Panie przewodniczący, dlaczego pan paktuje z diabłem? Mam na myśli rozmowy i spotkania z Jarosławem Kaczyńskim?
Panie redaktorze, po pierwsze to nie taki diabeł straszny jak go malują, a po drugie to ja pakuję
z całym tym piekłem na Wiejskiej od samego początku, ze wszystkimi opcjami
politycznymi rozmawiam i powtarzam jak mantrę o tych swoich czterech postulatach -
o zmianie ordynacji wyborczej na taką, gdzie każdy obywatel, a
nie tylko nominat partyjny, mógłbyś startować w wyborach; mówię o referendach, mówię
o sędziach pokoju, mówię o pakiecie ustaw antykorupcyjnych. I powtarzam również
jak mantrę, że jest mi absolutnie obojętne, z którym, jak pan to
określił, z diabłów, czyli szefów partii, który z nich
będzie będzie mi w tym pomocny czy który to zrealizuje. Nie ma to żadnego znaczenia.
Mam tutaj na
kartce mnóstwo poważnych pytań do pana, ale przyznaję, korci mnie, korci mnie naprawdę, żeby zapytać, jaki zatem jest ten
diabeł skoro nie jest tak straszny, jak go malują? Jaki jest w takich relacjach osobistych Jarosław Kaczyński, kiedy się z nim rozmawia w zaciszu gabinetu o
poważnych, ważnych dla Polski sprawach?
Po pierwsze, panie redaktorze, ja poproszę tutaj też technikę o to, żeby troszeczkę więcej, żebym miał troszeczkę głośniej w tych
słuchawkach, natomiast wracając do pytania. Wie pan, moje
spostrzeżenia są takie, że nasz jest zupełnie inny niż ten wizerunek, który
jest medialnie kreowany.
Ale też nie mówię tego, daję słowo honoru, że nie mówię tego po to, by tutaj jakby wprowadzić jakiś
dobry klimat do tej rozmowy, która ma się odbyć. Normalny człowiek jak każdy, ale
o dużym poczuciu humoru, autoironii i tak dalej i tak dalej.
To się rzeczywiście często w różnych takich relacjach potwierdza i powtarza, że to jest taki facet, który wizerunek
publiczny zupełnie inny, raczej niedostępny, prawda, wycofany, gdzieś tam rządzący z tylnego fotela, ale tak naprawdę jak
się z nim pogada o ważnych sprawach, usiądzie w gabinecie, w miejscu dla niego bezpiecznym, to po prostu żartuje i zupełnie równy gość.
I tego się trzymajmy. Mam nadzieję, że będzie również równie równy przy
akceptacji postulatów, o których z uporem będę walczył, aż do ich realizacji.
I o nich teraz będziemy rozmawiali, rozumiem. Ja dobrze wyczytałem i między słowami zrozumiałem, że pierwsze spotkanie się odbyło, do drugiego
miało dojść w tym tygodniu, ale powiedział pan, że ono jest wciąż przed wami, jeszcze go nie było w tym tygodniu?
Jeszcze spotkania nie było, ale tydzień kończy się w niedzielę.
Czyli rozumiem
weekend z Kaczyńskim?
No tak, na to wygląda.
Może gdzieś na Rodeo pojedziecie razem,
panie przewodniczący? Wspólne rodeo.
Ja akurat nie przepadam, wolę quady.
Dobrze. O czym tak naprawdę rozmawiacie i co paktujecie, co miałby Kaczyński zrobić dla Kukiza, a Kukiz
dla Kaczyńskiego?
To co prezes Kaczyński miałby zrobić dla Kukiza, to to są te postulaty, o których mówiłem.
Po pierwsze doprowadzić do tego, by każdy obywatel Rzeczpospolitej, a nie tylko nominaci partyjni,
mieli realną możliwość startu w wyborach sejmowych,
w wyborach do sejmu. No i te wszystkie rzeczy, już nie będę ich powtarzał, referenda, sędziowie pokoju.
Natomiast ta rozmowa, która ma się odbyć, będzie dotyczyła już jakby
doprecyzowania, mam taką nadzieję przynajmniej, doprecyzowania tych oczekiwań
partii, która ma moc sprawczą, czyli PiS-u, która ma moc sprawczą by
te postulaty nasze wprowadzić w życie. Czego oni oczekują w zamian, bo na razie tych konkretów nie ma.
Czyli będziecie
rozmawiać o cenie.
Tak, tak, tak. Ale z ceną, widzi pan, to jest teraz w moim przypadku, jeżeli o mnie chodzi osobiście, na pewno nikt mnie
nie kupi taką ceną, że jak, nie wiem, Spółki Skarbu Państwa czy jakieś stanowisko w rządzie i tak dalej.
Ja poszedłem w 2015 roku, ja Paweł Kukiz, poszedłem tylko i wyłącznie po realizację tych postulatów,
które zmieniają charakter państwa i czynią z Polski państwo, które nie jest podzielone na zwalczające
się plemiona, ale w którym w ciągu dekady narodziłoby się być może, mam nadzieję, poczucie
wspólnoty.