Strach, jakiego dotychczas nie było. Kogo boi się Putin?

- Władimir Putin boi się Rosjan. Czego boją się Rosjanie? Boją się Władimira Putina. Oni wszyscy rodzą się z chromosomem strachu - mówi Wirtualnej Polsce wieloletnia korespondentka polskich mediów w Rosji. Krystyna Kurczab-Redlich podkreśla, że obecnie - w obawie o swoje życie - Putin wraca do terroru wczesnego stalinizmu, zamykając na wiele lat w łagrach swoich wrogów i zwykłych obywateli. Sam, by się chronić, ma jej zdaniem korzystać z sobowtórów.

- Władimir Putin obawia się tylko Rosjan - twierdzi Krystyna Kurczab-Redlich
- Władimir Putin obawia się tylko Rosjan - twierdzi Krystyna Kurczab-Redlich
Źródło zdjęć: © PAP
Agnieszka Kopacz-DomańskaDawid Siedzik

30.04.2023 | aktual.: 30.04.2023 20:53

Krystyna Kurczab-Redlich przez wiele lat przyglądała się rosyjskiej rzeczywistości z perspektywy Moskwy. Była świadkiem efektów pierestrojki i pierwszych lat rządów Putina. Jest autorką popularnej książki biograficznej kremlowskiego dyktatora - "Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina". Sama, ze względu na stosunek do reżimu i dokumentowanie rosyjskich zbrodni - między innymi w Czeczenii - nazywana jest "polską Politkowską".

Na pytanie o największy strach Putina, w programie "Newsroom" WP, potrafiła zaskoczyć. - Nie boi się NATO, ani kolektywnego Zachodu. Władimir Putin boi się Rosjan. Czego boją się Rosjanie? Rosjanie boją się Władimira Putina. I tak sobie siedzą w tym bunkrze strachu - odpowiadała.

"Putin oszalał". Kurczab-Redlich: Takich wyroków nie było od czasów stalinowskich

Zdaniem Kurczab-Redlich strach jest nieodzownym aspektem funkcjonowania rosyjskiego narodu. - Rosjanie rodzą się z chromosomem strachu. To jest strach od pokoleń. Skutecznie podsycany od czasów Mongołów, przez carów - przez bezustanny terror, jakiemu poddana jest jednostka. Ona nie ma prawa do podmiotowości. Nigdy. A jak strasznie jest w dzisiejszej Rosji nawet nie możemy sobie wyobrazić - mówiła autorka i jednocześnie podkreślała, że drastyczny nacisk Kremla na społeczeństwo przyniosła inwazja na Ukrainę. To po niej zmieniono prawo i wprowadzono drakońskie kary za negatywne opinie o rosyjskiej armii.

Drakońskie kary Putina. Łagry "jak za Stalina"

- Społeczeństwo jest sparaliżowane strachem, jakiego dotychczas nie było. On narastał od początku Putina. Kary narastały. Po 2011 roku, kiedy Rosjanie setkami tysięcy wychodzili w proteście przeciwko powrotowi Putina, wyroki były już 6-7 letnie. Ale takich potwornych, jak teraz, nie było. Putin już zupełnie oszalał ze strachu przed własnym społeczeństwem - oceniała.

Znawczyni Rosji dla potwierdzenia swojej tezy podaje kolejne przykłady terroru Kremla. To m.in. radny z regionu moskiewskiego Aleksiej Gorinow, który za uczczenie ukraińskich ofiar, otrzymał siedem lat łagru, czy moskiewski policjant Kułakow, który został podsłuchany przez kolegę, kiedy mówił, że w Ukrainie nie ma faszystów. Także trafił na kilka lat do więzienia.

- Putin, jak tylko wstąpił na kremlowski tron, reanimował zjawisko anonimów. Lista donosów jest ogromna. Ta plaga zawsze istniała, ale w tej chwili jest to nagradzane. Ten, kto donosi, dostaje nagrodę. Nie donoszą tylko ci, którzy chcą komuś zaszkodzić, ale i ci, którzy chcą sobie zrobić dobrze - tłumaczyła.

Była korespondentka podkreśla, że na liście terroru Kremla pozostali także opozycjoniści. W ostatnich tygodniach na 25 lat łagrów skazany został Władimir Kara-Murza. - Jedną z głównych cech Putina jest potworne tchórzostwo. To, czego nie znosi, to bohaterstwo. A Kara-Murza wrócił z Zachodu, gdzie mówił o przestępstwach Putina w stosunku do narodu. W szczególności występował przeciw wojnie. Wiedział, że będzie aresztowany, ale oczywiście nie spodziewał się, że zostanie skazany na 25 lat. Takich wyroków nie było od czasów wielkiego terroru stalinowskiego - podkreślała.

