Komornik ściągnął z konta PiS karę. Wszystko przez banery Czarneckiego
W czasie kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, sztab PiS wieszał banery Ryszarda Czarneckiego, wszędzie gdzie się dało. Okazuje się, że w większości przypadków sztabowcy nie mieli na to zgody. Zarząd Dróg Powiatowych w Ostrowie Wlkp. zażądał blisko 100 tys. zł kary. Przy pomocy komornika udało się ściągnąć połowę należności - ustaliła "Gazeta Wyborcza".
20.11.2024 | aktual.: 20.11.2024 19:06
Podczas tegorocznej kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, na terenie dróg powiatu ostrowskiego na barierkach ochronnych przy skrzyżowaniach pojawiły się banery wyborcze byłego europosła Ryszarda Czarneckiego (PiS). Dyrektor ostrowskiego Powiatowego Zarządu Dróg, Piotr Śniegowski powiedział, że w związku z zaistniałą sytuacją, instytucja musiała wszcząć procedurę wyjaśniającą. Okazało się, że komitet wyborczy PiS nie wystąpił w tej sprawie o wydanie zgody.
- Komitet otrzymał od nas pouczenie oraz informację, że mogą zwrócić się do nas o wydanie zgody w normalnym trybie i taką zgodę otrzymają - powiedział wówczas Śniegowski.
PiS o zgodę nie wystąpiło. - W zamian otrzymaliśmy dziwne wyjaśnienia, z których wynikało, że to my mamy udowodnić im, że to oni wywiesili banery. Po konsultacjach z prawnikami ustaliliśmy, że nie musimy zastanawiać się, kto wieszał plakaty, tylko czyja jest to własność. Dlatego zostały wydane decyzje i naliczone kary na komitet za wywieszenie banerów bez wymaganej zgody - powiedział dyrektor.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Komornik ściągnął z konta PiS karę
Okazuję się, że dzięki powiatowej radnej KO Małgorzacie Urbaniak udało się ukarać i wyegzekwować nałożoną karę. - Komornik ściągnął połowę, a drugą sztab PiS zapłacił dobrowolnie - mówi "Gazecie Wyborczej" Urbaniak. - To kombinator i cwaniaczek - mówi o Czarneckim.
- Jak słyszę, to pierwszy taki przypadek w kraju po ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego. To była walka z czasem, bo z mocy ustawy komitety wyborcze zamykają się 60 dni po złożeniu sprawozdania - relacjonuje radna KO. Problemem było przerzucenie odpowiedzialności z komitetu wyborczego na partię. - Jednak komitet wyborczy tworzy partia i partia w swoim budżecie musi mieć wyznaczone środki na opłacenie kar za nieprawidłowości spowodowane przez kandydatów - wyjaśnia.
Urzędnicy nie chcieli się "narażać"
Dyrektor Zarządu Dróg Miejskich w Kaliszu Krzysztof Gałka jako jeden z wielu skarżył się na "samowolkę" byłego polityka PiS. - Nikt z nami tego nie uzgadniał. Banery wisiały na mostach, znakach drogowych, przejazdach kolejowych, czyli w miejscach, na których w ogóle nic nie wolno wieszać, więc nawet gdyby kandydat zwrócił się do nas o zgodę, to by jej nie dostał. Podobne skargi mieli koledzy z zarządów dróg w wielu okolicznych miastach południowej Wielkopolski - mówił w rozmowie z "Wyborczą".
Jednak kaliski ZDM nie zdecydował się na pociągnięcie Czarneckiego do odpowiedzialności. Tylko jeden wielkopolski samorząd podjął się tej próby - ostrowski. Ale dopiero po interwencji radnej powiatowej Małgorzaty Urbaniak.Jednak nie wszystko poszło gładko. Urbaniak mówi, że napotkała opór w Powiatowym Zarządzie Dróg. Jak wyjaśniła "urzędnicy boją się komuś narazić".
- Myślą sobie: a może PiS wróci do władzy? Mówili, że ta sprawa jest nie do załatwienia. Udowodniłam, że się mylą. Poświęciłam temu masę czasu i determinacji, ale mam też bogate doświadczenie administracyjne, co mi pomogło - opowiada radna, która zajmowała kierownicze stanowisko w urzędzie skarbowym.
"PZD złożył wniosek o wymierzenie i wyegzekwowanie kar administracyjnych od komitetu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości. Komitet odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. SKO odrzuciło odwołanie, ale PiS nie zapłaciło kary - w sumie 93 tys. zł. Po zablokowaniu konta i ściągnięciu połowy długu, PiS zdecydowało się dobrowolnie zapłacić drugą połowę" - informuje "GW".
Czarnecki podpadł nawet innym działaczom PiS
- Czarnecki zatrudnił firmę, która już na samym starcie kampanii wywiesiła 10 tys. jego banerów w całej Wielkopolsce. Na wsiach wieszali je na skrzyżowaniach, zasłaniali znaki drogowe. Chciał, żeby było głośno, no i było głośno - mówił "Wyborczej" Sławomir Lasiecki, lider struktur miejskich PiS w Kaliszu.
Do lidera kaliskich struktur PiS skarżyli się właściciele prywatnych posesji, różne instytucje, zarządcy dróg, straż miejska, policja, nawet siostry nazaretanki i proboszcz bazyliki św. Józefa. - Niech go skarżą, zakładają sprawy, niech płaci odszkodowania - radził im Lasiecki.
- Nie miałem wpływu na to, co robi pan poseł Czarnecki. On sam opowiada za siebie. Nie miałem wpływu na to, że był kandydatem PiS w naszym okręgu, a jeszcze mniej na to, co robił w kampanii - mówi zirytowany. - Jeżeli pan poseł Czarnecki ma teraz kary do zapłacenia, to powinien to uregulować. Chyba go na to stać - podsumował.
Zapowiedział także, że partia będzie się domagała od Czarneckiego zwrotu pieniędzy ściągniętych z konta komitetu przez komornika.
Działacze z południowej części Wielkopolski mają takie samo zdanie. - Muszą dopilnować, żeby Czarnecki oddał te pieniądze - mówi jeden w rozmowie z "Wyborczą". - Skoro pan Czarnecki był pupilem prezesa, to niech teraz prezes dopilnuje, żeby pan Czarnecki za to zapłacił, tym bardziej że pan Czarnecki biedny nie jest - dodaje.
Sam Czarnecki nie odpowiedział, czy odda partii te pieniądze. - Ja tego nie robiłem. To robili młodzi ochotnicy, nieznający przepisów - kwituje były polityk PiS.
Źródło: Gazeta Wyborcza