Macierewicz mógł być szefem MON. Przez jego jedno zdanie PiS przegra wybory?
Do tej pory Antoni Macierewicz nie udzielał się za bardzo w kampanii wyborczej. A jeśli już się wypowiadał, trudno było doszukać się kontrowersji. Ale jednym zdaniem, które padło w Chicago, może zaprzepaścić szanse na samodzielne rządy i dobry wynik PiS w wyborach. Polityk zasugerował, że Donald Tusk był agentem Stasi, ministerstwa bezpieczeństwa NRD. - Takie wypowiedzi mogą PiS dużo kosztować. Skorzysta na tym Platforma - mówi WP prof. Norbert Maliszewski, specjalista ds. marketingu politycznego.
Antoni Macierewicz w Stanach Zjednoczonych prowadził kampanię wśród tamtejszej Polonii. W Chicago na jednym ze spotkań odpowiadał na pytania publiczności. Wybierał też te z zapisanych na kartce. - Tu jest takie miłe pytanie: "Czy jest prawdą, że Tusk był agentem Stasi?" - przeczytał polityk PiS. I odpowiedział: - To ja zostawiam, żeby państwo sami sobie po jego czynach na to odpowiedzieli.
Media niedawno informowały wstępnym kształcie rządu Beaty Szydło. Na czele ministerstwa obrony miałby stanąć właśnie Macierewicz. - Kierujemy publicznie do pani prezes Szydło dwa pytania i liczymy na odpowiedź. Czy pani Szydło podziela poglądy pana Antoniego Macierewicza, które wyrażał choćby podczas swojej ostatniej wizyty w USA? I drugie pytanie, znacznie istotniejsze: czy po tej amerykańskiej kompromitacji Macierewicza, jest on nadal kandydatem PiS na funkcję ministra obrony narodowej? - pyta doradca Ewy Kopacz Marcin Kierwiński z PO.
- Taki człowiek jak Macierewicz wpływa na wizerunek z jednej strony, z drugiej - może być szalenie niebezpieczny, jeśli chodzi o zarządzanie MON-em - dodaje minister w Kancelarii Premiera.
Eksperci są zgodni, że wypowiedź Macierewicza bardzo zaszkodzi PiS. - Od czasu wyborów prezydenckich partia zyskała 7-8 proc. wyborców, którzy mają dość rządów PO i głosują przeciwko Ewie Kopacz. PiS postąpiło bardzo mądrze wystawiając Beatę Szydło, która przyciąga takich ludzi. Ale zwiększona aktywność Antoniego Macierewicza i Jarosława Kaczyńskiego to powrót do PiS sprzed lat i zaprzepaszczenie skutecznej kampanii ugrupowania. PiS znów straszy sam sobą - mówi prof. Maliszewski.
Specjalista ds. marketingu politycznego uważa, że politykom PiS brakuje politycznej inteligencji. - Wydawało się, że prezes partii i Antoni Macierewicz zrozumieli już społeczne emocje. Pociągają za sznurki, ale sami się wycofali. Ale okazuje się, że na dłuższą metę tak nie potrafią. Ich błędy mogą kosztować PiS co najmniej utratę szansy na samodzielne rządzenie - podkreśla prof. Maliszewski.
Wypowiedź Macierewicza nie byłaby pierwszą w historii PiS, która zaprzepaściła szanse na wygraną w wyborach. Wystarczy przypomnieć słowa Jacka Kurskiego o "dziadku z Wehrmachtu" Donalda Tuska. W 2011 r. w kampanii prezydenckiej Jarosław Kaczyński stwierdził z kolei, że Angela Merkel została wybrana na stanowisko kanclerza Niemiec przez przypadek, co zdaniem wielu komentatorów przyczyniło się do porażki polityka.
- Takie wypowiedzi zniechęcają nawet wyborców PiS, którzy są w grupie tych bardziej umiarkowanych. To już tradycja, że ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego zawala kampanię po jednym zdaniu, które w zamyśle miało osłabić przeciwnika, a rykoszetem uderzyło w PiS - mówi prof. Ewa Pietrzyk-Zieniewicz. I dodaje, że wypowiedź Macierewicza na pewno odbije się na sondażach. - Po dobrej passie i wysokim poparciu wszystko może się źle skończyć dla PiS - podkreśla politolog.