Sergiej Ławrow grozi kolejnemu krajowi. "Uznamy to za atak"
Rosja grozi Republice Mołdawii interwencją militarną w razie naruszenia bezpieczeństwa wojsk rosyjskich w Naddniestrzu. Stacjonują tam od 1990 roku - pisze Vitalie Călugăreanu w Deutsche Welle.
04.09.2022 | aktual.: 04.09.2022 03:45
Minister spraw zagranicznych Rosji Sergiej Ławrow ostrzega Mołdawię, że "zagrożenie dla bezpieczeństwa rosyjskich wojsk w Naddniestrzu" – separatystycznym regionie na wschodzie tego kraju – może doprowadzić do konfrontacji militarnej z Moskwą.
– Każdy rodzaj zagrożenia bezpieczeństwa wojsk rosyjskich byłby uznany w świetle prawa międzynarodowego za atak na Rosję – powiedział Ławrow w wywiadzie dla telewizji rosyjskiej.
Kilka godzin wcześniej szef rosyjskiej dyplomacji oskarżył w telewizji prezydent Mołdawii Maię Sandu o blokowanie negocjacji w sprawie rozwiązania konfliktu naddniestrzańskiego. – Naddniestrze i my opowiadamy się obecnie za bezpośrednim dialogiem, ale sądząc po publicznych wypowiedziach prezydent Mai Sandu i ekipy rządowej, nie są tym zainteresowani, bo w tej kwestii sterowani są przez USA i UE. Najwyraźniej nie liczą na rozwiązanie na drodze dyplomacji – stwierdził Siergiej Ławrow.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niejednoznaczna argumentacja Moskwy
Do kolejnych ataków słownych Ławrowa na proeuropejskie przywództwo polityczne Mołdawii doszło kilka dni po tym, jak szef separatystycznej administracji w Tyraspolu Wadim Krasnosielski wystosował list do prezydent Mai Sandu. Zwrócił się o podjęcie negocjacji na "zasadach pokojowego rozwiązania politycznego".
Tymczasem Mołdawia porozumiewa się z separatystycznym prorosyjskim reżimem w Tyraspolu wyłącznie za pośrednictwem Biura ds. Reintegracji – struktury rządowej, na czele której stoi wicepremier Oleg Serebrian, były ambasador Mołdawii w Berlinie.
Czytaj także: Mołdawia ma dość. Cios w rosyjską propagandę
Siergiej Ławrow podkreślił także w rosyjskiej telewizji, że Rosja będzie bronić rosyjskojęzycznej ludności w Mołdawii. Przypomniał, że "oprócz Naddniestrza w południowej części tego kraju znajduje się także Gagauzja, która również domaga się specjalnego statusu". Szef rosyjskiej dyplomacji "wyraził nadzieję", że "mołdawskie przywództwo postąpi właściwie zaprzestając narzucanych przez Zachód zagrywek geopolitycznych i pomyśli o dobru żyjącej razem ludności".
Już w czerwcu 2022 roku Ławrow zarzucił władzom w Kiszyniowie, że tak jak w Ukrainie "usuwają wszystko, co rosyjskie". Republika Mołdawii – podobnie jak Ukraina – jest krajem kandydującym do UE od czerwca 2022 roku.
Zdecydowana reakcja Kiszyniowa
Na uwagi Ławrowa natychmiast zareagowało Biuro ds. Reintegracji w Kiszyniowie. W oświadczeniu publicznym podało, że władze Mołdawii chciały nadal wspierać pokojowe rozwiązanie konfliktu naddniestrzańskiego. Chodziło o "określenie trwałego i wszechstronnego rozwiązania, które respektuje suwerenny i niepodzielny charakter terytorialny Republiki Mołdawii, konsolidację państwowości, przywrócenie integralności terytorialnej i zakończenie reform strukturalnych w całym kraju".
