępczością - stwierdza.
- Reprezentantem tej opcji jest Zbigniew Ziobro, który w polskim kontekście funkcjonuje jak odpowiednik szeryfa - tłumaczy. - Przeciętny wyborca myśli, że minister sprawiedliwości i prokurator generalny musi być taki, żeby prawo działało skutecznie.
Poczucie bezpieczeństwa idzie zaś dalej. Jest to materialne, które mają gwarantować wszelkie świadczenia wypłacane przez państwo. Ale są również zagrożenia, które napłynąć mogą z zewnątrz, osłabić naszą suwerenność. Przed nimi również PiS chce chronić.
- Jedną z konsekwencji tych postaw jest, delikatnie rzecz ujmując, negatywny stosunek do imigrantów - stwierdza Domański. - Potencjalne zagrożenie napływem uchodźców jest jednym z czynników, które sprzyjały PiS-owi. Polityka ochrony naszej tożsamości narodowej jest oceniana jako zgodna z interesem społecznym.
Tomek, student prawa, Warszawa: Jestem konserwatystą
Jestem konserwatystą, podoba mi się polityka historyczna, patriotyczna i tożsamościowa. Polska jest dzisiaj krajem bezpiecznym. Bezpieczeństwo socjalne też jest istotne, dzięki temu możemy myśleć o zwiększeniu dzietności, która w większości krajów rozwiniętych w Europie jest katastrofalna.
Nie podoba mi się natomiast nadmierny socjalizm. Jest potrzebny, ale tylko do pewnego stopnia. Gdybym mógł coś zmienić, to zamiast 500+ na drugie dziecko, zmniejszyłbym podatki i składki dla przedsiębiorców i pracowników. Byłoby to premiowanie pracowitych, a nie dotowanie bezrobotnych.
Jestem nieco bardziej liberalny niż PiS, jednak mam poczucie, że to partia mimo wszystko propaństwowa. Nie potrzeba nam ograniczania immunitetu sędziom, regulacji zawodu dziennikarza, ale nie są to kwestie pierwszoplanowe. Dużo ważniejsza była skuteczna walka z mafią paliwową, luką VAT czy wyłudzaniem kamienic w Warszawie.
Władza, która nie jest elitą
Dystans, a właściwie jego brak. To jest to, co polityków PiS zbliża do ludzi, dosłownie. Profesor Domański ocenia, że dystans skracają oni bardzo umiejętnie. Podkreślają to, gdy przyjeżdżają na spotkania z wyborcami. Często na ich czele stoi wtedy Jarosław Kaczyński. Takich rzeczy nie robiło ani PO, ani żadna inna partia.
- Jest to swego rodzaju demokracja egalitaryzująca - ocenia Domański. - Liderzy są odbierani jako swoi ludzie, tacy, z którymi można pogadać. Niektórzy kojarzeni są przez to z prostotą, ale ich się lubi po prostu.
To zaś przeciwieństwo wizerunku polityków PO, którzy, zdaniem Domańskiego, są kojarzeni raczej z inteligencją, wyższą klasą rządzącą. Dzieli ich dystans od wiejskiego wyborcy, który widział mieszkającego w dworku ministra spraw zagranicznych.
- PO nie potrafiła, albo też nie chciała, zrezygnować z eksponowania wyższości. Przeciętny wyborca dalej wie, że nie znajdzie wspólnego języka z obecną kandydatką na urząd premiera - puentuje Domański. - Wśród liderów PiS-u tego nie widać.
Janina, emerytka, Podlasie: Dzisiaj pieniądz mam swój
Z czego ja bym żyła, gdyby to były dawniejsze czasy? Miałam wtedy 320 złotych emerytury. Trzeba było z tego za dom zapłacić, wszystkie rachunki, jedzenie i leki, bo na lek musi być. Gdyby nie córka, to bym wtedy chleba nie oglądała.
Musiałabym chodzić i prosić, tak jak ludzie kiedyś chodzili. Pamiętam, jak emeryt szedł na kolanach do pomocy społecznej. Błagał, żeby na ten kawałek chleba mieć.
Dzisiaj mam pieniądz swój. Niedużo, ale mam. Na opłaty mi wystarcza. Jak jest większy problem, to córkę proszę, cały czas pomóc może. Ile teraz mam? 740 złotych na miesiąc wychodzi. Ale wszystkim jest lżej, dzieciom lżej i emerytom też.