Odstraszać potencjalnych wrogów mają nie tylko absurdalne wyroki, ale i warunki w łagrach. - Kara-Murza przez rok pobytu w areszcie schudł 17 kilo. Aleksiej Nawalny to obecnie chodzący szkielet. Tam się specjalnie zaraża ludzi chorobami takimi, jak HIV, jak gruźlica. Żeby tracili zdrowie. Nie mamy pojęcia o potwornych warunkach, w jakich siedzą więźniowie z Rosji czy Białorusi - podkreślała była korespondentka.

Rosjanie mają dość Putina. Alkoholizm i HIV potężnym problemem

Zdaniem Kurczab-Redlich Rosjanie nie sprzeciwiają się polityce Kremla z kilku powodów. - Jest coś takiego jak komfort wewnętrzny. Nie mogę mówić, że temu nie wierzę, bo będę wrogiem mojej ojczyzny, jak mówi Putin. Rosjanie się tego bardzo boją. Najprawdopodobniej udając powszechną obojętność wobec wojny, wmawiają sobie, że to, co słyszą, musi być prawdą, bo jeśli nie jest prawdą, to kim ja jestem? Jestem zbrodniarzem, który morduje ukraińskie dzieci - tłumaczyła.

Autorka ocenia, że Rosjanie nie buntują się przeciw władzy, są zobojętniali i "znudzeni Putinem", także dlatego, że mają własne, wręcz egzystencjalne problemy. - W 2022 roku spożycie alkoholu wzrosło z 9 litrów czystego spirytusu na głowę do 14,5 litra. Nie potrafią się bronić przed ogromną plagą HIV - Rosja przestała sprowadzać nowoczesne leki, bo nie ma pieniędzy. Musi je mieć na wojnę. Do inwazji liczba osób żyjących poniżej progu ubóstwa przekraczała 20 mln, a była to liczba oficjalna. A ile było nieoficjalnie? - pytała retorycznie.

Paniczny strach Putina i jego sobowtóry

Autorka biografii Putina podkreśla, że dyktator w obawie przed otoczeniem i Rosjanami "zamknął się w swojej bańce informacyjnej". - Ciągle nie dopuszcza tego, co naprawdę dzieje się w Ukrainie i wbrew naciskom swoich najbliższych oficerów, nawet szefa MON Szojgu, cały czas chce prowadzić ofensywę. Robi coś, co jest niezgodne z zaleceniami jego sztabu. To widać, do jakiego stopnia jest oderwany. On żyje w swoim bunkrze, Rosjanie żyją w swoim bunkrze - wielkim bunkrze strachu - podkreślała.

Jednym z objawów strachu Putina ma być zdaniem Kurczab-Redlich obecność jego sobowtórów. - Jestem przekonana, że oni istnieją. Szczególnie tam, gdzie odważnie się pojawia. Do dziś nie mogę uwierzyć, że można nie tylko tak znakomicie naśladować wygląd, ale także i głos. Niemniej jest to prawdą - oceniała.

- Nigdy nie wchodził między ludzi. Wchodzili zawsze Jelcyn, Gorbaczow. Absolutnie nie bali się ludzi. Ich ochroniarze dostawali szału. Putin nigdy. W momencie, kiedy nastała jego władza, z 50-osobowej ochrony Jelcyna zrobiła się 500-osobowa ochrona Putina. Stworzył własną gwardię, która ma bronić jego interesów. Ma ona władzę nie tylko wojskową, ale i policyjną - mówiła Kurczab-Redlich.

Była korespondentka, pytana o możliwy przewrót na Kremlu wobec klęsk na froncie, oceniła, że są "ku temu wszelkie powody". - Nawet w jego najbliższym otoczeniu, w generalicji, bardzo wiele osób jest przeciwko niemu. Z dwóch przyczyn. Jedni chcą zaostrzenia wojny, że Putin jest zbyt łagodny, że trzeba bombardować Kijów. Są drudzy, którzy twierdzą, że wojnę należy zakończyć ze względu na dobro Rosjan - oceniała.

Była korespondentka zaskoczyła przy tym, tłumacząc czym jest wspomniane "dobro". - To dobro władzy rosyjskiej, żeby nie upadła. O Rosjan chodzi najmniej. Już po 2014 roku tych, którzy zginęli na wschodzie Ukrainy, palono w przenośnych krematoriach, topiono w kopalniach ukraińskich, chowano ich pod osłoną nocy. Rodzina nie mogła zdradzać, że ktoś z ich rodziny mógł polec. Pogrzeby były w świetle reflektorów. Za zachowanie tajemnicy było wynagrodzenie. To pokazuje, jaka ta władza jest. Dziś też nie ma możliwości, żeby dowiedzieć się, ilu poległo. Putin jest skupiony tylko na wojnie. Jak go Rosjanie nie obchodzili, tak nie obchodzą - zakończyła Kurczab-Redlich.

Czytaj też:

Wybrane dla Ciebie