PolskaEwa Kopacz: to było nie do zniesienia. Mocne słowa o Smoleńsku

Ewa Kopacz: to było nie do zniesienia. Mocne słowa o Smoleńsku

To pierwszy taki wywiad po ekshumacjach, a nawet po katastrofie smoleńskiej. Ewa Kopacz zdecydowała się opowiedzieć o dniach spędzonych w moskiewskim prosektorium tuż po katastrofie smoleńskiej. Tłumaczy, że nie wie, jak mogło dojść do pomylenia fragmentów ciał. Wspomina najtrudniejsze momenty w tamtym czasie i mówi o politycznej nagonce.

Ewa Kopacz: to było nie do zniesienia. Mocne słowa o Smoleńsku
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka
Katarzyna Bogdańska

- Mam te obrazy przed oczami i one będą we mnie jeszcze bardzo długo. Tych ciał, tego zapachu, którego nie mogę, mimo upływu czasu, wyrzucić z pamięci. To jest taki słodkawy zapach śmierci, pomieszany z ziemią i naftą. Ten zapach mi bardzo długo towarzyszył. Pamiętam ubrania po całym dniu w Zakładzie Medycyny Sądowej w Moskwie, które przesiąkały tym zapachem. To było nie do zniesienia - opowiada Ewa Kopacz w "Newsweeku".

Wstrząsające obrazy

- Niekiedy nie było zawartości jamy brzusznej, nóg, rąk, połowy twarzy, zamiast głowy wisiał kawałek skóry z charakterystycznym fragmentem włosów, po którym można było rozpoznać osobę. To są obrazki, które widziały te rodziny! Dwieście kilo szczątków przywieźliśmy ostatniego dnia, to były kawałki ciał, których brakowało przy identyfikacji. Młoda dziewczyna, stojąc nad stołem podczas identyfikacji, zasłabła i została z ręką swojego ojca w dłoni. To były straszne obrazy - wspomina pierwszy raz tak szczerze i szczegółowo.

Tłumaczy, że najczęściej ma przed oczami sytuację, jak schodzi do sali prosektoryjnej i widzi tam nie 96, tylko 300, 400 rozczłonkowanych szczątków.

Kopacz mówi, że nie wie, jak mogło dojść do pomylenia fragmentów ciał. - Być może było tak, że brakujące części wizualnie pasowały do tego ciała i dlatego włożono je do tej trumny. Trudno mi powiedzieć, bo mnie przy tym nie było. Wiem jedno, że te ciała były bardzo mocno uszkodzone - mówi.

Polityczny odwet na Kopacz?

Wezwanie do prokuratury odbiera jako sprawę polityczną: - PiS cynicznie wykorzystuje Smoleńsk, żeby przykryć swoje kłopoty wizerunkowe po tragicznej śmierci Igora Stachowiaka we wrocławskim komisariacie. Szef MSW nie potrafi się z tego wybronić, dlatego uruchamia się scenariusz z ekshumacjami. Sypie się teoria zamachu, widzieliśmy kompromitację pana Berczyńskiego. Trzeba więc uderzyć w Kopacz, żeby odciągnąć uwagę opinii publicznej od problemów PiS - podkreśla.

Uderza też w Kaczyńskiego i PiS. - Czasem mam wrażenie, że część polityków PiS próbuje tym jazgotem zagłuszyć własne wyrzuty sumienia. Ktoś wsadził tych wszystkich ludzi do jednego samolotu, ktoś kazał lądować pomimo fatalnych warunków pogodowych - powiedziała.

- Rodzinom ofiar wolno więcej, ale nazywanie kogoś mordercą jest dla mnie wyjątkowo krzywdzące - tak Kopacz odniosła się do słów Beaty Gosiewskiej. Wdowa po Przemysławie Gosiewskim powiedziała, że patrząc na twarze Kopacz i Tuska, widzi morderców swojego męża.

Kopacz przyznała, że analizuje z prawnikami kwestię ewentualnego procesu. - Ja tez mam rodzinę, mam wiekową mamę, która czyta te wywiady, i wnuka, który też kiedyś to będzie czytał. Musze dbać o spokój mojej rodziny - dodała.

"Chcecie wojny?"

Zwróciła się też w ostrych słowach do PiS.

- Jedno chcę powiedzieć PiS-owcom, którzy na trumnach robią politykę: chcecie mieć wojnę, to będziecie ją mieli. Będę się biła o swoje dobre imię - podkreśliła.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Ewa Kopaczsmoleńskkatastrofa smoleńska
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1486)