Desant ludzi Niedzielskiego. Dobrze odnaleźli się w nowym środowisku
Główny Inspektorat Ochrony Środowiska stał się przyczółkiem dla urzędników, którzy robili kariery przy byłym ministrze zdrowia w rządzie PiS Adamie Niedzielskim. Objęli stanowiska bez konkursów, a jeden z nich jeszcze przed rozpoczęciem pracy dostał z GIOŚ zlecenie na 30 tys. zł.
Autorzy: Paweł Figurski, Patryk Słowik
O sprawie poinformowali nas byli i obecni pracownicy Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Wszyscy proszą na razie o zachowanie anonimowości.
- Zwalnia się lub grozi zwolnieniem ludziom, którzy zajmowali zwyczajne stanowiska, tylko dlatego, że pracowali w inspektoracie za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Tymczasem od zwalniania są ci, którzy za PiS-u żyli jak pączki w maśle - napisało w liście do redakcji WP kilku byłych i obecnych pracowników GIOŚ.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Człowiek od wszystkiego
GIOŚ zajmuje się kontrolą przestrzegania przepisów o ochronie środowiska oraz badaniami stanu środowiska, m.in. w związku z katastrofą ekologiczną prowadzi monitoring na Odrze. Jak podała Joanna Piekutowska, Główny Inspektor Ochrony Środowiska, w rozmowie z portalem teraz-srodowisko.pl, w 2023 r. GIOŚ i wojewódzkie inspektoraty ochrony środowiska rozpatrzyły łącznie 32 811 skarg i wniosków o podjęcie interwencji związanych z ochroną środowiska.
Dyrektorem generalnym GIOŚ jest obecnie Damian Jakubik, który pracuje w służbie cywilnej od 2009 r. Przez chwilę – już po odwołaniu inspektora powołanego za rządów Prawa i Sprawiedliwości, a przed powołaniem Joanny Piekutowskiej, pełnił nawet obowiązki głównego inspektora.
Kariera Jakubika nabrała rozpędu, gdy ministrem zdrowia został Adam Niedzielski. Niedzielski objął stanowisko w sierpniu 2020 r. Jeszcze w tym samym miesiącu Jakubik otrzymał posadę dyrektora departamentu prawnego Ministerstwa Zdrowia. Wcześniej - w maju 2019 r. - urzędnik trafił do Komisji Ekonomicznej, czyli zespołu przy ministrze zdrowia odpowiedzialnego za negocjacje cenowe z firmami farmaceutycznymi jako przedstawiciel Narodowego Funduszu Zdrowia. W tym czasie Adam Niedzielski był wiceprezesem NFZ.
2023 r. i kolejne stanowiska. W kwietniu Jakubik został powołany do rady nadzorczej Specjalistycznego Centrum Medycznego im. św. Jana Pawła II w Polanicy - 100 proc. udziałów w spółce ma Skarb Państwa. W maju Jakubik trafił do Naczelnej Komisji Bioetycznej ds. Badań Klinicznych. Tu również za obsadę stanowisk odpowiada w praktyce minister zdrowia.
O liczbie różnych stanowisk piastowanych przez Damiana Jakubika było w środowisku medycznym głośno. W kuluarach branżowych konferencji ludzie zastanawiali się, ile miesięcznie można "wyciągnąć", pracując w tylu miejscach. Dobrze poinformowane osoby mówiły, że w grę wchodziły kwoty rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie - na pewno więcej od pensji ministra zdrowia. Przykładowo za pracę w komisji ekonomicznej wynagrodzenie otrzymuje się w zależności od liczby posiedzeń, ale – jak wynika z przepisów – miesięcznie nie więcej niż trzykrotność "średniej krajowej", która obecnie wynosi ponad 8 tys. zł brutto.
We wrześniu 2023 r., gdy Adam Niedzielski został zdymisjonowany za nielegalne ujawnienie danych medycznych pacjenta w mediach społecznościowych, nowo powołana minister Katarzyna Sójka przesunęła Jakubika na stanowisko dyrektora generalnego resortu zdrowia. Był nim kilka miesięcy - po zmianie rządu nowa minister Izabela Leszczyna wolała, aby kluczowe stanowiska w resorcie zajmowały inne osoby.
Jakubik szybko się odnalazł. 18 stycznia 2024 r. został dyrektorem generalnym GIOŚ. Jak do tego doszło? Początkowo relacje naszych rozmówców związanych z inspekcją wskazywały na protekcję ze strony polityków Lewicy. Ten scenariusz miało uprawdopodabniać to, że za nadzór nad GIOŚ w rządzie odpowiada wiceminister klimatu i środowiska Anita Sowińska z Nowej Lewicy. Na rządowych stronach można zresztą znaleźć wspólne zdjęcie Sowińskiej i Jakubika zrobione podczas jednej z konferencji. Sowińska – gdy spytaliśmy ją o tę kwestię – nie chciała komentować.
Komentarza nie odmówił za to Włodzimierz Czarzasty, współprzewodniczący Nowej Lewicy i wicemarszałek Sejmu. Stwierdził stanowczo, że Lewica nie ma nic wspólnego z pracą w GIOŚ urzędników blisko związanych w przeszłości z ministrem Adamem Niedzielskim. Zdaniem Czarzastego ktoś chce to tylko przypisać Lewicy. A za decyzje personalne w GIOŚ odpowiada przecież minister klimatu, a nie wiceminister Anita Sowińska.
Ta wersja znajduje potwierdzenie w słowach minister klimatu i środowiska Pauliny Hennig-Kloski, która w rozmowie z Wirtualną Polską mówi: - Pan Jakubik został zaproponowany przez Dyrektor Generalną MKiŚ Monikę Dziadkowiec i Dyrektor Departamentu Prawnego MKiŚ, doświadczonych urzędników państwowych. Przez minione miesiące nie wpłynęły do mnie żadne uwagi do pracy pana dyrektora.
