Odkrycia w trumnach ofiar katastrofy smoleńskiej. Aleksandra Potasińska: tata wrócił w workach na śmieci
Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej komentują ostatnie informacje dot. ekshumacji. Okazało się, że w pojedynczych trumnach umieszczono szczątki kilku osób. Głos w sprawie zabrała też córka gen. Włodzimierza Potasińskiego, Dowódcy Wojsk Specjalnych. - To wygląda tak, jakby nie mieli co z tym zrobić. Został im worek i fragmenty ludzkich ciał, więc upchnęli go do pierwszej z brzegu trumny. Więcej tu było części obcych ciał niż mojego taty! - powiedziała.
Potasińska w rozmowie z "Faktem" mówiła, że ekshumacja jej ojca odbyła się dwa dni po wydobyciu zwłok gen. Bronisława Kwiatkowskiego. Dodała, że żona generała towarzyszyła jej podczas wszystkich czynności.
Przypomnijmy, że w trumnie gen. Kwiatkowskiego znaleziono szczątki jeszcze siedmiu osób, w trumnie Potasińskiego - czterech.
Córka Dowódcy Wojsk Specjalnych opisała, jak wyglądała ekshumacja. - Najpierw zdjęcie tego metalowego wieka. Pod nim mundur mojego taty, wysłany do Moskwy po katastrofie. Sam mundur. I od razu pierwsza myśl to strach, czy pod mundurem nie ma zwłok całkiem innej osoby. Bo takie rzeczy też się przecież zdarzały - powiedziała.
Jak dodała, pod mundurem nie było zwłok. Widziała jednak coś innego. - Szczątki pięciu osób upchnięte w workach na śmieci! Worki były powiązane sznurkiem i upchnięte w tym metalowym wkładzie do trumny. Żadne inne słowa nie przychodzą mi na myśl, żeby opisać to, co zobaczyliśmy - zaznaczyła.
Zaskoczenie czy potwierdzenie przeczuć?
Jak zwróciła uwagę Potasińska, część internautów nie jest zdziwiona doniesieniami o szczątkach kilku osób w jednej trumnie. - Szok był zapewne mniejszy niż w wypadku reszty społeczeństwa, ponieważ my bardzo dobrze wiedzieliśmy, dlaczego chcemy ekshumacji i niestety spodziewaliśmy się takich odkryć - powiedziała Magdalena Merta, żona ministra Tomasza Merty, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Potasińska ma odmienne zdanie.
Podkreśliła, ze czegoś takiego się nie spodziewała. - Pomyłki się zdarzają, w katastrofie zginęło wiele osób, ale żeby panował aż taki bałagan? Jak to możliwe, że w trumnie taty są szczątki aż tylu osób? Nie mogę tego pojąć - stwierdziła
- Od razu widać, że niektóre szczątki są kobiece. Od razu widać, że w trumnie jest więcej fragmentów niż jeden człowiek może posiadać. To jest straszne - dodała.
Jak podkreśliła, dopiero po kilku latach rodziny dowiadują się o "takich strasznych rzeczach". Pierwszy pogrzeb jej ojca odbył się w 2010 r., dochówek - w 2015 r.
- Chciałabym, aby ten horror wreszcie się skończył. (...) Tata pilnował, aby żołnierze wracali cali i zdrowi z misji, a gdy ginęli na misjach, pilnował, żeby rodziny wiedziały co się dzieje, a zmarłym żołnierzom okazano szacunek. Mnie interesuje tylko, by mógł spoczywać w spokoju - mówiła.
Źródło: "Fakt"