Spełnia się czarny sen Putina. Potężne dymy nad Krymem
Ukraińscy partyzanci działają bardzo intensywnie na zapleczu frontu, ale się tym specjalnie nie afiszują. Takie działania lubią ciszę. Dlatego o ich skuteczności świadczą jedynie dymy unoszące się nad Krymem.
Ukraińcy budują swoje siły specjalne od 2016 roku. Uznano wtedy, że działania nieregularne mogą znacznie uprzykrzyć życie okupantom.
W 2021 roku stan takich wojsk wyniósł ok. 5-6 tys. żołnierzy zawodowych. Dodatkowo pod dowództwo SOS podlegają członkowie oddziałów nieregularnych - partyzanci, którzy działają na tyłach rosyjskich. Również tych najgłębszych.
Swoje jednostki specjalne posiada także Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Podlegają one Gwardii Narodowej Ukrainy i w większości powstały z przekształconych w jednostki "operacyjne" dawnych oddziałów policji. Po reorganizacji w ramach Gwardii Narodowej Ukraińcy posiadają sześć pułków specjalnych, w tym takie jak oddział "Skorpion", którego zadaniem jest ochrona ukraińskiego przemysłu jądrowego, czy charkowski Oddział Wywiadu Sił Specjalnych "Ares", którego żołnierze w połowie 2022 r. prowadzili wypady w kierunku rosyjskiego Biełgorodu.
- Działania na terenie Federacji Rosyjskiej to jedna z najpilniej strzeżonych przez Ukraińców tajemnic. W przypadku utajnionych działań bojowych zwykle o ich efektach dowiadujemy się post factum - mówi Jakub Link-Lenczowski, wydawca Militarnego Magazynu MILMAG. - Natomiast nikt nigdy nie informuje wprost o tajnych operacjach na terenie Rosji. Możemy jedynie spekulować, że odpowiada za nie głównie wywiad i, być może, siły specjalne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od rozpoczęcia kontrofensywy na Zaporożczyźnie na tyłach Rosjan działają liczne oddziały specjalne i partyzanckie, które nie tylko wskazują cele dla artylerii rakietowej i lotnictwa, ale także przerywają szlaki komunikacyjne, niszczą infrastrukturę i śledzą ruchy rosyjskich wojsk.
Cel: Krym
Dotychczas "nieznani sprawcy" nad ranem 18 maja wysadzili pod Chrystenką koło Symferopola tory kolejowe, po których toczył się akurat pociąg towarowy ze zbożem wywożonym do Rosji. Okupacyjne władze poinformowały, że do "katastrofy doszło w wyniku ingerencji osób nieupoważnionych w pracę transportu kolejowego".
Dwa dni później przy użyciu bezzałogowców zniszczony został transport kolejowy, który przewoził pociski Kalibr-NK dla okrętów Floty Czarnomorskiej. Prawdopodobnie ukraińscy specjalsi maczali także palce w atakach na lotnisko na Krymie, w którym Rosjanie stracili kilka samolotów i w wystawianiu kilku stanowisk dowodzenia, które niszczyła artyleria.
Również na Dnieprze specjalsi prowadzili operacje przy wsparciu kutrów artyleryjskich typu Giurza i amerykański Mk. VI, podczas których niszczyli krytyczną infrastrukturę, mogącą pomóc Rosjanom w prowadzeniu walki oraz przerzucali grupy dywersyjne.
Wypady na Dnieprze przybrały na intensywności podczas uderzenia na Chersoń. Nieco wyhamowały po wysadzeniu przez Rosjan tamy w Nowej Kachowce, jednak wówczas Ukraińcy przerzucili się na nękanie Rosjan na wybrzeżu Morza Czarnego. Specjalizuje się w nich 73. Morskie Centrum Specjalnego Przeznaczenia.
Już na początku pełnoskalowej wojny pojawiły się oddziały, które określały się jako nieformalne, które zaczynały od biernego oporu - rozwieszania ulotek, pisania na murach haseł propagandowych i rozwieszania żołtych wstążek, które symbolizują opór wobec okupanta. Zupełnie jak polskie Szare Szeregi podczas okupacji, które ozdabiały ulice kotwicami i napisami "Tylko świnie siedzą w kinie". Potem rozszerzyły swoje spektrum działania. Zaczęły płonąć rosyjskie ciężarówki, a infrastruktura krytyczna - doznawać "dziwnych" awarii.
