Kandyduje na prezydenta. "Wojny nie będzie, straszenie jest wygodne"
- Straszenie wojną jest bardzo wygodne dla rządzących - stwierdziła w programie "Tłit" w Wirtualnej Polsce kandydatka na prezydenta Joanna Senyszyn. Jej zdaniem, gdyby politycy rzeczywiście odczuwali zagrożenie wojną, to w pierwszej kolejności uchwaliliby ustawę o obronie cywilnej.
Gościem programu "Tłit" w Wirtualnej Polsce była w środę kandydatka na prezydenta Joanna Senyszyn. Prowadzący rozmowę Patryk Michalski zwrócił uwagę, że podczas debaty w Końskich zapowiedziała, że chce być matką, która kocha wszystkie dzieci i zakończyć wojnę polsko-polską.
- Tak, takie zakończenie jest absolutnie konieczne. I to właśnie widać po sympatii, którą wzbudziłam tymi słowami. Bardzo wiele osób pisało do mnie, że jest wzruszonych, bo rzeczywiście chciałoby, żeby nie było tego oporu, żeby nie było tej nienawiści, żeby jakoś wszyscy mogli ze sobą rozmawiać - odparła Senyszyn.
Pytana o to, czy trzy ostatnie debaty prezydenckie, w których wzięła udział, jakoś zmieniły jej życie, odparła, że "ludzie podchodzą, pytają o zdjęcia". - Bardzo dużo młodych ludzi chce się ze mną fotografować. Cieszą się, że mnie widzą. Teraz noszę ze sobą zawsze moje książki - dodała, tłumacząc, że składa na nich swoje autografy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Senyszyn o "straszeniu wojną". Przypomina słowa Tuska
- Pani profesor, zastanawiam się, czy pani swój start, ale tak z ręką na sercu, traktuje w stu procentach poważnie? - zapytał Michalski.
"Wojny nie będzie"
- Tak. Ponieważ dzięki temu mam możliwość przedstawienia bardzo szerokiemu gronu swoich poglądów, które często odbiegają od takich typowych politycznych poglądów na wiele spraw Na przykład uważam, że 5 proc. PKB na zbrojenia to jest absolutnie za dużo na wojsko, że owszem, mamy mieć silne zawodowe wojsko, ale niekoniecznie 300 tysięcy. 200 tys. to myślę, maksimum. A różnica między 3 - 3,5 proc. PKB a 5 proc. PKB na obronność to jest prawie 90 miliardów rocznie - zauważyła kandydatka na prezydenta.
- Sądzi pani profesor, że ta wypowiedź przysporzy pani wyborców w chwili, kiedy Polacy mówią, że martwią się o swoje bezpieczeństwo, że czują zagrożenie? Tak, deklarują w licznych badaniach - zwrócił uwagę prowadzący. - Widzimy, co się dzieje w Ukrainie, wiemy, co się dzieje tam od lat, wiemy, jakie plany ma Rosja, która wprost nie wyklucza ataku na jeden z krajów bałtyckich, na kraje NATO - dodała.
- To jest straszenie ze strony Rosji, wojny nie będzie - stwierdziła Senyszyn. - Rosja nie ma interesu, żeby napadać, na którykolwiek z krajów NATO - dodała.
- Mówiąc to broni pani Rosji? - dopytywał prowadzący.
- Nie, absolutnie - odparła Senyszyn. - Tylko uważam, że tak jak każdy kraj kieruje się nie sympatiami, tylko interesami - dodała.
"Straszenie wojną jest bardzo wygodne dla polityków"
Na uwagę, że Rosja kiedyś zarzekała się, że nie napadnie na Ukrainę, a jednak to zrobiła, stwierdziła, że zrobiła to, bo "w Ukrainie ma interesy, a w Polsce nie ma żadnych".
- To zupełnie coś innego być jedną z bardzo ważnych republik, z dostępem do Morza Czarnego, natomiast czymś innym jest nasza sytuacja - dodała.
- Czyli nie uważa pani Rosji za nasze strategiczne zagrożenie, za zagrożenie dla krajów NATO? - dopytywał prowadzący.
