ŚwiatMiliardy dolarów wyrzucone w błoto. "Czas skończyć wojnę z narkotykami"

Miliardy dolarów wyrzucone w błoto. "Czas skończyć wojnę z narkotykami"

Agenci DEA niszczą nielegalną plantację marihuany w Kolorado
Agenci DEA niszczą nielegalną plantację marihuany w Kolorado
Źródło zdjęć: © Getty Images | Joe Amon
Katarzyna Łapczyńska
18.03.2022 10:56

Amerykańska organizacja Drug Policy Alliance, która opowiada się za zakończeniem wojny z narkotykami, szacuje, że rocznie USA wydają na ten cel ponad 50 mld dolarów. Tymczasem w wielu stanach USA liberalizuje się prawo dotyczące narkotyków. Aktywiści uważają więc, że pora na zracjonalizowanie walki z narkobiznesem.

Podczas spacerów po Miami często można chwycić w nozdrza specyficzny zapach marihuanowego dymu. Floryda to jeden ze stanów, w których dozwolone jest korzystanie z produktów konopnych w celach medycznych. Począwszy od roku 2019, po zmianach w prawie, Departament Zdrowia na Florydzie publikuje dane na temat sprzedaży konopi. Wynika z nich, że w pierwszych miesiącach po legalizacji marihuany popyt wzrósł trzykrotnie.

Kolejny spory wzrost sprzedaży marihuany medycznej odnotowano w momencie wybuchu pandemii koronawirusa - o niespełna 50 proc. Tłumaczono to tym, że części społeczeństwa środek ten pomaga w walce ze stresem i depresją w epoce COVID-19.

Dane z Florydy wskazują, że tygodniowo sklepy sprzedają marihuanę medyczną o wartości ponad 5 mln dolarów. Część placówek, będąc świadomych ogromnej liczby turystów w Miami czy Orlando, stara się ich zaprosić na "palenie". W tym słonecznym stanie co najmniej 300 tys. osób posiada medyczne zezwolenie na stosowanie środka, za którego posiadanie w wielu państwach można trafić do więzienia.

Czy doczekamy się końca wojny z narkotykami?

Floryda, ze względu na swoje położenie, od lat stanowi wręcz otwartą bramę dla przemytników narkotyków. Ci wykorzystują do tego liczne porty, wpływające do nich statki, prywatne jachty, ale też samoloty. Następnie narkotyki przewożone są do innych miast i stanów w USA - zwłaszcza Nowego Jorku i Atlanty.

Amerykanie od lat walczą z narkobiznesem. Swego czasu prezydent Richard Nixon określił je mianem "wroga publicznego numer jeden". To właśnie on apelował do Kongresu w roku 1971, by zwiększyć środki na zapobieganie narkomanii i leczenie tych, którzy zdążyli się uzależnić.

Od tamtych wydarzeń minęło ponad 50 lat i coraz częściej Amerykanie zastanawiają się, czy walka z narkobossami ma sens. Organizacja Drug Policy Alliance, która opowiada się za zakończeniem wojny z narkotykami, obliczyła koszty działania różnych amerykańskich urzędów antynarkotykowych. Szacuje ona, że rocznie USA wydają na ten cel ponad 50 mld dolarów.

Inne źródła mówią, że USA w ciągu ponad 50 lat wydały na wojnę z narkotykami ponad 1 bilion dolarów. Tymczasem zakazane środki wciąż trafiają do kraju. Zmieniają się tylko narkobossowie, którzy dorabiają się na nich fortun. Amerykanie zabili Pablo Escobara, po czym pierwsze skrzypce zaczął grać kartel z Cali. Następnie do głosu doszli Meksykanie - Miguel Angel Felix Gallardo, Amado Carrillo Fuentes czy Joaquin Guzman Loera.

Ten ostatni, znany jako "El Chapo", od kilku lat siedzi w więzieniu. Mimo to kartele w Meksyku mają się dobrze, wciąż przemycają ogromne ilości narkotyków do USA, a prym wiodą w tym synowie "El Chapo". Amerykańskie organy oferują nawet pokaźne nagrody za pomoc w ich schwytaniu.

Wojna z narkotykami nic nie daje?

- Co nam to daje? - to pytanie zadał Aaron Hilton, aktywista popierający zakończenie walki z narkotykami w USA. Jego matka była uzależniona i jak sam mówi, "wybrała bieganie po ulicach za narkotykami". Aż w końcu przedawkowała. Zażyła zbyt dużą liczbę leków przeciwbólowych, które otrzymała na receptę. Dla części Amerykanów to jedna z form narkomanii. Całkowicie legalna.

To właśnie śmierć matki przekonała Hiltona do tego, że wojna z narkotykami, której założenia nakreślono jeszcze w latach 70. XX wieku, jest nieskuteczna. Dlatego jego organizacja stara się zdobywać poparcie dla swojego pomysłu.

Przyklaskują mu nawet policjanci, czyli ci, którzy przez lata uganiali się po ulicach za dilerami narkotyków. - Jesteśmy zaangażowani w tę wojnę od tak dawna, a nie daje efektów. Narkotykami powinni się zajmować lekarze i terapeuci, a nie policjanci - powiedział emerytowany funkcjonariusz Neill Franklin, cytowany przez portal npr.org.

USA królestwem narkotyków?

Biały Dom oszacował, iż w roku 2020 w USA z powodu przedawkowania zmarło ponad 88 tys. obywateli, co stanowi nagły wzrost. Władze tłumaczą go pandemią koronawirusa, przez którą dla wielu Amerykanów narkotyki stały się jedyną rozrywką. Równocześnie USA są państwem, które zajmuje pierwsze miejsce pod względem liczby osób przetrzymywanych za przestępstwa narkotykowe. Szacuje się, że stanowią oni połowę więźniów.

- Najlepsze wyniki uzyskuje się, gdy osobę uzależnioną leczy się, a nie wsadza do więzienia - stwierdziła dr Nora Volkow, która była szefową Narodowego Instytutu ds. Narkomanii. Jej zdaniem, wojna z narkotykami okazała się niszcząca nie tylko dla uzależnionych, ale też dla ich rodzin.

USA na przestrzeni lat wydały fortunę na walkę z narkotykami, zapominając o edukacji, przeciwdziałaniu i finansowaniu leczenia osób uzależnionych - twierdzą osoby związane z takimi organizacjami jak Drug Policy Alliance. Amerykanie zaczynają to dostrzegać.

W roku 2020 Oregon stał się pierwszym stanem, w którym odstępuje się od karania za posiadanie niewielkiej ilości narkotyków, takich jak heroina czy metamfetamina. Czy to zapowiedź zmian? Prezydent Joe Biden, który jeszcze w latach 90. był autorem kontrowersyjnej ustawy o przestępczości, w kampanii wyborczej twierdził, że "nikt nie powinien być więziony za bycie uzależnionym". Poparł też ogólnokrajową dekryminalizację marihuany.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (10)
Zobacz także