Jarosław Gowin wicepremierem i szefem superresortu? "Ta opcja jest na stole"
Jarosław Gowin w ramach jesiennej rekonstrukcji rządu mógłby wrócić na stanowisko wicepremiera i stanąć na czele połączonych resortów edukacji oraz nauki i szkolnictwa wyższego – ustaliła Wirtualna Polska. Polityk musi się jednak zgodzić na to, że jego ugrupowanie straci drugi resort, którym obecnie zawiaduje. Póki co, oficjalnie Jarosław Gowin odrzuca pomysł PiS, by koalicjantom obciąć po jednym ministerstwie.
- On znów "gowinuje". Snuje rozważania w stylu - być czy nie być w rządzie. Tyle że na spotkaniu z Jarosławem Kaczyńskim powiedział, że chce wrócić na stanowisko wicepremiera i zapewnił, że zostanie w koalicji do następnych wyborów parlamentarnych – mówi nam polityk PiS.
Jarosław Gowin podał się do dymisji w kwietniu, rezygnując z fotela wicepremiera oraz ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Zrobił to w proteście przeciwko organizacji wyborów korespondencyjnych 10 maja. Jego funkcje w rządzie Zjednoczonej Prawicy zajęli wówczas inni politycy Porozumienia.
Tuż po wyborach prezydenckich w Zjednoczonej Prawicy rozpoczęły się rozmowy na temat rekonstrukcji rządu i Jarosław Gowin wrócił do gry. Jak ustaliliśmy, w rozmowach z Jarosławem Kaczyńskim na stole leży oferta dla Jarosława Gowina obejmująca stanowisko wicepremiera, ale także funkcję ministra edukacji oraz nauki i szkolnictwa wyższego.
Połączenie tych dwóch resortów zakłada jesienna rekonstrukcja rządu. Potwierdził to w programie "Tłit" Wirtualnej Polski wicemarszałek Senatu. - To jedna z koncepcji konsolidacji rządu – mówił w piątek rano Marek Pęk.
Druga koncepcja zakłada, że edukacja będzie podlegała szefowi resortu kultury Piotrowi Glińskiemu. Ta wersja – jak wynika z naszych informacji – jest mniej prawdopodobna. Weszłaby w życie, gdyby Jarosław Gowin wybrał jednak Ministerstwo Rozwoju.
Plan powrotu Jarosława Gowina do rządu jeszcze dwa dni temu był niemal pewny. Tyle że w czwartek wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki nieoczekiwanie ogłosił, że koalicjanci, czyli Porozumienie Jarosława Gowina oraz Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry, będą miały po jednym ministerstwie.
Słowa Ryszarda Terleckiego oznaczałyby obcięcie wpływów Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina. - Jarosław Kaczyński chce im w ten sposób pokazać miejsce w szeregu. Nie lubi, gdy ktoś próbuje go trzymać w szachu lub zwiększyć wpływy. Ziobro za bardzo atakuje premiera, a Gowin naraził się, doprowadzając do kryzysu tuż przed wyborami prezydenckimi – mówi nam polityk PiS.
Polityk Porozumienia oficjalnie odrzuca pomysł obcięcia wpływów koalicjantom. - To jest prywatna opinia marszałka Terleckiego. Nie ma żadnych tego typu uzgodnień – odciął się w Polsat News Jarosław Gowin.
Obecnie politycy Solidarnej Polski w rządzie Zjednoczonej Prawicy kierują dwoma resortami: sprawiedliwości (minister Zbigniew Ziobro) i środowiska (minister Michał Woś). Politycy Porozumienia zawiadują z kolei Ministerstwem Rozwoju (na jego czele stoi Jadwiga Emilewicz)
oraz nauki i szkolnictwa wyższego (Wojciech Murdzek).
Do zapowiedzi PiS, by koalicjantom odebrać po jednym resorcie odniósł się Zbigniew Ziobro. - To zależy, jakie są plany. Jeśli nie chce się walczyć o ambitne cele, to można większość ministrów pozwalniać, okroić skład. Ale jeżeli chcemy dokonywać realnych zmian w Polsce, to w ministerstwach muszą być kompetentni ludzie. Najpierw powinniśmy określić cel i priorytety. Wtedy będę mógł odpowiedzieć, jak skonstruować rząd, by ten cel osiągnąć – mówi w piątek Zbigniew Ziobro. I dodaje: - Teraz jest umowa, która nas wiąże w koalicji, oczekujemy jej realizacji.
Ostateczna decyzja należy do Jarosława Kaczyńskiego, a ten jest zdeterminowany, by zmniejszyć wpływy koalicjantów. – To niemal pewne, że stracą po ministerstwie – słyszymy w PiS.