Koniec wojny jeszcze w tym roku? "Rośnie amerykańska presja na Ukrainę"
Amerykańskie władze uważają, że nadchodząca kontrofensywa ukraińskiej armii może zakończyć się sukcesem. Z kolei przedstawiciele rządu w Kijowie są przekonani, że konflikt z Rosją zakończy się do końca roku. Wojskowi eksperci, z którymi rozmawiała WP, oceniają te wypowiedzi, jako możliwe do zrealizowania.
O ocenę dalszych losów konfliktu pytany był w amerykańskim Kongresie szef Pentagonu Lloyd Austin. Jego zdaniem, "Ukraina ma duże szanse na to, by jej wiosenna ofensywa zakończyła się sukcesem". Jego słowa odbiły się szerokim echem na świecie.
- Ukraińcy (...) przetrzebili ich zasoby pojazdów opancerzonych w sposób, jaki nikt nie mógł sobie wyobrazić. Dlatego widzimy teraz, że Rosja sięga po swoje czołgi T-54 i T-55 (...) to pokazuje, że ich zdolności się kurczą - powiedział sekretarz obrony USA.
I podkreślił, że Rosja ma też problemy z dostępnością amunicji artyleryjskiej. - Myślę, że zobaczymy zwiększenie intensywności walk na wiosnę, kiedy warunki dla prowadzenia manewrów się polepszą. I bazując na tych rzeczach, które zrobiliśmy i które nadal robimy, myślę, że Ukraina ma naprawdę dobrą szansę, by odnieść sukces - ocenił Austin.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z kolei minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" podtrzymał swoje wcześniejsze słowa, w których twierdził, że wojna zakończy się do końca roku. Ukraiński minister obrony oświadczył także, że aktualnie formowane są korpusy kontruderzeniowe. Dodał, że generałowie z NATO twierdzą, że ukraińskie plany natarcia są realne.
- Naszych uderzeń będzie według mnie kilka, ale zarówno ich kierunek, jak i natężenie oraz czas będzie wyznaczał sztab generalny. Teraz wiosenny grunt jest grząski, sprzęt kołowy nie przejedzie. Dlatego trzeba poczekać – powiedział Reznikow.
"To nie lekka presja, ale silny nacisk"
W ocenie płk. Macieja Matysiaka, byłego zastępcy szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego i eksperta fundacji Stratpoints, wypowiedzi obu urzędników w dużej mierze świadczą o presji na Ukrainę, by w ciągu najbliższych miesięcy zakończyć konflikt.
- Nie mówimy już o lekkiej presji, ale o silnym nacisku na ukraińskie władze. Jest to spowodowane tym, że następuje coraz większe wyniszczenie wojną Ukrainy, której nie stać na bardzo długie trwanie w konflikcie. Nie mają zaplecza finansowo-materiałowego, mogą liczyć jedynie na dostawy broni z Zachodu, gdzie prym wiodą Amerykanie. A tym kończą się środki z pakietu przyznanego przez Kongres prezydentowi Joe Bidenowi - mówi Wirtualnej Polsce płk Maciej Matysiak.
I jak dodaje, problem z dalszą pomocą mogą mieć nie tylko Amerykanie.
- Innych państw, w tym Polski, za niedługo nie będzie stać na kontynuację dostaw. Europejskim członkom NATO kończą się środki, które mogliby przekazać. Dalsza produkcja przy trudnej sytuacji gospodarczej wiąże się ze sporymi kosztami - uważa ekspert fundacji Stratpoints.
- Dlatego Zachód wywiera presję, by maksymalnie skutecznie wykorzystać obecnie wysyłaną na Ukrainę broń. Z kolei Kijów zapowiada zakończenie wojny do końca roku, bowiem chce mieć jak najlepszą kartę przetargową przy ewentualnym stole negocjacyjnym z Rosją. Rozmowy mogą się równie dobrze w tym roku rozpocząć i do końca roku zakończyć – dodaje.
Jego zdaniem, Amerykanie bezsprzecznie przygotowują na to ukraińskie władze.
- USA wiedzą, że jeśli Kijów nie spożytkuje w krótkim przedziale czasowym, od 3 do 6 miesięcy, tej pomocy z Zachodu, która obecnie się kumuluje, to później na froncie Ukraina może mieć kłopoty. Z tym, co ukraińska armia odzyska latem, będzie musiała zasiąść do stołu negocjacyjnego. Muszą odebrać jak najwięcej Rosjanom i stworzyć sobie warunki do dalszych działań – komentuje płk Maciej Matysiak.
"Walczyli w Bachmucie, szykowali się do ofensywy"
Także gen. Mieczysław Bieniek, były zastępca dowódcy strategicznego NATO uważa, że jest szansa na zakończenie wojny do końca roku.
