Komorowski nie owijał w bawełnę. "Szukali ciał i składali wedle tego jak im się wydawało, że to pasuje"
- Być może najlepiej by było pochować wszystkich razem. I nie analizować jaka część ciała należała do kogo. Przeciwko temu było Prawo i Sprawiedliwość - taka wypowiedź na temat ofiar katastrofy smoleńskiej padła z ust Bronisława Komorowskiego. To nie jedyne jego szokujące słowa na ten temat. Marszałek Karczewski nazwał je haniebnymi.
- Prezydent nie powinien w ten sposób mówić - komentował marszałek Senatu Stanisław Karczewski w TVP wypowiedź Komorowskiego. - Pan Bronisław Komorowski uaktywnił się w tej chwili. Przecież pamiętamy co mówił: "państwo zdało egzamin". Ja sam pamiętam, jak mówił to podczas uroczystości 3 Maja, już niecały miesiąc po katastrofie smoleńskiej. On już wtedy wiedział, on wiedział, co się działo, bo w tej chwili się do tego przyznaje, a jednak oszukiwał i wprowadzał Polaków w błąd, bo mówił, że państwo zdało egzamin - państwo zawiodło wtedy tak naprawdę, a na czele tego państwa stał Donald Tusk, Ewa Kopacz, ale również i pan Bronisław Komorowski - powiedział Karczewski.
Odnosząc się do wypowiedzi byłego prezydenta o tym, że być może najlepszym rozwiązaniem wówczas byłby wspólny grób ofiar katastrofy, Karczewski powiedział: "Myślę, że pan prezydent Bronisław Komorowski wycofa się z tych haniebnych słów. W naszej tradycji jest to, aby dbać i otaczać szacunkiem zwłoki".
"Rosjanie składali ciała wedle tego, jak im się wydawało"
- Wszyscy doskonale wiedzieli, że Rosjanie szukali ciał i składali wedle tego jak im się wydawało, że to pasuje – jeden fragment do drugiego. Tysiące błędów było, tylko o tym wszyscy wiedzieli - mówił były prezydent w Polsat News.
- Co za różnica jest dzisiaj, że przychodzą na grób, który jest prawdopodobnie grobem innego kolegi, który zginął w tej samej akcji? - powiedział, porównując katastrofę smoleńską z sytuacją po Powstaniu Warszawskim, kiedy nie wiadomo było, gdzie leżą ciała powstańców.
Oskarżanie Ewy Kopacz nazwał okrucieństwem.
Według Komorowskiego, nie było dobrego wyjścia. Jego zdaniem "nie jest rolą państwa, a szczególnie władzy państwowej, fundowanie tak gigantycznych przeciążeń i podpowiadanie tego, że tu należy wszystko sprawdzić, każdy kawałek". - Po chrześcijańsku trzeba podejść - zginął, zginął w takiej samej sytuacji, to też jest człowiek. Należy się razem modlić. Najlepszym pomysłem był właśnie wspólny grób. Ale trzeba uszanować oczekiwania rodzin, że chciały mieć swoje groby - powiedział.
Błąd za błędem
Przypomnijmy, że w niektórych trumnach umieszczono szczątki kilku osób. Prokuratura nie potwierdziła jednak wszystkich doniesień. W trumnie gen. Kwiatkowskiego znaleziono szczątki jeszcze siedmiu osób, w trumnie Potasińskiego - czterech. Co więcej, okazuje się, że ciała dwóch biskupów podróżujących na pokładzie Tupolewa w 2010 r. pochowano w jednym grobie.
To nie wszystko. W trumnie stewardessy Natalii Januszko umieszczono szczątki sześciu osób. Prokurator Pasionek na konferencji prasowej poinformował, że w trumnie prezydenta Lecha Kaczyńskiego znaleziono fragmenty ciał dwóch innych osób.
Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej nie ukrywają, że są wstrząśnięte doniesieniami o wynikach ekshumacji. - Został im worek i fragmenty ludzkich ciał, więc upchnęli go do pierwszej z brzegu trumny. Więcej tu było części obcych ciał niż mojego taty -powiedziała Aleksandra Potasińska, córka gen. Włodzimierza Potasińskiego, Dowódcy Wojsk Specjalnych.
Rodziny chcą postępowania
Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej są wstrząśnięte doniesieniami o wynikach ekshumacji. M.in. bliscy prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Anny Walentynowicz domagają się teraz postępowań ws. zbezczeszczenia zwłok. Za takie przestępstwo grozi nawet do 2 lat więzienia.
- Mamy do czynienia z niewyobrażalną skalą zaniedbań. To obraz makabryczny – ocenia Marta Kaczyńska, córka zmarłej w katastrofie smoleńskiej pary prezydenckiej.
"Były polski rząd uczestniczył w ukrywaniu prawdy"
- W 100 procentach zgadzam się z opinią pani Marty. Mówiliśmy o tym już dawno, a po kolejnych skandalicznych doniesieniach nasze przekonanie w tej sprawie tylko wzrosło – zapewnia w rozmowie z Wirtualną Polską Piotr Walentynowicz.
Wnuk Anny Walentynowicz twierdzi, że odpowiedzialność za zaniechania powinni ponieść nie tylko Rosjanie, ale także Polacy. – Były polski rząd uczestniczył w ukrywaniu prawdy i tuszował to, co zrobiono z ciałami naszych najbliższych. Cały czas kłamali i oszukiwali – ocenia.
Zdaniem Walentynowicza winni są również po stronie polskiej, "ponieważ nikt inny nie mógł obiecać Rosjanom, że trumny nie zostaną otwarte". – To musiały być zapewnienia płynące z naszego kraju – dodaje.