Ruch oporu
Na Krymie znane stały się przede wszystkim dwie grupy. Ruch Żółtej Wstążki, który wzywa mieszkańców do oznaczania wszystkiego, co widzą, żółtą taśmą, aby najeźdźcy wiedzieli i czuli, że nie są mile widziani. Jego uczestnicy umieścili na budynku okupacyjnych władz tablicę z napisem "Przedstawicielstwo Prezydenta Ukrainy w Autonomicznej Republice Krym" oraz plakat z napisem: "Wkrótce otwarcie. Krym to Ukraina". Wywołało to duże poruszenie wśród okupantów, a władze wzmogły poszukiwania i aresztowania.
Rozmówca portalu Ukraina.net nazwał to "sztuką uliczną". - Staramy się rozwieszać nasze ulotki, demonstrować swoją sztukę na trasach ich patroli. Pokazujemy im, że są tu wrogami. To naprawdę działa: patrole wzmacniano (…). Naszym celem jest sprawić, żeby ziemia paliła im się pod nogami. I na dzień dzisiejszy to się udaje - mówił.
Drugą są Krymskie Mewy Bojowe, które zaczynały od walki psychologicznej, a obecnie prowadzą także działania bojowe w ograniczonym zakresie i wspomagają oddziały specjalne Sił Zbrojnych. To oni odpowiadają za wsparcie działań nieregularnych. O ich aktywności z oczywistych powodów wiemy znacznie mniej.
- Operacje specjalne z zasady pozostają jednymi z najbardziej utajnionych. Komandosi nie chwalą się przeważnie swoimi sukcesami. Prawdopodobnie pełniejszy obraz ukraińskich operacji specjalnych poznamy dopiero po wojnie. A wtedy i tak to nie będzie obraz całości - mówi Link-Lenczowski.
Oprócz dwóch największych na Krymie działają mniejsze grupy: Krymscy Partyzanci i Atesz. Wszystkie one jednak działają wspólnie pod bezpośrednim dowództwem szefostwa operacji specjalnych.
- Ukraina dość późno, bo po koniec 2021 roku zaczęła tworzyć system powszechnego oporu, przyjmując specjalną ustawę. Obecnie działania nieregularne są koordynowane przez dowództwo sił operacji specjalnych i prowadzone zarówno przez te wojska, siły terytorialne oraz ochotników spośród ludności cywilnej - wyjaśnia dr Michał Piekarski, specjalista ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Wrocławskiego.
- Wiadomo o działaniach kinetycznych - w tym likwidowaniu kolaborantów, atakach na rosyjskich żołnierzy, prowadzone są także działania psychologiczne i z całą pewnością także rozpoznawcze. Te ostatnie mają zapewne szczególne znaczenie, także wobec dostaw i użycia artylerii rakietowej dalekiego zasięgu - dodaje dr Piekarski.
Chcą wywołać chaos. I to się udaje
Oprócz niszczenia linii zaopatrzeniowych, magazynów i składów paliw, działania partyzanckie mają wywoływać niepokój i utrzymywać Rosjan w niepewności. Ukraińcom udaje się to bardzo dobrze.
Szef okupacyjnej ługańskiej obwodowej administracji wojskowej Siergiej Gajdaj powiedział, że działania ukraińskich partyzantów wywołują panikę wśród jego podwładnych. Zwłaszcza irytujące jest przecinanie opon w policyjnych samochodach, co powoduje, że okupanci praktycznie przestali prowadzić patrole poza miastem. W odpowiedzi najeźdźcy zaostrzyli kontrole na ulicach, zaczęli częściej sprawdzać dokumenty i smartfony.
- Działania nieregularne, w tym operacje specjalne i partyzanckie z zasady mają angażować duże siły przeciwnika - mówi Link-Lenczowski. - Charakteryzują się nieprzewidywalnością i punktowymi uderzeniami na cenne cele. Dlatego przeciwnik musi angażować duże siły do ochrony kluczowych obiektów nawet na głębokim zapleczu.
- Udana operacja specjalna ma wielki wpływ na morale obu stron. Przeciwnik czuje frustrację i musi przeorganizować nawet głębokie zaplecze. Natomiast siły własne widzą sukcesy, co dodaje im chęci do walki - dodaje.
Liczne pióropusze dymów, które unoszą się nad Krymem i zwiększone siły porządkowe na zapleczu frontu świadczą, że ukraińskie działania przynoszą odpowiednie skutki. Okupanci nie mogą czuć się pewnie i bezpiecznie.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski