Kolejny zwrot ws. ustawy o IPN. Sasin "prostuje" słowa Karczewskiego
Ustawa o IPN będzie działała, ale do wyroku TK prokuratorzy będą podchodzili do niej ostrożnie i pragmatycznie - zapowiada Jacek Sasin. Jego słowa stoją w sprzeczności z tym, co zaledwie wczoraj mówił marszałek Senatu Stanisław Karczewski.
21.02.2018 | aktual.: 21.02.2018 12:10
Przypomnijmy, Karczewski oznajmił we wtorek w TVN24, że ustawa o IPN "nie będzie działała".
Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów zaprzecza. - Ustawa o IPN wchodzi w życie tak czy inaczej (...) Będzie działała w tym sensie, że będzie w obrocie prawnym. Ale zawsze jest indywidualna decyzja prokuratora, że kiedy ustawa jest w Trybunale Konstytucyjnym i czekamy na wyrok, to czy być może nie warto poczekać ze stosowaniem przepisów tej ustawy - tłumaczył Sasin w Radiu Zet .
Jak dodał, "nie spodziewa się", że marszałek miał na myśli to, że przepisy, które wchodzą w życie zgodnie z prawem, są martwe z założenia formalno-prawnego. - Trzeba wypowiadać się precyzyjnie w tej sprawie - podkreślił.
Pytany, co zrobi rząd, jeśli TK uzna, że ustawa o IPN jest "dobra", Sasin odpowiedział, że potwierdzi wtedy prawidłowość działania większości parlamentarnej, "przynajmniej pod względem prawnym”.
Polityk PiS zaznaczył, że nie widzi w przepisach ustawy czegoś, co należałoby "fundamentalnie" zmienić. - Być może jest kwestia pewnych wyjaśnień, być może zmian w uzasadnieniu, ale co do samej konstrukcji przepisu - nie widzę powodu do zmiany - podkreślił.
Dodał, że "winy na sumieniu" ma też opozycja, która nie zgłaszała do ustawy żadnych uwag.
"Absurdalny konflikt" z Izraelem
Rząd był nieprzygotowany do uchwalenia ustawy o IPN? - Byliśmy nieprzygotowani w sensie takim, że wzięliśmy za rzeczywistość i dobrą monetę brak sygnałów z Izraela. Okazało się, że sytuacja jednak wygląda nieco inaczej - przyznał minister.
Sytuację Polski Sasin porównał do "ciężkiej choroby". - Mamy teraz przesilenie, a potem przychodzi czas ozdrowienia - stwierdził.
Zdaniem Sasina, "nie warto eskalować konfliktu, który jest absurdalny".
- To dyskusja dwóch ofiar, narodu polskiego i żydowskiego, o tym, kto bardziej zawinił w zbrodni, której dokonał zupełnie ktoś inny, a kto stoi dziś z boku i się przygląda - mówił. Podkreślił również, że interesem naszego państwa jest to, "by bronić polskiej narracji historycznej, która jest prawdziwa i nie pozwalać na to, by Polska była oskarżana za zbrodnie, których nie popełniła".
W ocenie ministra, po stronie niemieckiej i izraelskiej są sygnały, które świadczą o tym, że przychodzi czas ozdrowienia. - Pojawiają się także bardzo rozsądne głosy w izraelskiej prasie, że Izrael zagalopował się ws. ustawy o IPN - dodał polityk.
Burza po słowach Morawieckiego
Napięcie w relacjach z Izraelem wzrosło w sobotę. Podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium premier Mateusz Morawiecki mówił o "żydowskich sprawcach" Holokaustu. Jego wypowiedź odbiła się szerokim echem - zarówno w Polsce, jak i za granicą. Jeszcze w sobotę w specjalnym oświadczeniu Morawieckiego skrytykował premier Izraela Benjamin Netanjahu.