Zbuntował się przeciwko Kaczyńskiemu. Może wypaść z Sejmu
Autor wniosku do Trybunału Konstytucyjnego o zaostrzenie prawa aborcyjnego może wypaść z Sejmu w kolejnej kadencji - twierdzą nieprzychylni mu koledzy z partii. To konsekwencja ostrej rywalizacji między kandydatami PiS-u na listach wyborczych i spadającego poparcia dla formacji Jarosława Kaczyńskiego w dużych, liberalnych miastach.
28.05.2023 | aktual.: 23.08.2023 18:11
Takim miastem - liberalnym, gdzie rekordy poparcia notuje Koalicja Obywatelska - jest Poznań.
W wyborach w 2019 roku Prawo i Sprawiedliwość uzyskało w Poznaniu trzy mandaty (przy wyniku 25 proc.). Zdobyli je Jadwiga Emilewicz (kandydująca z pierwszego miejsca na liście PiS-u), Szymon Szynkowski vel Sęk (kandydował z "trójki") oraz Bartłomiej Wróblewski (zdobył mandat dopiero z szóstego miejsca).
Dziś - jak mówią nam politycy partii rządzącej - utrzymać ten stan rzeczy będzie trudno. Według wewnętrznych partyjnych sondaży poparcie dla PiS-u w Poznaniu spada. To pierwszy czynnik wpływający na ciężką walkę o miejsca w Sejmie. Drugim będzie ostra rywalizacja kandydatów PiS-u na jednej liście - chętnych na mandat jest więcej niż cztery lata temu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Cała Jadzia"
Jak wynika z nieoficjalnych informacji, zadebiutować w wyborach parlamentarnych zamierza Adam Niedzielski. Minister zdrowia pytany o to nie wykluczył startu, a od kilku miesięcy chętnie odwiedza Poznań i okolice. Według niektórych doniesień to właśnie z tego miasta miałby kandydować do Sejmu - z pierwszego miejsca na liście - ale zdaniem naszych informatorów Niedzielski celuje raczej w okręg pilski.
- Na "jedynki" w okręgach mogą liczyć największe nazwiska. Emilewicz ma szanse pół na pół na bycie numerem jeden, bo trochę przez ostatnie lata nabroiła. Wypadła z rządu, miała parę katastrofalnych dla nas wypowiedzi w mediach. No i w czasie, gdy minister Niedzielski walczył z pandemią i wprowadzał lockdowny, ona szusowała na nartach. Cała Jadzia - mówi Wirtualnej Polsce polityk PiS-u.
Chodzi rzecz jasna o sprawę ujawnioną przez TVN24. Stacja w styczniu 2021 roku poinformowała, że synowie Emilewicz wzięli udział w zgrupowaniu narciarskim w Suchem pod Poroninem, choć nie mieli odpowiednich licencji, które uprawniałyby ich do korzystania ze stoków narciarskich, zamkniętych w związku z pandemią. Licencje pojawiły się w wykazie Polskiego Związku Narciarskiego dopiero, gdy dziennikarze zaczęli o nie pytać.
Wybuchł skandal, a Emilewicz po dwóch tygodniach milczenia przeprosiła. - To był błąd, za który bardzo przepraszam. Naszych dzieci nie powinno być na stoku, kiedy inni zostali w domach. I choć byłam przekonana, że jestem "w prawie", to od polityków oczekuje się więcej, a nam i naszym rodzinom wolno mniej. I słusznie - podkreśliła.
"Większy potencjał ma Niedzielski"
Politycy PiS-u byli wtedy na nią wściekli. Kariera Emilewicz zwolniła. Dopiero w maju do byłej minister i posłanki Porozumienia Jarosława Gowina rękę wyciągnął premier Mateusz Morawiecki, mianując ją rządowym pełnomocnikiem ds. polsko-ukraińskiej współpracy rozwojowej.
Czy to wystarczy? Nasi rozmówcy z PiS-u twierdzą, że Emilewicz nie ma szans na powtórzenie wyniku z wyborów z 2019 roku. - Wtedy została wysłana do Poznania z Krakowa jako nasz "liberalny" spadochroniarz. Dziś nikt już jej tam tak nie kojarzy - twierdzi nasz rozmówca z partyjnej centrali.
KPO? Nie ma zmartwień
Niemniej Emilewicz - mimo że jest krakuską - chce ponownie kandydować z Poznania. Ale gdy jej karierą zachwiało, nową gwiazdą w rządzie został Szymon Szynkowski vel Sęk. To minister ds. europejskich, który - po nieudolnym z punktu widzenia Nowogrodzkiej Konradzie Szymańskim - miał "utwardzić" dialog z instytucjami unijnymi, jednocześnie doprowadzając do zawarcia kompromisu z Komisją Europejską i odblokowania środków z Krajowego Planu Odbudowy.
To się nie udało. - Szymon obiecywał, ale nie dowiózł. Paradoksalnie jednak nikt w PiS nie ma o to do niego za bardzo pretensji. Cała odpowiedzialność za sprawy unijne spada na premiera. No i wszyscy pogodzili się już z tym, że przed wyborami żadnych pieniędzy z KPO nie będzie. Szymon to pisowiec z krwi i kości, zakorzeniony w partii od lat, a w mieście ma pewny mandat - mówi nam jeden z polityków PiS-u.
Rozwścieczył kobiety, chce na "jedynkę"
W Poznaniu mamy więc już co najmniej dwóch ministrów: Niedzielskiego (mniej prawdopodobne), Szynkowskiego vel Sęka i Emilewicz. A przecież jest jeszcze Bartłomiej Wróblewski, wieloletni poseł PiS-u, który z dalekich miejsc na liście (ostatnio szóstego, wcześniej - 11.), potrafił "przeskoczyć" dużo wyżej postawionych kandydatów formacji Jarosława Kaczyńskiego.
- Jest problem z Bartkiem. Centrala nie za bardzo go poważa, prezesa Bartek irytuje, a jednak jakiejś miejsce trzeba mu znaleźć - mówi nam jeden z polityków PiS-u.
Wróblewski jest nieformalnym liderem frakcji tzw. ultrakonserwatystów w PiS, choć sam tego określenia nie lubi. To on był inicjatorem wniosku do Trybunału Konstytucyjnego o zaostrzenie prawa aborcyjnego, co wywołało masowe, ogólnopolskie protesty przeciwko wyrokowi TK w tej sprawie.
Nowogrodzka pamięta też Wróblewskiemu, jak organizował tzw. frakcję z Górnośląskiej, czyli grupę konserwatywnych posłów przeciwnych forsowanej przez Kaczyńskiego "piątce dla zwierząt" czy zaostrzaniu przepisów związanych z pandemią.
- Co zabawne, Bartek opowiada, że powinien dostać od nas "jedynkę". Bo taki jest zasłużony dla PiS-u i ma "duży potencjał" - ironizuje nasz rozmówca z partii rządzącej.
Inny dodaje: - Bartek już dzisiaj kopie pod Emilewicz i resztą. Twierdzi, że na miejsca na listach zasługują tylko ci, którzy w okręgu pracują na miejscu. I którzy są związani z miastem. Dlatego jego zdaniem spadochroniarze-ministrowie nie mają w Poznaniu czego szukać.
Wróblewski w partii jest dziś na marginesie. PiS swego czasu obiecało mu powołanie Instytutu Rodziny i Demografii, ale nic z tego nie wyszło. W programie "Tłit" Wirtualnej Polski we wrześniu 2022 roku poseł przyznawał, że jeśli jego partia Instytutu nie powoła, to będzie to bardzo duży błąd. Zapewniał, że nie zamierzał nigdy stanąć na jego czele. Ale politycznych ambicji się nie wyzbył.
Jak pogodzić wszystkie te ambicje w Poznaniu? Wszak o mandaty poselskie może rywalizować trzech ministrów, jeden przebojowy poseł, no i kilku "głodnych" kariery na Wiejskiej poznańskich radnych PiS-u.
- Wyjściem może być przesunięcie Adama lub Szymona do któregoś z bliskich okręgów, na przykład do pilskiego. Albo wysłanie Jadzi do innego województwa. Tyle że wszyscy z nich chcą dziś do Poznania. I to jest problem - mówi nam jeden z polityków PiS-u.
Do ministrów Niedzielskiego, Szynkowskiego vel Sęka, Emilewicz i posła Wróblewskiego kilkukrotnie wysłaliśmy prośby o rozmowę na temat list wyborczych. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski