Kolęda 2022. Podwózka, koperta i temperatura. Księża mają wymagania
Po świętach Bożego Narodzenia przyszedł czas na wizytę księdza w domu, czyli tradycyjną kolędę. Oburzony parafianin z Czudca na Podkarpaciu napisał list do redakcji "Gazety Wyborczej", dając wyraz zdziwienia ściśle określonym wymaganiom księży przed wizytą duszpasterską.
- Od jutra wybieramy się w odwiedziny kolędowe. Kapłan przychodzi po kolędzie z Bożym błogosławieństwem. Kolęda to czas na spotkanie w rodzinie, na rozmowę. Prosimy o transport na kolędę i z kolędy. Prosimy, aby w domach była umiarkowana temperatura - piszą księża na stronie parafii w Czudcu.
Zdziwiony parafianin przyznał w liście, że gdy ktoś kogoś zwykle odwiedza, nie mówi mu: "Tylko pamiętaj, żeby w czasie mojej wizyty nie było u ciebie ani za gorąco, ani za zimno, ale w sam raz".
Mężczyzna stwierdził w liście, że tradycyjna kolęda dla księży wygląda, jak przykry obowiązek, a oni występują w charakterze przedstawicieli urzędu skarbowego. Dodatkowo duchowni będą przyjmowali koperty z pieniędzmi w domach, które nie są anonimowymi datkami. Podkreślił, że Pierwszy Synod Diecezji Rzeszowskiej w 2004 roku zakazał księżom przyjmowania ofiar w domach przy okazji kolędy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Skandal w Czudcu. Księża mają listę wymagań dot. kolędy
- To nie są szczególne wymagania. Mam doświadczenie z poprzednich parafii, czasem dom był przegrzany. Zdarzało się, że później chorowałem - tłumaczy Gazecie Wyborczej ks. Stanisław Grzyb, proboszcz parafii pw. Świętej Trójcy w Czudcu.
Zdaniem autora listu, duchownym chodzi tylko o pieniądze. Szczególnie, dlatego że przez dwa ostatnie lata z powodu pandemii tradycyjna kolęda nie była możliwa.
Mężczyzna w liście dodał: "Do tego, że księża często łamią prawo państwowe, już przywykliśmy, ale tego, że łamią prawo nadane przez własnego biskupa, który zabrania przyjmować ofiary w domach, nie rozumiem. Takie zachowania duchownych owocować będą jedynie dalszą ateizacją życia społecznego i budzić niechęć do instytucji Kościoła katolickiego".
Źródło: Gazeta Wyborcza