Ponadto biuro stanowczo odrzuca twierdzenie, że prawa obywateli rosyjskojęzycznych w Republice Mołdawii są naruszane. Instytucja krytykuje jednocześnie "celowe ograniczanie praw osób rumuńskojęzycznych i obywateli Mołdawii, którzy w separatystycznym regionie naddniestrzańskim posiadają mołdawskie paszporty, gdyż z tego powodu byliby tam uznawani za obcokrajowców".
Ostrzeżenie przed manipulacją
Pod koniec sierpnia 2022 prezydent Mołdawii Maia Sandu wspomniała podczas rozmowy wideo na Forum Strategicznym w słoweńskim mieście Bled, że zauważa coraz więcej oświadczeń z Moskwy, "które nie zawsze są właściwe, a czasem wręcz lekceważą suwerenność Republiki Mołdawii". Sytuacja jest trudna, "ponieważ znajdujemy się blisko regionu wojennego" – zaznaczyła Maia Sandu.
W wywiadzie dla mołdawskiej telewizji publicznej polityk zaapelowała do obywateli, aby nie ulegali manipulowanym przemówieniom z separatystycznego Naddniestrza i Moskwy czy prorosyjskich polityków z Kiszyniowa. Potwierdziła też, że otrzymała kilka listów od separatystycznej administracji w Tyraspolu.
Jak podkreśliła, wszelka komunikacja w konkretnych kwestiach musi odbywać się jednak poprzez Biuro ds. Reintegracji. Zaapelowała także o zachowanie spokoju, mówiąc: "Będziemy nadal robić wszystko, co w naszej mocy, w tym częściej niż dotąd komunikować się z reżimem w Tyraspolu, aby utrzymać pokój".
Nie chcą być "ratowani" przez Putina
Rosja nie po raz pierwszy usiłuje wykorzystać kwestię języka do prób destabilizacji Mołdawii. W marcu 2022 roku, krótko po inwazji rosyjskiej w Ukrainie, ambasada Rosji w Kiszyniowie zwróciła się do rosyjskojęzycznych obywateli w Mołdawii o powiadomienie placówki drogą e-mailową o "przypadkach dyskryminacji na poziomie narodowym, językowym, kulturowym, religijnym lub innym".
W odpowiedzi rosyjskojęzyczna ludność uruchomiła w internecie petycję, w której wezwała Moskwę do pozostawienia Mołdawii i jego mieszkańców w spokoju, zaznaczając, że "nie jest dyskryminowana i nie musi być ratowana".
Na akcję rosyjskiej ambasady zareagowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Kiszyniowie, apelując o "powstrzymanie się od gestów, które nie przyczyniają się do stworzenia atmosfery spokoju w społeczeństwie mołdawskim". Jak zapewniła prezydent Maia Sandu, wszyscy obywatele, niezależnie jakim językiem mówią, są w Mołdawii bezpieczni.
Nielegalne rozmieszczenie wojsk
Po ostatnich wypowiedziach ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa, jego mołdawski odpowiednik Nicu Popescu wezwał w czwartek do Kiszyniowa pełnomocnika dyplomatycznego Federacji Rosyjskiej.
W oficjalnym oświadczeniu mołdawskiego MSZ napisano, że "ustawodawstwo Republiki Mołdawii gwarantuje podstawowe prawa i wolności człowieka oraz zgodnie z zasadami demokracji szanuje prawa mniejszości rosyjskich, ukraińskich, gagauskich, bułgarskich i innych".
Ponadto Kiszyniów nadal poszukuje pokojowych rozwiązań zarówno w kwestii przywrócenia jedności Republiki Mołdawii, jak i w sprawie wycofania wojsk rosyjskich nielegalnie stacjonujących na terytorium kraju.
Rosja od początku lat 90. utrzymuje w Naddniestrzu tzw. siły pokojowe, które są pozostałością byłej 14. armii radzieckiej. Prorosyjscy separatyści po konflikcie zbrojnym wówczas przejęli kontrolę na większością regionu. Kiszyniów domaga się wycofania wojsk rosyjskich, do czego Moskwa zobowiązała się na arenie międzynarodowej, oraz utworzenia cywilnej misji obserwacyjnej pod patronatem ONZ.
Vitalie Călugăreanu, Deutsche Welle