PublicystykaMarszałek Senatu mówi, że PiS potrzebuje nowego programu, bo stary już zrealizowało. Serio?!

Marszałek Senatu mówi, że PiS potrzebuje nowego programu, bo stary już zrealizowało. Serio?!

Zaskakujące, że doświadczeni politycy wypowiadają opinie, które tak banalnie łatwo zweryfikować. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski stwierdził, że PiS zrealizowało już cały program z 2015 r. Wyliczenie niezrealizowanych obietnic PiS to jak kopanie leżącego, no ale sam Pan chciał, Panie Marszałku.

Marszałek Senatu mówi, że PiS potrzebuje nowego programu, bo stary już zrealizowało. Serio?!
Źródło zdjęć: © facebook | Senat RP
Kamil Sikora

- Oczywiście, że będziemy mieli nowy program - powiedział Marszałek Senatu Stanisław Karczewski w porannej rozmowie w Polskim Radiu. I sam zadał sobie pytanie "dlaczego?", na które zapowiedział. Chciałoby się rzec, że bez zastanowienia. - Bo ten program, który przedstawiliśmy, łącznie z kampanią prezydenta Andrzeja Dudy, z panią premier Beatą Szydło, przedstawialiśmy w 2015 r., rząd premier Beaty Szydło i premiera Mateusza Morawieckiego właściwie zrealizował. Jeśli jakieś rzeczy są niezrealizowane, to są w toku, trwają, to o czym mówił pan premier - tłumaczył.

Serio?!

"Oh, really?!" - można zakrzyknąć za komikami z kultowego amerykańskiego "Saturday Night Live". Zacznijmy od poprawy sytuacji w służbie zdrowia. Kolejki jak były, tak są, a cudowny lek nie zostanie zaaplikowany. - Sprawa ostatecznych decyzji co do sposobu finansowania służby zdrowia, czy likwidujemy Narodowy Fundusz, czy go nie likwidujemy - to sprawa na następną kadencję - mówił Jarosław Kaczyński latem 2017 r. Tymczasem likwidacja funduszu była ważnym elementem kampanii, który miał pomóc w rozwiązaniu problemów. NFZ został, problemy jeszcze się nawarstwiły, a rząd PiS musiał radzić sobie z kolejnymi protestami w służbie zdrowia.

Zapewne oszukani muszą się czuć mieszkańcy środkowego Pomorza i okolic Częstochowy. To tam miały powstać dwa nowe województwa. Zapewniali o tym w kampanii wszyscy święci z PiS. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, wprost przyznano, że ta obietnica nie zostanie zrealizowana.

Wciąż bez pomocy są też frankowicze. I tu pewnie marszałek Karczewski broniłby się tym, że ta sprawa jest w toku. Tyle, że nie widać jej końca, a przecież przez całą kampanię PiS powtarzało nam, że w przeciwieństwie do PO, która miała mówić "nie da się", oni mówią "da się". Tymczasem w sprawie kredytów w obcych walutach PiS regularnie odbija się od ściany. To dlatego, że przeszarżowało z obietnicami.

Tysiąc dronów Macierewicza

Podobnie jest w polityce zagranicznej. PiS obiecywało wejście do europejskiej i światowej pierwszej ligi. Tymczasem w Unii jesteśmy coraz częściej postrzegani jako "chory człowiek Europy", czego dowodem są kolejne decyzje KE czy Trybunału Sprawiedliwości UE. Na świecie też średnio rządowi idzie. Udało się wejść do Rady Bezpieczeństwa ONZ na 2-letnią kadencję, ale o naszych osiągnięciach cicho. Zorganizowaliśmy COP24, ale przy okazji pokazaliśmy się jako węglowy skansen. Nadal nie udało się wejść do G20, choć już ponad dekadę temu o tym, że "nam się to po prostu należy" mówili zarówno Lech, jak i Jarosław Kaczyński (prezes PiS przekonywał, że to przez minimalistyczną politykę rządu Tuska").

Kolejną niedotrzymaną, a właściwie złamaną obietnicą z kampanii w 2015 roku było nominowanie Jarosława Gowina na ministra obrony i obietnica, że tej funkcji nie obejmie Antoni Macierewicz. Jak się stało, wszyscy wiemy. A aktywność ministra znacząco wydłużyła listę niedotrzymanych obietnic rządu PiS. Macierewicz, poza wyjaśnieniem katastrofy smoleńskiej, obiecał m.in. zakup tysiąca dronów czy zakup śmigłowców transportowych dla armii.

Pieniądze

PiS obiecało też, że nie będzie podnosić podatków, a nawet je obniży (VAT z 23 do 22 proc.). Na razie VAT stoi w miejscu, a podatki są zmieniane w taki sposób, że duża część społeczeństwa płaci więcej. Koronnym przykładem jest tutaj kwota wolna od podatku, która zamiast po prostu podniesiona, została zmodyfikowana w taki sposób, że część podatników straciła. Narzucono też daninę solidarnościową i wprowadzono dodatkowe opłaty (np. prawo wodne). W efekcie obciążenia podatkowe wzrastają.

Jest też wiele pomniejszych obietnic, takich, których nie widać w liczbach i które trudno ocenić. Politycy PiS zapewniali, że nie będą władzą skromną, słuchającą ludzi, skupiającą się na służbie. Nagrody, rozbite limuzyny i sposób traktowania wszystkich, którzy nie zgadzają się z linią partii, pokazuje ile z tego zostało. Nie zlikwidowano też kart kredytowych w administracji publicznej, co obiecywał prezes Jarosław Kaczyński. Z kolei prezydent Duda nie doprowadził do zniesienia przepisu przewidującego sankcje karne za obrazę prezydenta.

"Słuchać i służyć"

W rozliczaniu obietnic PiS jest też ogromna szara strefa. Politycy PiS obiecywali różne rzeczy, ale nie dodawali, że jest tam gwiazdka, dopisek małym drukiem. Tak było z 500+, gdzie raz pojawiało się "na każde dziecko", a raz "na każde drugie i kolejne". W przypadku darmowych leków dla seniorów nie mówiono, że chodzi tylko o niektóre leki (w istocie ich katalog jest bardzo wąski). Więc teoretycznie nie skłamali, ale całej prawdy też nie powiedzieli.

Dlatego dobre samopoczucie i samozadowolenie marszałka Karczewskiego zaskakuje. I napawa obawami - skoro, zdaniem liderów PiS, udało się zrealizować niemożliwy do zrealizowania program powszechnego szczęścia, ogłoszony w 2015 roku, to co czeka nas w najbliższej kampanii? Wydaje się, że do obiecania zostaje już tylko baza na Księżycu i 300 słonecznych dni w roku.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)