Oto efekt władzy
PO jest na wsiach niemal niewidoczne, nie tylko na płotach, ale też w wynikach wyborów. Co może zrobić, żeby konkurować z PiS-em? Mniej więcej to samo, co PiS. Tyle że jak tłumaczy profesor Domański, wtedy wyborcy uznają, że po co głosować na inną partię, która oferuje to samo, skoro jedna jest sprawdzona.
- Działa tu tzw. mechanizm wozu z orkiestrą - zauważa Domański. - Czyli wyborcy przyłączają się do prawdopodobnego zwycięzcy wyborów.
Zauważa również inny, w jego oczach bardzo istotny problem PO. Jest nim brak zmiany pokoleniowej, bo na czele stoją wciąż ci sami ludzie, jak Małgorzata Kidawa-Błońska i Grzegorz Schetyna.
- PiS ma Jarosława Kaczyńskiego - mówi Domański. - Jednak drugi szereg partii, na przykład sekretarze stanu w ministerstwach, są młodymi ludźmi.
Również sam premier, choć nie tak młody, to jednak kilkanaście lat temu zupełnie nieznany był z polityki. To sprawia, że też odbierany jest pozytywniej.
- PO jest impregnowana na napływ młodych ludzi, jej brak otwartości jest blokadą sukcesu - stwierdza Domański. - Kojarzy się w dalszym ciągu z dążeniem do obrony stanowisk i własnych interesów ze strony liderów.
Łatwiej ciągnąć w górę, niż w dół
Kilka składowych, które budują przewagę PiS, zauważa doktor Jarosław Flis. - Pierwsza to składowa ideowa, czyli to, że jest partią umieszczoną w bardzo wygodnym miejscu na scenie politycznej - mówi.
Na czym polega to wygodne miejsce? Jak wyjaśnia dr Flis, w podziale politycznym istnieją dwie kluczowe osie sporu. Jedna dotycząca ekonomii, a druga obyczajów i tożsamości. Na każdej spór toczy się o to, czy lepszy jest indywidualizm, czy wspólnota.
Tradycyjny podział na lewicę i prawicę polegał na tym, że dla prawicy w dziedzinie obyczaju ważniejsza była wspólnota, rodzina, a w ekonomii indywidualizm, wolny rynek. Dla lewicy odwrotnie, czyli wspólnota w ekonomii, a w obyczajowości indywidualne sumienie.
- To się odwróciło - zauważa Flis. - Teraz główna oś sporu toczy się nie w lewo i prawo, ale w górę i w dół. To znaczy, że z jednej strony są robotnicy i chłopi, a z drugiej strony są nauczyciele i przedsiębiorcy.
Zdaniem Flisa, PiS ustawiony jest w roli obrońców tych pierwszych, co daje im ogromną przewagę już na starcie. - Wszędzie na świecie ludzi na dole drabiny społecznej jest po prostu więcej - stwierdza.
Swoi chłopcy i aroganccy inteligenci
Jedni cenią pomoc, którą widzą w swoich portfelach, inni to, że politycy mówią o wierze i bronią Kościoła. - Wyborcy doceniają, że zrobili rzeczy, o których tamci mówili, że się nie da - wymienia dalej Jarosław Flis. - Nie patrzą na nich z góry, nie są tacy, jak pozostali.
Choć ci pozostali też robili wszystko, żeby nie patrzeć z góry. Jak Donald Tusk w 2007 roku. - Tusk wkładał wtedy kolosalny wysiłek w to, żeby pokazać, że jest zwykłym chłopakiem z podwórka, a warszawski, arogancki inteligent to Kaczyński - mówi Flis. - Teraz opozycja nie potrafi tego wykorzystać.
Odzwierciedlenie w rzeczywistości znajduje, jego zdaniem, powiedzenie, że wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem. Bo Kaczyńskiemu udało się rozdrażnić tych, którzy drażnili ogół wyborców.
- Pewnym paradoksem jest to, że ci, którzy byli rozeźleni na aroganckich, warszawskich inteligentów, wybrali szczególnie aroganckiego, warszawskiego inteligenta. Dlatego, że jest znienawidzony przez wszystkich pozostałych, warszawskich inteligentów - puentuje Flis.