Śmierć żołnierza. Generał wskazuje winnych. "Kłamstwo goni kłamstwo"
- Nie mogę tego zrozumieć, że nagle żołnierz zmarł - mówi Wirtualnej Polsce były dowódca Wojsk Lądowych generał Waldemar Skrzypczak. Zwraca również uwagę na to, że "nasi żołnierze będą obiektami ataków tej bandy, która jest za granicą".
W czwartek Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że zmarł żołnierz, który został dźgnięty na granicy polsko-białoruskiej. Do dramatu doszło pod koniec maja w rejonie placówki straży granicznej w Dubiczach Cerkiewnych. Obecnie śledztwo dotyczące zabójstwa polskiego żołnierza prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
Z dotychczasowych ustaleń Prokuratury wynika, że w godzinach porannych grupa migrantów próbowała nielegalnie przekroczyć granicę polsko-białoruską. "Osoby te zachowywały się agresywnie, rzucając w kierunku interweniujących żołnierzy i funkcjonariuszy Straży Granicznej konarami i kamieniami. Dokonali oni uszkodzenia przęsła zapory granicznej, przez które usiłowali przedostać się na polską stronę. Zostali skutecznie powstrzymani. Podczas podjętej interwencji żołnierz w stopniu szeregowego z 1 Warszawskiej Brygady Pancernej został ugodzony nożem w okolice klatki piersiowej, gdy blokował tarczą ochronną i własnym ciałem wykonany przez migrantów wyłom. Cios został zadany przez sprawcę z zaskoczenia, po przełożeniu ręki przez płot" - czytamy w komunikacie prokuratury.
Generał Skrzypczak komentuje
- Dlaczego żołnierz zmarł? Czy jest to w wyniku odniesionej rany, czy błędów lekarskich, bo przecież jego stan był stabilny. Nie mogę tego zrozumieć, że nagle żołnierz zmarł. Nie wiem, co było bezpośrednią przyczyną, bo nie sądzę, żeby ta rana była taką, żeby żołnierza nie dało się uratować - mówi Wirtualnej Polsce generał Waldemar Skrzypczak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- To jest moja opinia, nie wiem, może ja nie wszystko wiem. Chciałbym wiedzieć, dlaczego żołnierz nie został zabezpieczony właściwie medycznie, bo moim zdaniem jest to jakieś zaniedbanie, które też trzeba by było wyjaśnić, bo dla mnie to jest niezrozumiałe. Znam gorsze przypadki i żołnierze z tego wychodzili - komentuje były dowódca Wojsk Lądowych.
Dalej generał zwraca uwagę, że "nasi żołnierze będą obiektami ataków tej bandy, która jest za granicą". - Niech mi nikt nie mówi, że to są emigranci, że to są ludzie biedni, poszkodowani. To są mordercy i bandyci - mówi gen. Skrzypczak. - Trzeba traktować tych ludzi jak bandytów, ponieważ oni mordują naszych żołnierzy. Jeżeli ktokolwiek ma jakiekolwiek wątpliwości, sentymenty, to niech przyjdzie na drugą stronę granicy i się połączy z Łukaszenką - twierdzi wojskowy.
Następnie Skrzypczak podkreślił, że trzeba stworzyć takie warunki, aby migranci nie mieli kontaktu fizycznego z naszymi żołnierzami. - Zapory mało widoczne, których nie przekroczą, zaplączą się w nich i zginą w nich, ale niech giną oni, a nie nasi żołnierze - wymienia.
Kto do dymisji? Skrzypczak wskazuje winnych
Zapytaliśmy także gen. Waldemara Skrzypczaka, czy minister Obrony Narodowej powinien się podać do dymisji w związku z zaistniałą sytuacją. - Dla mnie do dymisji powinni się podać najwyżsi wojskowi, bo oni okłamywali ministra. To nie jest tak, że winny jest minister - ocenia Skrzypczak.
W ten sposób odniósł się do informacji o tym, że Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy, którzy oddali strzały ostrzegawcze w kierunku napierających uchodźców w marcu tego roku. Prokuratura oskarżyła dwóch mundurowych o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób. Po ujawnieniu tego przez Onet szef MON zapowiedział zdecydowaną reakcję. Wyjaśnień od swoich ministrów chce też premier Donald Tusk.
Według generała wina leży po stronie wojskowych, ponieważ "cały czas okłamywali ministra, że wszystko jest dobrze, że wojsko jest wyszkolone". - Dla mnie największym problemem w tej chwili w armii jest to, że kłamstwo goni kłamstwo. Autorami tego kłamstwa są najwyżsi wojskowi, którzy przekonują polityków, jakie to mają wspaniałe wojsko, wspaniale wyszkolone, jak mają dużo wojska i to wojsko wysyłają na granicę nieprzeszkolone - twierdzi wojskowy.
- Dla mnie głównymi winnymi to są ci najwyżsi wojskowi, którzy mają kontakt z ministrem, którzy go cały czas okłamują. Minister jest ofiarą kłamstw, tych wojskowych, którzy go czarują. Oni podlegają odwołaniu, a nie minister czy dowódca batalionu, czy brygady - twierdzi gen. Skrzypczak.
Według byłego dowódcy Wojsk Lądowych przygotowany przez najwyższych wojskowych armii system szkoleniowy jest wadliwy. - Oni spowodowali to, że wojsko jest wysyłane na granice niewyszkolone, bo oni skracają szkolenie w wojsku. Oni przekonali ministra, że żołnierza da się w trzy, cztery miesiące wyszkolić. Nie, dobry żołnierz to jest dopiero po półtora roku szkolenia lub po dwóch latach. Tych wojskowych trzeba się pozbyć, bo to oni szkodzą armii - podsumowuje.
Kamila Gurgul, dziennikarka Wirtualnej Polski