Dziwne zachowanie Kosiniaka-Kamysza. Teraz zabrał głos

W trakcie wtorkowego posiedzenia Sejmu posłanka Lewicy wezwała do minuty ciszy, by uczcić kobiety zmarłe z powodu odmowy aborcji. Władysław Kosiniak-Kamysz wstał na zaledwie dwie sekundy. Teraz lider PSL-u się tłumaczy. Słowa mogą zaskakiwać.

Władysław Kosiniak-Kamysz w Sejmie
Władysław Kosiniak-Kamysz w Sejmie
Źródło zdjęć: © PAP | Andrzej Lange
Adam Zygiel

Podczas wtorkowego posiedzenia Sejmu do porządku obrad włączono informację w sprawie dostępu do zabiegu przerywania ciąży oraz przestrzegania praw pacjentek. To efekt śmierci jednej z pacjentek w szpitalu w Nowym Targu. Kobieta trafiła do placówki, będąc w 20. tygodniu ciąży. Według rodziny przyjęto ją z bezwodziem, a mimo to lekarze nie wywołali poronienia.

- Iza, Justyna, Agnieszka, Ania, Dorota. One wszystkie nie żyją. One wszystkie umarły przez was, bo wprowadziliście do szpitali swoją ideologię. I to wy ponosicie odpowiedzialność za te śmierci - powiedziała posłanka Katarzyna Kotula z Lewicy. Zaapelowała o uczczenie pamięci zmarłych kobiet minutą ciszy.

Z ław sejmowych wstali politycy głównie opozycji, z kolei nie podnieśli się posłowie PiSKonfederacji. Wielu zdziwiło zachowanie Władysława Kosiniaka-Kamysza. Lider PSL-u wstał na zaledwie dwie sekundy, po czym usiadł.

Kosiniak-Kamysz tłumaczy się. Myślał, że "minuta ciszy będzie symboliczna"

W rozmowie z TVN24 Kosiniak-Kamysz tłumaczył się ze swojego zachowania. - Powiem szczerze, myślałem, że ta minuta ciszy będzie symboliczna i będzie trwała krócej. Nie lubię też takiego upolityczniania czyjejkolwiek śmierci - mówił.

Stwierdził, że dłużej stali inni posłowie PSL-u, a jego zachowanie mogło wynikać z "zagapienia".

- Proszę nie szukać tutaj większych scenariuszy. Zawsze oddaję szacunek tym, którzy zostali w jakikolwiek sposób doświadczeni, a szczególnie tym, którzy zmarli - przekonywał.

Śmierć 33-letniej Doroty

W Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II w Nowym Targu z powodu wstrząsu septycznego 24 maja zmarła 33-letnia Dorota z Bochni, która była w piątym miesiącu ciąży. Z dokumentacji medycznej wynika, że kilka godzin wcześniej, o godz. 5.20, USG wykazało obumarcie płodu. W nocy z 20 na 21 maja zaczęły odchodzić jej wody płodowe.

Pełnomocniczka rodziny zmarłej, mecenas Jolanta Budzowska w rozmowie z Wirtualną Polską przekazała, że jej zdaniem doszło do rażących zaniedbań i błędu medycznego.

- Nie reagowano na rosnące CRP, czyli wskaźnik stanu zapalnego. Pozbawiono też pacjentkę prawa do decyzji - powiedziała mecenas.

Teraz Prokuratura Rejonowa w Nowym Targu prowadzi śledztwo ws. narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu pani Doroty oraz jej nienarodzonego dziecka.

Dwa lata temu Trybunał Konstytucyjny uznał za niekonstytucyjną przesłankę dopuszczającą aborcję, "gdy istnieje duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu". Doprowadziło to do masowych protestów w całej Polsce. Od tamtej pory zanotowano także kilka zgonów pacjentek, wobec których lekarze mieli się bać podjęcia decyzji o usunięciu płodu ze względu na wyrok TK.

Czytaj więcej:

Źródło: WP, TVN24

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (85)