Kaczyński wbił kij w mrowisko, w PiS wzburzenie. "Nie wiemy, jaki będzie skutek"
Po ostatnich przemówieniach Jarosława Kaczyńskiego widać rozdźwięk w PiS. Działacze partii twierdzą, że radykalizm prezesa to budowanie gruntu pod przyszłe kampanie. Szkopuł w tym, że dla części polityków obozu to strategia mocno ryzykowna. - Zapewniam, że prezes nie zwariował. Wie, co mówi. Ale nie wiemy, jaki będzie miało to skutek - mówi Wirtualnej Polsce jeden z działaczy PiS.
Przemówienia wygłoszone przez Kaczyńskiego 10 oraz 11 listopada - przy okazji miesięcznicy smoleńskiej i Święta Niepodległości - wielu uznało za przejaw niepogodzenia się prezesa z porażką wyborczą.
Znaczna część analityków i obserwatorów polityki była zdziwiona jego radykalizmem, ostrością tez i stawianiem diagnoz, które powielały przekaz z przegranej dla PiS kampanii parlamentarnej.
Dlaczego zatem Kaczyński używa tych samych narzędzi? Jeden z polityków PiS tłumaczy to tak: - To jest umacnianie obozu, konsolidacja szeregów. Przecież nikt nie oczekuje, że PiS nagle się stanie partią centrową, która będzie przepraszać za to, że żyje.
Radykalizm w wystąpieniach Kaczyńskiego ma więc - zdaniem polityków partii rządzącej - jeden cel: umocnienie elektoratu w przekonaniu, że w Polsce toczy się walka dobra ze złem, a PiS jest jedynym gwarantem "nierozpuszczenia się Polski w europejskiej federacji". Takim przekazem PiS próbuje już budować grunt pod kampanię samorządową i europejską.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyśmiał propozycję prezesa PiS. "Ofensywa to była 11 listopada"
Kaczyński idzie na twardo
Krótko mówiąc: PiS nie zmienia swoich poglądów. A prezes nie zmienia stylu i treści, która wypełnia sens działalności jego formacji. - Narracyjny zwrot po wyborach nie zostałby zrozumiany przez nasz elektorat - mówi jeden z działaczy.
Inny zastanawia się: - Czy to będzie skuteczne? Nie wiem. Ale zapewniam pana, że prezes nie zwariował. Wie, co mówi. Ale nie wiemy, jaki będzie miało to skutek.
Kaczyński ma jeszcze kilka innych celów: umocnienie dychotomii, podgrzewanie przekazu o walce dobra ze złem, przekonanie o tym, że toczy się batalia o polską suwerenność.
Prezes nie chce zostawiać miejsca po prawej stronie innym formacjom, próbuje zmarginalizować Konfederację, ustawić się w kontrze do "całego obozu lewicowo-liberalnego", jak ujmuje to jeden z jego współpracowników.
Lider PiS ma też motyw osobisty. Narzucenie narracji o "walce o suwerenność" odsuwa dyskusję o jego odpowiedzialności za wynik wyborczy. Najważniejsze - zdaniem naszych rozmówców z obozu władzy - jest utrzymanie w ryzach klubu parlamentarnego, odbudowa morale partyjnych działaczy i tchnięcie w nich nadziei, że wybory samorządowe i europejskie są do wygrania.
W PiS rozdźwięk. "Ja nie widzę szans na wygraną"
Szkopuł w tym, że - jak pisaliśmy już w Wirtualnej Polsce - przedstawiciele PiS obawiają się efektu domina i porażki w obu elekcjach.
- Ja nie widzę szans na wygraną w wyborach do sejmików i do PE. Jedyną możliwością, żeby to się stało, to - za przeproszeniem - burdel w nowej koalicji - nie hamuje się w przewidywaniach nasz rozmówca z PiS.
Sposobem na to, by wygrać, ma być antyunijna retoryka PiS. Podtrzymywać ma ją również premier Mateusz Morawiecki. - Największym wyzwaniem będzie walka o to, by eurokraci nie przepchnęli tragicznych w skutkach dla Polski zmian w traktatach unijnych, które mogą nas pozbawić prawa weta w UE. To realne zagrożenie. A Morawiecki twardo się temu przeciwstawia i będzie to robił na forum Unii, również w opozycji - twierdzi jeden z ważnych polityków PiS.
O tym m.in. mówił Kaczyński w weekend.
Kaczyński wraca do znanej retoryki. "Tusk to Niemcy"
- Zmiany, które mają nastąpić w Unii Europejskiej oznaczają zniesienie prawa weta. Państwa członkowskie oddały uprawnienia UE, ale pozostawały państwami suwerennymi - powiedział w Krakowie prezes PiS. Jak podkreślił, "obecnie chce się nas tego pozbawić, a to jest zmiana o charakterze fundamentalnym dla statusu państwa".
Prezes PiS rozważał też, dlaczego prace nad zmianami prowadzącymi do centralizacji UE tak nagle przyspieszyły w PE. - To przyspieszenie wynika z tego, że te dwa kraje, które są głównie zainteresowane w tym przedsięwzięciu, dzisiaj słabną, słabną Niemcy i słabnie Francja, i w ten sposób chcą się ratować. Chcą sobie z nas zrobić szczudła, o czym mówiłem już 20 lat temu w parlamencie. Nie możemy się na to zgodzić - stwierdził Kaczyński.
Prezes PiS odnosił się także do polskiej opozycji, która niebawem przejmie władzę. - Gotują nam taką przyszłość, że Polska będzie zatruta, terroryzowana przez mafie śmieciowe - mówił. - Czy sądzicie, że jak oni będą mieli tu nieporównanie więcej władzy niż przedtem, właściwie pełną władzę, to nie będą tego robić na nieporównanie większą skalę? Oczywiście, że będą - ocenił Kaczyński. I dodał, że "tylko bardzo głupi ludzie mogą wierzyć, że będzie inaczej".
Tym samym prezes uderzył nie tylko w politycznych przeciwników, ale obraził także ich wyborców.
Kaczyński nazwał Koalicją Obywatelską formacją "zewnętrzną, w istocie niemiecką". W Sejmie powtórzył swoje słowa i dodał, że Donald Tusk przejmuje władzę, bo w kampanii używał "niemieckiego chamstwa".
- Ta retoryka się nie zmieni, bo taki jest po prostu prezes - mówi jego współpracownik. Dodaje, że przyszłoroczna seria wyborów może być ostatnią z Kaczyńskim jako prezesem PiS. Sam lider formacji rządzącej zasugerował kilka dni temu, że może zostać zastąpiony przez kogoś "młodszego".
Na razie przedstawiciele obozu władzy podchodzą do tych zapowiedzi z dystansem.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl