Kadyrowcy mieli zabić trzech rosyjskich żołnierzy, którzy odmówili udziału w walkach
Zdaniem ukraińskich władz z obwodu zaporoskiego, kadyrowcy mieli brutalnie zabić trzech rosyjskich wojskowych, którzy odmówili udziału w walkach w Ukrainie. Powodem odmowy miał być brak obiecanego wynagrodzenia.
We wtorek, 19 kwietnia, ukraińscy przedstawiciele obwodu zaporoskiego poinformowali na Telegramie, że czeczeńscy żołnierze rosyjskiej Gwardii Narodowej, tzw. kadyrowcy, dopuścili się brutalnego morderstwa trzech rosyjskich żołnierzy.
Rosyjscy żołnierze wszczęli bunt
"Według danych ukraińskiego wywiadu, rosyjscy żołnierze wszczęli bunt w rejonie połohowskim obwodu zaporoskiego. Kadyrowcy rozprawili się z trzema prowodyrami tych działań, gotowymi złożyć broń i wrócić do domu" - przekazano w komunikacie rzecznika zaporoskiej administracji obwodowej Iwana Arefjewa.
Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę pojawiają się liczne doniesienia o zbrodniach popełnianych przez kadyrowców na ludności cywilnej, m.in. w obwodzie kijowskim i w oblężonym Mariupolu na południowym wschodzie Ukrainy.
Zobacz też: Putin zawęża plany. Wiceminister z PiS o pomocy z Polski
Kadyrowcy. Pośmiewisko internetu oraz bezlitośni mordercy
Według szefa obwodu ługańskiego Serhija Hajdaja, Czeczeni są też wykorzystywani jako żołnierze tzw. oddziałów zaporowych, powstrzymujących osoby przymusowo zmobilizowane do rosyjskiej armii (m.in. mieszkańców okupowanych terenów Ukrainy) przed dezercją.
Jednocześnie oddziały przywódcy Czeczenii Ramzana Kadyrowa są tematem kpin oraz żartów w sieci. Przez łatwe do zdemaskowania manipulacje szybko wyszło na jaw, że "wojska tiktokowe" Kadyrowa walczyły już z pustymi budynkami i piwnicami, a nawet "atakowali powietrze".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Źródło: PAP
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski