KOD partią polityczną? Kijowski po moim trupie
- KOD nie przekształci się w partię polityczną. Po moim trupie. Lub po usunięciu mnie z KOD
- powiedział Mateusz Kijowski, lider KOD-u, w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej". Podkreślił także, że sam nie chce być politykiem, ale może za kilkadziesiąt lat stanie do wyborów.
Kijowski zaprzeczył również, że wie o istnieniu czegoś takiego jak „kościół” Kijowskiego. Choć przyznał, że wielu działaczy KOD-u chce, by nadal pełnił funkcję szefa Komitetu. Odniósł się także do podziału w KOD-zie. - Ja słyszałem, że KOD dzieli się na murarzy i grabarzy. Murarze to ci, którzy stoją za mną murem. Mówi się też o filomatach i filaretach – powiedział. Zaznaczył przy tym, że nie jest zwolennikiem tego typu podziałów.
- Im bardziej KOD się dzieli, na tym więcej może sobie pozwolić PiS – dodał. Kijowski poinformował także, że choć sam nie zamierza zrezygnować z funkcji szefa Komitetu, to usunąć go może walne zgromadzenie, wybierając nowe władze. Najbliższe ma odbyć się 4-5 marca. - Decyzja wyborców to najlepsza weryfikacja w demokratycznej organizacji – stwierdził Kijowski.
W rozmowie z "Rzeczpospolitą" obecny szef KOD-u utrzymuje, że jako przewodniczący Komitetu nie pobierał żadnego wynagrodzenia. - Usługi świadczyłem od początku KOD-u – od listopada 2015 roku. W marcu 2016 zarząd KOD-u razem z Komitetem Społecznym podjęli decyzję, że część mojego zaangażowania – tę informatyczną – będą opłacać. Zostało wystawionych sześć faktur i na tym koniec – podkreślił Kijowski.
Skomentował również doniesienia mówiące, że członkowie Komitetu nie chcieli jego obecności w trakcie ogłoszenia wyroku ws. zakłócenia porządku podczas spotkania Anny Anders. - Jedna osoba nie chciała. Ale nic nie przykryłem. Większość ludzi, która tam była, wyrażała wsparcie dla mnie. Wcześniej byłem na spotkaniu w Łodzi z Adamem Michnikiem, gdy wszedłem, cała sala zaczęła bić brawo na przywitanie – powiedział Kijowski.
Lider KOD-u podkreślił również, że Komitet chciał promować innych liderów w mediach. - Ale to się nigdy nie sprawdzało. Dziennikarze decydowali według swoich preferencji – zaznaczył. Przyznał przy tym, że wiele osób uważa go za twarz KOD-u. - Na pewno mam doświadczenie i wiem na czym polega ta praca – podkreślił.
Zapytany, czy ma konkurenta w wyborach, odpowiedział twierdząco. - Nie ma ludzi skazanych na sukces w wyborach – tłumaczył. A wrogów? - Na pewno są w KOD osoby, które utopiłyby mnie w łyżce wody. Ale nie po to się zebraliśmy, żeby się zwalczać – powiedział. Kto go wspiera? - Wyrazy wsparcia wyraził na Facebooku Lech Wałęsa, rozmawiałem życzliwie z Bronisławem Komorowskim – stwierdził Kijowski.
Lider KOD-u uważa, że powstała zorganizowana akcja, która ma go zniszczyć. - Na pewno PiS chciałby rozbić KOD. Skłócić nas. Służby specjalne interesują się nami od dawna. (…) Próbowano mi podrzucać treści pedofilskie, ale to się nie powiodło, próbowano mnie wmontować w jakieś afery korupcyjne – też bezskutecznie. No to wyskoczyły faktury. A że niektórym – również kolegom z KOD – nie udało się utrzymać emocji na wodzy, udało się sztucznie stworzyć konflikt. Do tego uderza się we mnie sprawami prywatnymi – jeśli nie masz argumentów, to się przyczep alimentów. A sprawa moich alimentów nie jest tajemnicą ani sensacją – podkreślił.
Kijowski zapewnił, że płaci alimenty od 14 lat. - Każdego miesiąca tyle ile mogę – zawsze znaczące kwoty. Nie było miesiąca, żebym nie płacił. Nawet, kiedy byłem bezrobotny w sumie przez 26 miesięcy. Nikt nigdy nie postawił mi zarzutu, że uchylam się od płacenia alimentów – zaznaczył Kijowski.
Dziennikarz Jacek Nizikiewicz zapytał go także, czy wyrósł na pierwszego alimenciarza III RP. - Nie sądzę, żebym był pierwszym. Było przede mną wielu znanych. Media o tym szeroko informowały, więc nie trzeba wymieniać nazwisk – odpowiedział. Odniósł się także do tego, że wkrótce w życie mają wejść prawa zaostrzające kary za niepłacenie alimentów. - Mówi się, że te zmiany mają być batem na Kijowskiego. Ale ja jestem spokojny – skomentował.
O siostrze, która skrytykowała go w rozmowie z "W Sieci", nie chciał rozmawiać. Podkreślił przy tym, ze ma wsparcie ze strony brata i rodziców, którzy również należą do KOD-u. - Nagonka na mnie odwraca uwagę od spraw ważnych – podkreślił, mówiąc o działaniach rządu.
Jak Kijowski widzi dalsze losy KOD-u? - Nie lubię teorii spiskowych. Ale są siły, które chciałyby przejąć KOD. Są siły, które chciałyby rozbić KOD. Są osoby, które z KOD chciałaby zrobić partię – zaznaczył. KOD nie przekształci się w partię polityczną. Po moim trupie. Lub po usunięciu mnie z KOD. (…) Oczywiście będę też chodził na manifestacje – dodał.
- Nie chcę być politykiem – podkreślił Kijowski. - Może za kilkadziesiąt lat - powiedział.
Dziennikarz przypomniał Kijowskiemu, że 16 grudnia krzyczał przed Sejmem, że Jarosław Kaczyński to „dyktatorek”. - Krzyczałem „dykatorek”. Taki mniej poważny dyktator. Poważnym dyktatorem jest Putin, który ma wizję i ją realizuje. Orban jest dyktatorem, skutecznie wdrażającym swój plan. A prezes Kaczyński troszkę by chciał, a trochę się boi. Przede wszystkim chce wszystkim pokazać, że ma władzę. Nie bardzo widać, po co mu ona.– skomentował Kijowski.
Na koniec przyznał, że na pewno KOD będzie zwracał się do zagranicznych instytucji o pomoc, skarżąc się na decyzje rządu PiS, jeśli wewnętrzne instytucje zawiodą. - UE to nasza wspólnota. (…) Będziemy prosić Wspólnotę, jak w rodzinie, o pomoc i wsparcie w rozwiązywaniu naszych problemów - podkreślił.