- Rosja jest strategicznym zagrożeniem, ale to zagrożenie w ogóle jest ze Wschodu. To są również Chiny. Świat się w tej chwili zmienił - przyznała. - Natomiast straszenie wojną jest bardzo wygodne dla rządzących. Dlatego, że jeśli społeczeństwo się boi, to konsoliduje się wokół partii rządzącej. Tak przecież było w 2014 roku. Ja to doskonale pamiętam, kiedy notowania Platformy spadały przed wyborami europejskimi, to premier Tusk powiedział: Nie wiadomo, czy polskie dzieci pójdą 1 września do szkoły. No i od razu notowania Platformy na eurowybory wzrosły - zauważyła.
Jej zdaniem, sami politycy nie odczuwają zagrożenia wojną, bo gdyby tak było, to w pierwszej kolejności uchwaliliby ustawę o obronie cywilnej, której teraz nie mamy.
- Rozumiem, że pani nie ma wątpliwości co do zbrodni dokonywanych przez Rosjan w Ukrainie, ani co do tego, że Putin jest zbrodniarzem wojennym? - zapytał prowadzący,
Rozmowa z Putinem? "Trumpowi się nie udaje"
- Uważam, że ta imperialna polityka Rosji jest wręcz skandaliczna, że to jest bandytyzm. Jednoznacznie oceniam działania Rosji i Putina - odparła Joanna Senyszyn. - Ale uważam, że dla nas nie stanowi takiego zagrożenia. A to, co robi PiS to jakieś nieporozumienie. Uważa, że jesteśmy w kleszczach między Rosją a Niemcami, że mamy zagrożenie z obu stron. No to jest straszenie Polaków, a Polacy rzeczywiście mają bardzo dużo zagrożeń jako kraj, ale przecież bezpieczeństwo to jest również bezpieczeństwo socjalne, bezpieczeństwo zdrowotne. Bezpieczeństwo ma bardzo dużo różnych oblicz - oceniła.
- Gdyby została pani prezydentem Rzeczpospolitej, co by pani powiedziała podczas rozmowy z Putinem, czy zainicjowałaby pani taką rozmowę? - dopytywał prowadzący.
Senyszyn odparła, że nawet "Trumpowi rozmowa z Putinem się nie udaje, choć reprezentuje dużo większą potęgę niż Polska".
- Pewnie starałabym się jednak w ramach Unii Europejskiej takie rozmowy prowadzić, dlatego że, kiedy ma się za sobą 500 milionów obywateli, to jest inna pozycja, niż kiedy się ma za sobą 38 milionów - podkreśliła kandydatka na prezydenta.
Na pytanie, kto wygrał debatę w Końskich odparła, że to zależy od tego, z czyim wyborcą się rozmawia. - Część wyborców jest bardzo związana ze swoimi kandydatami i w związku z tym, te sympatie przekładają się na ocenę debat - odparła. Dodała, że z tego, "co czyta się w internetach, to wynika, że miałam bardzo dobry wynik".
Kaplica w Pałacu Prezydenckim? "Byłaby nieczynna"
Joanna Senyszyn została także zapytana o to, jak - jako prezydent - uregulowałaby relacje państwo - Kościół.
- Polska jest państwem wyznaniowym, nie jest państwem świeckim, mimo że 70 proc. Polaków chciałoby żyć w świeckim państwie. I to dotyczy również oczywiście katolików - odparła Joanna Senyszyn. - Przede wszystkim państwo nie może dawać przywilejów finansowych. I tutaj to już zdecydowana większość Polaków jest za likwidacją przywilejów finansowych Kościoła. Z tym że akurat wszyscy mówią tylko o Funduszu Kościelnym. To jest 275 milionów złotych rocznie. Podczas gdy Kościół dostaje z budżetu państwa w różnej formie co najmniej 10 miliardów, a może i 15 miliardów rocznie. I taką główną pozycją, którą należy zlikwidować, to jest uprzywilejowanie podatkowe, są zwolnienia podatkowe - mówiła.
Pytana co by zrobiła z kaplicą w Pałacu Prezydenckim, gdyby została głową państwa, odparła, że by ją zamknęła.
- Jestem ateistką, to jest powszechnie wiadome. W związku z tym na czas mojego urzędowania byłaby nieczynna. Ale nie likwidowałabym jej, bo to są koszty. A być może następny prezydent będzie miał inne poglądy - dodała Joanna Senyszyn.