Specjalne spotkanie u Tuska. Wezwał Kosiniaka-Kamysza i Bodnara
Premier Donald Tusk wezwał na spotkanie w piątek wicepremiera, szefa Ministerstwa Obrony Narodowej Władysława Kosiniaka-Kamysza i ministra sprawiedliwości Adama Bodnara - informują "Fakty" TVN.
06.06.2024 | aktual.: 06.06.2024 15:34
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Według redakcji "Faktów" TVN, w piątek u premiera ma się odbyć ważne spotkanie. Donald Tusk wezwał wicepremiera, szefa Ministerstwa Obrony Narodowej Władysława Kosiniaka-Kamysza i ministra sprawiedliwości Adama Bodnara.
Tematem spotkania u szefa rządu ma być incydent z udziałem żołnierzy na polsko-białoruskiej granicy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trzech polskich żołnierzy zostało zatrzymanych przez Żandarmerię Wojskową po oddaniu strzałów ostrzegawczych w kierunku napierających na granicę migrantów. Zdarzenie, do którego doszło na przełomie marca i kwietnia, opisał w środę Onet.
Dwóch żołnierzy usłyszało zarzuty
W odpowiedzi na tę publikację komunikat wydała Prokuratura Krajowa. Na stronie internetowej opisuje szczegóły zdarzenia.
"Z przedstawionych dowodów, a w tym w szczególności z nagrania z kamer przekazanego przez straż graniczną wynika, że żołnierze podczas interwencji prowadzonej wobec migrantów próbujących nielegalnie przekroczyć granicę RP przekroczyli swoje uprawnienia, poprzez oddanie w ich kierunku co najmniej kilku strzałów narażając tym na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia." - czytamy w komunikacie.
"Z oględzin zabezpieczonego zapisu z kamer straży granicznej wynika również, że żołnierze oddający strzały nie znajdowali się w sytuacji zagrażającej ich życiu. Nie ustalono, aby na skutek oddanych strzałów ktoś odniósł obrażenia" - dodaje prok. Anna Adamiak rzecznik prasowy prokuratora generalnego
Dwóch żołnierzy usłyszało zarzuty, trzeci natomiast został przesłuchany w charakterze świadka.
Na granicy padły strzały. Żołnierze zakuci w kajdanki
PK w swoim oświadczeniu potwierdza doniesienia Wirtualnej Polski. Według naszych źródeł w prokuraturze żołnierze kontynuowali strzelanie do migrantów strzałami alarmowymi, nawet po tym jak migranci się wycofali na stronę białoruską, w tym strzelali do nich przez płot.
Jak opisał Onet, w miejscowości Dubicze Cerkiewne polscy żołnierze użyli broni, kiedy przez ogrodzenie na polską stronę przedostała się grupa około 50 młodych mężczyzn. Oddali strzały ostrzegawcze w powietrze, a następnie rykoszetowe w ziemię. W sumie padły 43 strzały. Nikt z migrantów nie odniósł obrażeń.
Kiedy na miejsce dotarła Straż Graniczna i Żandarmeria Wojskowa, trzech żołnierzy zostało zakutych w kajdanki. Dwaj usłyszeli zarzuty i zostali zawieszeni. Areszt opuścili tylko dzięki koleżeńskiej zrzutce na prawnika.
PRZECZYTAJ TAKŻE: "Morale poniżej dna". Wojskowi ostro o tym, co stało się na granicy