PolitykaKaczyński zaatakował, Komorowski starł się z Napieralskim

Kaczyński zaatakował, Komorowski starł się z Napieralskim

Telewizyjna debata liderów sondaży przedwyborczych za nami. Wzięli w niej udział Jarosław Kaczyński z PiS, Grzegorz Napieralski z SLD, Waldemar Pawlak z PSL i - wbrew wcześniejszym zapowiedziom - Bronisław Komorowski z PO. W trakcie trwania debaty doszło do pierwszych spięć. Co ciekawe, najwięcej tarć było widocznych na linii Komorowski-Napieralski, mimo iż jako pierwszy do ataku przeszedł Jarosław Kaczyński. Politolog dr Bartłomiej Biskup z Uniwersytetu Warszawskiego w rozmowie z Wirtualną Polską za słuszną uznał decyzję marszałka o wzięciu udziału w debacie. Inny politolog - dr Ryszard Kessler - określił wejście Komorowskiego mianem "wydarzenia".

Kaczyński zaatakował, Komorowski starł się z Napieralskim
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell, Bartłomiej Zborowski, Paweł Supernak

13.06.2010 | aktual.: 15.06.2010 11:15

Prezes PiS wypomniał Komorowskiemu m.in. przetrzymywanie niektórych ustaw. Mówiąc o polityce zagranicznej wspomniał o wschodnich sąsiadach. Zaznaczył, że kierunek ten przyjął Lech Kaczyński. Bronisław Komorowski zaatakował lewicę mówiąc o rekordzie świata jaki ustanowili wysyłając żołnierzy na dwie wojny jednocześnie aż na 9 lat. Ale to za czasów Platformy kontyngent zwiększył się 25-krotnie ripostował Napieralski. To właśnie na linii Komorowski-Napieralski było najwięcej tarć.

Czy to dobrze, że marszałek Komorowski zmienił zdanie i jednak wziął udział w debacie? - Myślę, że to słuszna decyzja. Szkoda tracić czas antenowy jednej z największych telewizji - komentuje dla Wirtualnej Polski politolog dr Bartłomiej Biskup z Uniwersytetu Warszawskiego. Pytany, czy nie pokazał w ten sposób wyborcom, że nie jest konsekwentny i zmienia zdanie, odpowiada, że faktycznie pokazuje to pewną niestabilność. - Politycy często zmieniają zdanie - mówi ekspert i zauważa, od początku decyzja o nie wzięciu udziału w debacie była błędna, a sam Komorowski "ostatnio często zmienia zdanie". - Ktoś mu w końcu doradził, czy on sam się dowiedział, że to byłoby oddanie pola walkowerem - mówi politolog.

Zdaniem politologa najbardziej atakującym swoich rozmówców politykiem był Bronisław Komorowski, na kolejnym miejscu Jarosław Kaczyński i Grzegorz Napieralski (po równo), a na ostatnim - Waldemar Pawlak. Ekspert pytany o formę debaty, odpowiada, że "była nudna, sztywna i pozbawiona możliwości interakcji".

- Ewidentnie wejście Komorowskiego było wydarzeniem. Również początek debaty, kiedy zaatakował telewizję publiczną i jej koniec – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Ryszard Kessler, politolog i specjalista ds. marketingu politycznego z Uniwersytetu Zielonogórskiego, nawiązując m.in. do początku debaty, kiedy Komorowski mówił o „gnieździe os” jakim rzekomo miałaby być telewizja publiczna. – Mam wrażenie, że w czasie debaty wszystkie wypowiadane z ust kandydatów zdania, były zdaniami wyborczymi. Nie dowiedzieliśmy się nic nowego, czego nie wiedzielibyśmy wcześniej – mówi politolog.

Ekspert pytany, czy nagłe pojawienie się marszałka nie będzie odebrane jako „mówi jedno, a robi drugie”, odpowiada, że „być może tak będzie”. – Odnoszę wrażenie, że cel tego zachowania był taki, żeby pokazać widzom telewizji publicznej, że nie jest z nią najlepiej – mówi dr Kessler i dodaje, że na chwilę obecną trudno jest ocenić czy w ogóle i na ile taka zmiana decyzji może marszałkowi zaszkodzić. Jego zdaniem elektorat, który oglądał debatę, będzie zastanawiał się, co mówił marszałek, a nie dlaczego wziął udział w debacie, skoro wcześniej deklarował swoją nieobecność. – Może to być uznane za zachowanie niekompetentne. Ale z drugiej strony wyborcy oczekują lidera. Komorowski przychodząc na to spotkanie jak gdyby spróbował być liderem. Na pewno był liderem tej debaty, która się odbyła. I być może z konsekwencją na tym wygra – mówi dr Kessler.

- Zaskoczyło na pewno zachowanie Jarosława Kaczyńskiego, który odpowiadał w spokoju na pytania. Nie szarżował, niejako wbrew pytaniu, które zadajemy sobie od kilku dni „Kiedy Jarosław Kaczyński straci nad sobą panowanie?”. Nie stało się to dnia dzisiejszego – mówi dr Kessler i zauważa, że wpływ na to miała na pewno sama forma prowadzonej debaty – brak dyskusji między kandydatami, pytanie i jedna minuta na odpowiedź dla każdego. – Niczym nas nie zaskoczył Waldemar Pawlak. To jest ten sam Waldemar Pawlak, którego znamy z mediów. Grzegorz Napieralski w pierwszej części bardzo dobrze przygotowany przez specjalistów ds. marketingu (dużo odniesień do siebie m.in. nawiązanie do szczęścia z posiadania córek). Nieudane było zakończenie, kiedy trzykrotnie powtórzył tę samą frazę, po czym został zupełnie skontrowany przez Komorowskiego – mówi dr Kessler.

Kto wypadł lepiej: Komorowski czy Kaczyński? – Wszyscy czekaliśmy jak się zachowa, czy popuszczą mu nerwy czy pokaże coś innego. Był stabilny, mówił głosem spokojnym, gestykulację miał prawidłową, tak więc nie popełnił od tej strony żadnego błędu. Komorowski był swobodniejszy, ale to też chyba nie zaskakuje i nikt chyba nie oczekiwał od Kaczyńskiego, że będzie w tej debacie swobodny – mówi ekspert i zwraca uwagę na zasadę, że przychodząc na debatę można niewiele zyskać, ale dużo stracić. – Niewątpliwie Kaczyński nie stracił, a Komorowski zyskał – ocenia dr Kessler.

Pytania

Pierwsze pytanie do wszystkich kandydatów dotyczy ich wizji prezydentury. Odpowiedź na nie udzielano zgodnie z reprezentacją parlamentarną ich partii. - Wiele osób odradzało mi udział w tej debacie. Nie idź do tego "gniazda os" mówili - mówił Komorowski zanim przeszedł do odpowiedzi na pytanie. Niechęć do udziału tłumaczył jak to nazwał "dziwną formułą debaty".

Kandydaci mówili o swoich planach i zamierzeniach. Jarosław Kaczyński opisał swoją wizję prezydentury jako "dochodzenie do porozumienia". - Zadaniem prezydenta jest współtworzenie procesu dochodzenia do zgody.

- Ja nie czekam na wybory prezydenckie - powiedział Bronisław Komorowski odpowiadając na pytanie dotyczące bezpieczeństwa wewnętrznego. Jak twierdził już teraz pełniąc obowiązki głowy państwa podjął odpowiednie kroki mające na celu niwelowanie i zapobieganie szkodom powodziowym. Grzegorz Napieralski odnosząc się do tej kwestii przypomniał o błędach i brakach w infrastrukturze. Jak sam stwierdził lepiej zapobiegać, niż później zwalczać skutki.

- Prezydent może naprostowywać prawo - stwierdził Waldemar Pawlak pytany o kwestie społeczne. Jak sam powiedział wyznaje on "zasadę pomocniczości" - nieprzeszkadzania osobom przedsiębiorczym.

Reszta kandydatów również chce "uproszczenia" prawa. Grzegorz Napieralski przyznał, iż sam ma problem gdy musi iść do urzędu, aby coś załatwić.

Pierwszy atak

Mówiąc o kwestiach społecznych Jarosław Kaczyński po raz pierwszy odniósł się do swoich oponentów politycznych. Opowiadając o żłobkach i ich roli przypomniał o ustawie, której dotąd marszałek (czyli Komorowski) nie poddał pod głosowanie. Dodał do tego zniżki, które zostały odebrane oraz planowaną odpłatność za studia. Bronisław Komorowski starał się ripostować zarzuty Kaczyńskiego dot. przedszkoli i zniżek, mówiąc iż część zarzutów stawianych przez prezesa PiS nie dotyczy PO lecz PiS.