- To dlatego Ukraina tak starannie przygotowuje się do ofensywy. A w narodzie ukraińskim jest nadal duża wola walki. Presja USA i państw Zachodu, żeby konflikt zakończył się jak najszybciej, jest obecna. Ale też sami Ukraińcy wiedzą, że muszą przeprowadzić zwycięską ofensywę, by mieć dobrą pozycję do negocjacji. Zachód, wysyłając bardzo mocne pakiety pomocowe, wierzy, że ukraińskiej armii to wyjdzie – mówi nam gen. Mieczysław Bieniek.
Zdaniem wojskowego, wiara w sukces ukraińskiego natarcia ma swoje solidne podstawy.
- Kluczowe znaczenie dla ukraińskiej ofensywy ma obecnie Bachmut. Po co były tam brutalne walki? Żeby zatrzymać rosyjską ofensywę i maksymalnie wykrwawić przeciwnika. W tym samym czasie ukraińska armia gromadziła siły i środki. Na Ukrainie pojawiły się niemieckie czołgi Leopard, gąsienicowe wozy bojowe Mardery, transportery opancerzone Bradley, systemy artyleryjskie i amunicja. Jednocześnie przeszkolono rezerwistów, nie tylko w Ukrainie, ale i w Polsce, Wielkiej Brytanii czy Niemczech – podkreśla gen. Mieczysław Bieniek.
I jak ujawnia, ukraińska armia przeprowadzała symulację ofensywy w Niemczech wspólnie z amerykańskimi i NATO-wskimi wojskowymi.
- Opracowywała kształtowanie pola walki, z uwzględnieniem informacji, gdzie Rosjanie trzymają rezerwistów i sprzęt artyleryjski. Ukraina, przy pomocy NATO, ma to dobrze rozpoznane. Celem jest odzyskanie terenów, które utraciła po 24 lutego 2022 r., czyli po rosyjskiej napaści. Czy im się to uda – nie wiadomo. Wtedy dopiero będą mogli usiąść do ewentualnych negocjacji – prognozuje rozmówca WP.
Według płk. Macieja Matysiaka, byłego wiceszefa SKW, Ukraina, żeby mieć dobrą pozycję negocjacyjną, musi zadać takie straty i tak przeprowadzić ofensywę, żeby Rosjanie nie zdecydowali się na nuklearną eskalację.
Będą dwa kierunki ofensywy?
- Uważam, że zdecydują się pójść w dwóch kierunkach. Przede wszystkim będą bić się o odzyskanie Donbasu, który ma bardzo duże znaczenie gospodarcze. Tam są bardzo duże zasoby przemysłowe, które będzie trzeba odbudować. A także bogate zasoby surowcowe, niezbędne dla ukraińskiej gospodarki. Muszą też na Wschodzie odblokować paraliż rolnictwa – ocenia ekspert fundacji Stratpoints.
Jego zdaniem, drugim możliwym kierunkiem natarcia będzie próba odcięcia mostu lądowego na Krym i przecięcia Rosjanom południowej trasy.
- Wymagałoby to uderzenia z kierunku zaporoskiego, bądź z północy na zachód w stronę Meilitopola i Mariupola, a dalej przebicia się w stronę Morza Azowskiego. Tak, żeby rozszerzyć i przejąć korytarz, by Rosjanie nie mogli wspierać swoich sił ogniem artyleryjskim. Ten wyłom musiałby mieć kilkadziesiąt kilometrów, najlepiej ok. 100 – uważa płk Maciej Matysiak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W kontrze do wypowiedzi amerykańskiego sekretarza obrony i ukraińskiego ministra, pojawiły się ostatnio informacje o deklaracji rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa.
Podczas spotkania sylwestrowego w czasie toastu miał powiedzieć: "sprawy będą znacznie trudniejsze. To zajmie bardzo, bardzo dużo czasu".
"Rosja będzie zapewniać, że da radę"
- Kreml stale będzie komunikował, że wojna może potrwać jeszcze długo. Putin na użytek wewnętrzny będzie przekonywał, że Rosja "da radę" i będzie grać na przetrzymanie. Jak będą napięcia w kraju – to je spacyfikują, zasypią front kolejnymi "mobikami" i wyczyszczą magazyny z poradzieckiego sprzętu – mówi płk Maciej Matysiak.
W podobnym tonie wypowiada się gen. Mieczysław Bieniek.
- Rosjanie twierdzą, że są w stanie prowadzić konflikt bardzo długo, ale to deklaracje na użytek wewnętrznej propagandy. Podczas II wojny światowej najpierw porządnie obrywali od Niemców, by potem się odbudować. Ale to nie jest ten czas. Deklaracja Pieskowa jest tak realna, jak zarzut pod adresem Zachodu, że dostarcza pociski uranowe i jest odpowiedzialny za eskalację konfliktu. Pocisk z zubożonym uranem a pocisk ze wzbogaconym uranem ma się tak samo, jak kryminolog do kryminalisty - ocenia gen. Mieczysław Bieniek.
W jego ocenie, Rosjanie cały czas przedstawiają retoryczne opowieści i straszą, a w rzeczywistości ich możliwości są na wyczerpaniu.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski