Jan Rokita: premier zachował się nierzetelnie ws. Gilowskiej
(RadioZet)
Gościem Radia ZET jest Jan Rokita, Platforma Obywatelska, funkcja w PO jeszcze znak zapytania. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry, witam serdecznie. Panie pośle, chyba coraz więcej znaków zapytania jest w sprawie pani profesor Zyty Gilowskiej. Ja przyznam, że już nic nie rozumiem, szczególnie po wczorajszej wypowiedzi pana premiera Marcinkiewicza: "Zapraszam do rządu dziś, jutro, pojutrze jeśli pani sprawa zostanie umorzona, jeśli Sąd Lustracyjny nie zajmie się tą sprawą". I o co chodzi? Myślę, że mamy do czynienia z nierzetelnym zachowaniem pana premiera Marcinkiewicza w ciągu ostatnich dni w tej sprawie i myślę, że premier powinien swoje zachowanie w sposób bardziej precyzyjny, jasny i nie budzący wątpliwości wytłumaczyć, a nie uprawiać propagandy w tej sprawie. Moim zdaniem do wytłumaczenia są przynamniej następujące kwestie, po pierwsze, dlaczego premier mówi, że to pani premier podjęła decyzję o dymisji skoro nie pani premier podjęła, tylko on podjął tę decyzję i Zyta Gilowska bardzo wyraźnie mówi to
również obecnie. Wiadomo, że oddała się do dyspozycji premiera. Oddała się do dyspozycji, publicznie wczoraj mówiła, że oddała się do dyspozycji, ponieważ chciała mieć szanse na oczyszczenie lustracyjne czy na proces lustracyjny. Innymi słowy prawie wprost mówi, że nie chciała odejść tylko przyjęto jej dymisję, czyli mówiąc precyzyjnie, zdymisjonowaną ją po prostu i zrobił to Kazimierz Marcinkiewicz, który w tej chwili mówi pani premier, że się zdymisjonowała, to nieprawda. Po drugie, wyjaśnienia wymaga, niebywała zupełnie teza o tym, że decyzja o dymisji Zyty Gilowskiej z funkcji premiera została podjęta pod wpływem jakichś tajnych ludzi, tajnych funkcjonariuszy. Dzisiaj w „Dzienniku” jest wywiad z premierem i jest taki tytuł: „ Premier twierdzi, że decyzje Gilowskiej wymusili ludzie dawnych służb”. Taki tytuł pojawia się dzisiaj w „Dzienniku”, przeczytałem wywiad premiera. Powiedziałbym, że „Dziennik” chyba podkręca tę informację, ponieważ premier nie twierdzi tego, ale rzeczywiście w tekście wywiadu daje
to do zrozumienia wyraźnie, mówi o jakichś tajnych ludziach i o tym, że wszystkich układów nie rozbiliśmy i daje do zrozumienia, że rzeczywiście ktoś za tym stoi. Jeżeli premier tak twierdzi, to trzeba przypomnieć też premierowi, że decyzja w tej sprawie została podjęta przez dwóch ludzi, wniosek podpisał premier Kazimierz Marcinkiewicz, a decyzję podjął Lech Kaczyński, a zatem jeśli jakieś tajne służby oddziaływały na tę decyzję, to są to tajne służby, które oddziaływały na tych dwóch ludzi. W związku z tym tych dwóch ludzi powinno powiedzieć jakie tajne służby na nich oddziaływały przy takiej decyzji i powiem szczerze, to jest dość niesamowite dawanie do zrozumienia publicznie przez szefa rządu, że jego decyzje są uzależnione od służb specjalnych. Pytam się, jaki jest poziom niezależności premiera od służb specjalnych, a jeżeli jest zależny to proszę powiedzieć od kogo dokładnie w jakim zakresie, bo inaczej można to traktować jako jakiś żart. Wszyscy ci, którzy są przeciwni temu co się dzieje mówią, że to
strasznie dziwne, że Rzecznik Interesu Publicznego opiera się na zeznaniach SB –eków. Chyba na tym polega lustracja? Ale cały proces lustracji, tak jak ona została uchwalona w połowie lat 90 –tych, opiera się dzisiaj na dwóch przesłankach po pierwsze, na zeznaniach funkcjonariuszy, po drugie na aktach IPN, zresztą to, że dowodem w tych procesach są zeznania funkcjonariuszy SB było wielokrotnie powodem krytyki tych procedur lustracyjnych przez przeciwników tego trybu lustracyjnego, więc ta wiedza jest powszechnie znana, nie ma w tym nic absolutnie nieznanego. Sędzia Nizieński korzystał z zeznań funkcjonariuszy SB i sędzia Olszewski korzysta z zeznań funkcjonariuszy SB. Jest jeszcze trzecia sprawa w tym wszystkim, mianowicie premier, wracam do Kazimierza Marcinkiewicza, premier wypowiada się dzisiaj tak, wczoraj mówiąc precyzyjnie, jak gdyby nie znał orzeczenia Sądu Najwyższego powiadającego, iż nie prowadzi się procesów w zasadzie wobec osoby, która zrezygnuje lub zostanie odwołana ze stanowiska publicznego.
Chyba, że są jakieś inne szczególne. Tak jest, Sąd może ale normalnie według głównej procedury nie musi. Premier dzisiaj wypowiada się tak, jak gdyby był kompletnie zaskoczony faktem, że istnieje w tej sprawie orzeczenie Sądu Najwyższego. Więc panie premierze, to nie Zyta Gilowska podjęła decyzję tylko pan, po drugie jeśli funkcjonariusze oddziaływali w tej sprawie to na pana, a nie na jakieś tajemnicze siły, po trzecie to, że proces może zostać przerwany po dymisji było znane z orzeczenia Sądu Najwyższego. Zadziwiająca ilość nierzetelności w tej sprawie i zadziwiająca ilość propagandy w słowach prezesa Rady Ministrów w ostatnich dniach. Prezes Rady Ministrów mówi, że zdymisjonował panią Zytę Gilowską dlatego, że rynki szalały, złoty się chwiał itd., itd. Czwarta nieprawda. Razem z ekspertami uważnie obserwowaliśmy, co się w piątek dzieje na rynku finansowym. Prawda jest taka, że od dłuższego czasu, zresztą przez różnych polityków nie tylko przez premiera, bardzo drobne ruchawki, czy bardzo drobne zmiany w
kursach są zarówno używane przez gazety jak i przez polityków jako pewnego rodzaju wytrychy mające tłumaczyć pewnego rodzaju zdarzenia. Otóż prawda jest taka, że w piątek się nic szczególnego na rynkach finansowych nie działo i ani wtedy, kiedy się okazało, że jest wniosek lustracyjny w sprawie Zyty Gilowskiej, ani wtedy kiedy Zyta Gilowska została zdymisjonowana. Te drobne ruchy złotówki były tak naprawdę w granicach normalności i nie było twierdzenie premiera o tym, że działy się rzeczy straszne na rynkach w wyniku, których musiał podjąć dymisje są po prostu nie prawdziwe. Czy według pana powinna powstać komisja śledcza, która by zbadała jak doszło do dymisji, o co w tej sprawie chodzi, kiedy został zawiadomiony prezydent, kiedy został zawiadomiony prezes PiS-u, czy była narada w sprawie dymisji pani profesor i o co w tej sprawie chodzi właściwie? Normalna procedura państwowa w takiej sytuacji powinna wyglądać tak właśnie: u prezydenta powinni spotkać się prezydent, premier i marszałek Sejmu co najmniej
raz z panią Zytą Gilowską i powinni podjąć decyzję co do tego jak w państwie się postępuje, a następnie tej decyzji bronić. Dzisiaj jest tak, że jest tumult, jedni ukrywali decyzje przed drugimi, nie wiadomo kto ją podjął, a na końcu się okazuję, że jakieś tajne służby. Jeśli w ogóle ad hoc komisje śledcze takie właśnie na dwa trzy tygodnie zgodnie z postanowieniem Konstytucji mają sens, to właśnie do tego typu spraw. Tu wystarczy przesłuchać pięć osób tak naprawdę, zamknąć sprawę raportem i ogłosić co w tej sprawie tak naprawdę się stało. Powiem tak, myśmy żadnej decyzji w sprawie komisji śledczej nie podejmowali, ale jeśli premier nie objaśni tych wszystkich kwestii, o których mówiliśmy tutaj przed chwilą, to w moim przekonaniu rozważenie takiego wniosku na najbliższym posiedzeniu Sejmu może być bardzo celowe. Więc wzywam premiera, żeby wyjaśnił te wszystkie nieścisłości niekonsekwencje i sprzeczności w jego zeznaniach na temat tej dymisji, inaczej trzeba będzie rzeczywiście wyjaśnić to w jakimś trybie
parlamentarnym. A tymczasem prezes Jarosław Kaczyński, prezes PiS –u wczoraj w „Rzeczpospolitej” mówi, że odda do prokuratury sprawę Donalda Tuska, który mówi, że PiS-ie toczy się gra w związku z dymisją Zyty Gilowskiej. W tej sprawie ja podzielam zdanie Tuska i to bynajmniej nie dlatego, że w każdej sprawie muszę podzielać zdanie Tuska, bo jesteśmy wolnymi ludźmi, tylko w tej sprawie Tusk ma po prostu rację. Wszystko co mówimy od 10 minut na antenie Radia ZET pokazuje bardzo wyraźnie, że miejsce rzetelnej prawdy o tej sprawie od kilku dni zajęła pogrążona we wzajemnych sprzecznościach PiS-owska propaganda i intryga i to chyba widzi każdy obserwator polityki dzisiaj więc w tej sprawie prezes Kaczyński naprawdę nie ma powodów do zarzutów. Ale panie pośle, po co pan poszedł do IPN –u z panią prof. Zytą Gilowską, wiedząc, że nie dostanie pan dokumentów w sprawie pani profesor, to po co była ta wizyta dwa lata temu bodajże? Wtedy było tak, że Zyta Gilowska została oskarżona o rzecz wyjątkowo podłą, to znaczy
została oskarżona o to, że jej jakieś zachowania parlamentarne, głosowania parlamentarne i jej zachowania w polityce wynikają z chęci uchronienia się przed procesem lustracyjnym, to pan Wrzodak powiedział publicznie. Była w rozpaczy, była w rozpaczy zresztą nic dziwnego w takiej sytuacji. Ja po prostu chciałem jej okazać pomoc, w związku z tym po pierwsze pomogłem jej znaleźć adwokata, który by posłał sprawę do sądu przeciwko Wrzodakowi, po drugie poszedłem z nią do IPN z pytaniem, co oni nam mogą na ten temat powiedzieć. Nie powiedzieli nic, powiedzieli, że dokumenty są tajne, że nie mogą powiedzieć i trochę byliśmy rozczarowani, ale wszystkie moje zachowania w tamtym czasie wynikały z pragnienia pomocy Zycie Gilowskiej. Dlaczego pani profesor nie złożyła wtedy wniosku o przyznanie statusu pokrzywdzonego? To jest pytanie do pani prof. Zyty Gilowskiej i rozumie pani, że jest to pytanie delikatne w warunkach dla osoby oskarżonej o współprace z komunistyczną SB i ja się odpowiedzi na to pytanie absolutnie nie
podejmuję. Zyta Gilowska zdecydowała się wtedy nie składać takiego wniosku, ale mam nadzieję, że w końcu te dokumenty po wprowadzeniu nowej ustawy lustracyjnej staną się jawne i tak, czy owak opinia publiczna będzie mogła sobie odpowiedzieć na pytanie i my wszyscy, co w sprawie Zyty Gilowskiej wydarzyło się w końcu lat 80 –tych, tego nie wiemy nie znamy też wniosku pana rzecznika Olszewskiego. Pan uważa, ze to jest świństwo, że rzecznik zajmował się sprawą pani Zyty Gilowskiej? Nie, nie można traktować jako świństwa faktu, że rzecznik zajmuje się czyjąkolwiek sprawą, ja uważam że proces lustracyjny generalnie jest potrzebny, że jawność akt jest potrzebna. Jestem zwolennikiem procesu lustracyjnego chociaż uważam, że powinien zostać trochę zreformowany i pewnie będzie zreformowany. Nie mam jakichś istotnych pretensji do rzecznika, natomiast w kwestii meritum, co jest problemem Zyty Gilowskiej w latach 80 – tych nie mogę się wypowiedzieć, ponieważ w ogóle nie znam tego wniosku, mogę powiedzieć tak, jak pamiętam
sprzed dwóch lat swoje długie rozmowy z Zytą Gilowską wierzyłem w tej sprawie jej, a nie jej potwarcom. „Oświadczam, że jeżeli doniesienia a Jacka Kurskiego okażą się nieprawdą, to i tak nie poniesie żadnych konsekwencji”, tak powiedział wczoraj w „Rzeczpospolitej” Jarosław Kaczyński, „Chyba, że z PO zostaną wyrzuceni Tusk i Niesiołowski”. To jest takie trochę prowokacyjne oświadczenie. Nie mam ochoty komentować tych prowokacyjnych oświadczeń ze strony PiS. Powiem tak, tutaj w niedzielę w audycji radiowej w Zetce szefowa gabinetu prezydenckiego mówiła, że trzeba umieć przegrać w sprawie afery bilbordowej, czyli precyzyjnie mówiąc w sprawie afery Kurskiego PiS przegrał w sposób sromotny, gdyby zastosował się do rady pani szefowej gabinetu prezydenta RP, to zamiast mówić kolejne inwektywy Jarosław Kaczyński powiedziałby "przepraszam" za Kurskiego i to by było przyzwoite. A przeprosi pan prezydenta za pomysły z impeachmentem, przeprosi pan Jacka Kurskiego, że Stefan Niesiołowski przyrównał go do Gomółki?
Jarosław, Boże nie Jarosław, bo Jarosław to porządny człowiek i dziennikarz, natomiast Jacek Kurski jest człowiekiem bez charakteru uważam, że porównywanie go do Gomółki jest głęboko niesprawiedliwe, on ma bardzo liczne wady, ale nie jest komunistą i nie kazał strzelać do ludzi i zasługuje na to, żeby go za to przeprosić, to nie ulega wątpliwości. A prezydent? Natomiast uważam bardzo stanowczo, że prezydent, który w tego rodzaju prowokacje wdaje się, zasługuje na to, żeby mu przypomnieć, że art. 145 Konstytucji przewiduje, że prezydent odpowiada nie tylko za przestępstwa, ale i odpowiada także za niegodziwości. Wspieranie prowokacji jest niegodziwością i w tej sprawie mamy różne zdania pani redaktor. I nie powie pan przepraszam? Absolutnie nie w tej sprawie, że treść art. 145 Konstytucji powinien prezydent uważnie czytać, to jest rzecz słuszna i sprawiedliwa. To mamy inne zdanie. Dziękuję bardzo. Gościem Radia ZET był Jan Rokita, Platforma Obywatelska.