In vitro pomaga ludziom

- Nie rozumiem tego sporu. Nie rozumiem partii prawicowych, które stworzyły z tego walkę ideologiczną. Dajmy ludziom szczęście - mówił Grzegorz Napieralski pytany o kwestię in vitro. Przypomniał, iż sam jest szczęśliwym ojcem i skoro dzisiejsza medycyna daje szansę posiadania dzieci, to nie można jej ludziom odbierać.

- Metoda in vitro to ostatnia metoda walki z bezpłodnością. Wcześniej należy wykorzystać wszelkie inne możliwe sposoby - odpowiadał prezes PiS, przyznając iż w Polsce jest za mało dzieci.

- Zdrowie nie może być towarem, człowiek nie może być towarem - tymi słowami odpowiedział Jarosław Kaczyński na pytanie o prywatyzowanie polskiej gospodarki. Do obszarów, których nie należy prywatyzować dodał m.in. lasy państwowe.

- Służba zdrowia jest służbą. Leczymy ludzi - podtrzymywał linię Jarosława Kaczyńskiego Grzegorz Napieralski. Kandydat Lewicy jako niemożliwe do sprywatyzowania określił także inne "służby" jak policja czy straż pożarna, a oprócz nich edukację.

Już wcześniej Napieralski mówił, iż edukacja jest najważniejsza. Zwracał uwagę na konieczność przywrócenia społecznej funkcji szkoły, w której musi być gabinet lekarski, pedagog i psycholog. Mówił także o darmowym dostępie do internetu i edukacji na wszystkich poziomach, gdyż jest to nadzieja dla całego państwa.

- My jesteśmy bezpieczni energetycznie - dodał pytany o polskie bezpieczeństwo energetyczne.

- Złoża węgla - to zdaniem Waldemara Pawlaka główny gwarant polskiego bezpieczeństwa energetycznego. To nie pierwszy raz, gdy kandydat ludowców zwraca uwagę na górowanie tego surowca nad złożami gazu łupkowego.

Polityka Zagraniczna i Lech Kaczyński

- Polska wśród krajów nadbałtyckich jest postrzegana jako lider, ktoś na kim można polegać - twierdzi Jarosław Kaczyński. Jak mówił jeśli będziemy liderem regionu wzrośnie nasze znaczenie na zachodzie. Przypomniał tutaj, iż ś.p. Lech Kaczyński zwracał się już w tamtym kierunku.

Waldemar Pawlak stwierdził, że polityka idzie do przodu i nie trzeba się odwoływać do pamięci Lecha Kaczyńskiego, czy cytowanego przez prezesa PiS Giedroycia.

Afganistan i rekord świata lewicy

- Do Iraku i Afganistanu polskie wojska wysłał 9 lat temu rząd lewicowy. To swoisty rekord świata - mówił Bronisław Komorowski. - Ale to pod rządami Platformy kontyngent rozrósł się 25-krotnie - ripostował Napieralski.

Wraz z rozwojem debaty to właśnie na linii Komorowski-Napieralski dochodziło do starć. Na koniec wyborczego starcia Napieralski przypomniał Komorowskiemu błędy. Marszałek sejmu z kolei wyciągał koalicję medialną PiS-SLD.

Dlaczego Komorowski nie chciał debaty?

Bronisław Komorowski wcześniej odmówił swojego udziału, tłumacząc to niechęcią wobec formuły - zdaniem marszałka wspólnie powinni debatować albo dwaj kandydaci mający największe szanse na wygranie wyborów, albo wszyscy kandydaci. Politolog dr Bartłomiej Biskup z Uniwersytetu Warszawskiego, z którym rozmawialiśmy przed rozpoczęciem debaty (nie wiadomo było jeszcze, że Bronisław Komorowski weźmie w niej udział), zwrócił uwagę, że odmowa Komorowskiego udziału w debacie, z punktu widzenia wizerunku, nie jest dobrze widziana, ale obecne wybory, toczące się w cieniu dwóch wielkich tragedii, czyli katastrofy smoleńskiej i powodzi, rządzą się odmiennymi, dotąd nieznanymi regułami.

Mniej liczą się debaty i sondaże, a większość odbiorców wcześniej zadecydowała na kogo odda swój głos. - Podjęli tę decyzję tuż po katastrofie smoleńskiej czy w momencie zgłoszenia kandydatów - mówił dr Biskup i podkreślał, że wniosek ten buduje w oparciu o własne obserwacje, a nie badania, bo te będą przeprowadzane dopiero po zakończonych wyborach. Jego zdaniem dużo większe znaczenie będzie miała debata po zakończonej pierwszej turze wyborów, a przed drugą. Komorowski odmawiał wcześniej udziału w rozmowie w TVP, ale wystąpił na UW; zaś w "Fakcie" wzywa Kaczyńskiego do pojedynku jeden na jednego. Inaczej prezes PiS, którego na UW co prawda nie było, ale który - w przeciwieństwie do marszałka - deklarował udział w debacie TVP. Tusk pytany przez dziennikarzy, dlaczego Komorowski odmówił, odpowiedział, że "telewizja publiczna zachowuje się jak sztab jednego z kandydatów". PO zaapelowała 11 czerwca (piątek) do prezesa PiS, by ten zgodził się na przedwyborczą debatę z Komorowskim, ale na neutralnym gruncie, na
przykład w Teatrze Polskim.

Przeczytaj również: debata z udziałem Andrzeja Leppera, Kornela Morawieckiego i Bogusława Ziętka w TVP Info; Pierwsza debata prezydencka w tej kampanii

– Popełnia błąd i powinien wziąć udział w debacie organizowanej przez TVP mimo stronniczości mediów publicznych – mówił wcześniej Wirtualnej Polsce prof. Wiesław Godzic, medioznawca. Jego zdaniem im bardziej telewizja publiczna jest propisowska, tym bardziej powinien w niej wystąpić, mówiąc: to jest także moja telewizja, chcę przełamać takie nastawienie. Bo to jest telewizja publiczna, na którą część osób płaci abonament, wobec której mamy wymagania”.

Przeczytaj również: Kandydat na prezydenta Andrzej Olechowski skierował do Państwowej Komisji Wyborczej skargę na TVP; Olechowski oskarża: TVP manipuluje, złożyłem skargę

Z propozycji złożonej przez TVP zrezygnowali wcześniej Andrzej Olechowski i Marek Jurek, którzy mieli dyskutować wspólnie z Januszem Korwinem-Mikke, tłumacząc to dyskryminującą formą debat, czyli podziałem dyskutantów na tych z ugrupowań parlamentarnych i pozaparlamentarnych. Olechowski skierował w tej sprawie skargę do Państwowej Komisji Wyborczej. – Chyba ma rację – krótko komentuje tę decyzję prof. Godzic. W tym przypadku, uważa, trzeba się odnieść do idei demokracji, z której wynika, że kandydaci powinni być traktowani równo, nie powinno mieć znaczenia kto i jakie ma zaplecze. – Znane są przypadki, kiedy kandydat bez zaplecza politycznego, jak to było w Korei Południowej, potrafił tak rozpalić tłumy, tak je zmobilizować, że w końcu wygrał wybory. Więc może startować osoba bez zaplecza, mało znana, która jednak wyczuwa koniunkturę, jest na tyle sprawna, że potrafi przyciągać ludzi i ma jakiś program – uważa medioznawca.

Przeczytaj również: w debacie na Uniwersytecie Warszawskim wzięło udział ośmiu kandydatów; ostra debata na UW - bez Napieralskiego i Kaczyńskiego

Zdaniem dr. Biskupa taka decyzja pozostaje dla obu kandydatów bez znaczenia, a argumenty stojące za taką decyzją – są zrozumiałe. Jednak, zwraca uwagę, każde pojawienie się w telewizji jest dla kandydatów cenne. – Więc tak pochopnie bym tej decyzji nie podejmował – mówi i zauważa, że prowadzone obecnie debaty „są standardowe i niewiele się w nich dzieje”, ale emocjonująca będzie ta po pierwszej turze, kiedy zostanie tylko dwóch kandydatów. Zdaniem eksperta debaty nie będą miały zasadniczego wpływu na wynik wyborów, gdyż osób, które je śledzą i dla których mają znaczenie przy wyborze na kogo głosować, nie będzie w tej specyficznej kampanii wiele.

Anna Kalocińska, Maciej Molenda, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)