Z ochrony zdrowia do ochrony środowiska
Po przejściu Damiana Jakubika do GIOŚ do inspektoratu zaczęły trafiać kolejne osoby z resortu zdrowia.
Magdalena Bartnik-Jaszewska rozpoczęła pracę 1 lutego 2024 r. Jest dyrektorką Biura Dyrektora Generalnego, czyli Damiana Jakubika. Odpowiada między innymi za nadzorowanie obszaru kadr, komunikacji, współpracę międzynarodową, a także komórkę ds. bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego.
Wcześniej odpowiadała między innymi za koordynację działań w biurze prezesa NFZ (od września 2019 r., podczas gdy Adam Niedzielski został prezesem NFZ w lipcu 2019), by następnie zostać zastępcą dyrektora biura prezesa NFZ. Do Ministerstwa Zdrowia przeszła wraz z Adamem Niedzielskim. W październiku 2020 r. została na dwa miesiące zastępczynią dyrektora departamentu strategii i analiz, a od listopada 2020 r. do września 2023 r. była dyrektorką biura ministra zdrowia. W październiku 2023 r. - na ostatniej prostej rządów PiS - została zastępczynią dyrektora Centrum Rozwoju Badań Klinicznych w Agencji Badań Medycznych.
Kolejny nabytek GIOŚ to Łukasz Szmulski, prawnik specjalizujący się w prawie farmaceutycznym. Jego przygoda z resortem zdrowia była dłuższa niż Adama Niedzielskiego. Szmulski został dyrektorem departamentu polityki lekowej i farmacji już w listopadzie 2017 r. Od lutego 2019 r. był przewodniczącym komisji ekonomicznej przy ministrze zdrowia. Zasłynął tym, że skonfliktował się niemal z całą branżą farmaceutyczną, regularnie obrażając publicznie jej przedstawicieli, którym mówił, że nie musi odbierać od nich telefonów, odpowiadać na maile ani się z nimi spotykać. Te napięcia wielokrotnie łagodził były szef Szmulskiego, ówczesny wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski.
- Pan dyrektor nie lubił ludzi będących jego petentami, ponieważ jedyną słuszną rację miał tylko on. Pogardliwy stosunek do środowiska towarzyszył wszystkim spotkaniom zarówno formalnym, jak i nieformalnym - stwierdziła Irena Rej, prezes zarządu Izby Gospodarczej "Farmacja Polska", w liście przesłanym redakcji "Rynku Zdrowia" po odwołaniu Szmulskiego.
Odwołanie nastąpiło w lutym 2024 r. i przebiegło w burzliwej atmosferze. Szmulski na łamach "Rynku Zdrowia" stwierdził: "W wysłanym do mnie mailu też nie wskazano powodu tej decyzji, więc nawet nie miałem szansy się do niego odnieść. Dziwne te 'nowe standardy' w MZ. W administracji publicznej jestem weteranem i niejedno już widziałem, ale sposób i styl mojego odwołania daleki był od elegancji".
Dalej Szmulski stwierdził, że słyszał plotkę, jakoby jego dymisja była elementem podziału łupów politycznych przez nową władzę, a osoba, która zajęła jego miejsce w departamencie, "wymyśliła sobie, że skoro nie dostała się do Sejmu, to może być dyrektorem".
Jeśli faktycznie odwołanie Szmulskiego było związane z podziałem łupów, to on sam nie wyszedł z tego z pustymi rękami. Już na początku kwietnia GIOŚ zawarł z nim umowę cywilnoprawną "w przedmiocie usług z zakresu obsługi prawnej" na kwotę 30 tys. zł (umowa zawarta na dwa miesiące, do końca maja). Informację tę potwierdził nam GIOŚ. 3 czerwca 2024 r. Szmulski rozpoczął pracę w inspektoracie. Jest zastępcą dyrektora departamentu kontroli odpadów.
Gdy spytaliśmy go o nowe miejsce pracy, stwierdził, że to jego prywatna sprawa. A to, gdzie pracuje, jest objęte ochroną dóbr osobistych. Nie chciał odpowiedzieć, czy do inspektoratu ściągnął go Damian Jakubik. Gdy zwróciliśmy uwagę, że niemal od razu po zwolnieniu z Ministerstwa Zdrowia otrzymał zlecenie na 30 tys. zł, Szmulski się pożegnał i rozłączył.
Najlepsi kandydaci, konkurs niepotrzebny
Damian Jakubik, Magdalena Bartnik-Jaszewska i Łukasz Szmulski zostali zatrudnieni w GIOŚ bez przeprowadzenia jakichkolwiek konkursów ani otwartych rekrutacji. To zgodne z prawem, gdyż są urzędnikami służby cywilnej, a zatrudnienie na wyższe stanowiska w służbie cywilnej, zgodnie z ustawą, nie wymaga przeprowadzenia otwartego konkurencyjnego naboru. Mówiąc wprost: do zatrudnienia dyrektora generalnego wystarczy zaufanie polityka, do zatrudnienia pozostałych wystarczy zaufanie dyrektora generalnego.
"Osoby te zostały zatrudnione w celu zapewnienia ciągłości funkcjonowania urzędu oraz właściwej realizacji jego zadań. Wskazane osoby, ich kompetencje zawodowe i doświadczenie gwarantowały i gwarantują profesjonalną realizację powierzonych zadań, a tym samym profesjonalną realizację zadań GIOŚ" - poinformował nas urząd w odpowiedzi na pytania.
Nasi rozmówcy z inspektoratu wskazują, że nie kwestionują, iż cała trójka pełniła ważne funkcje w administracji publicznej - akurat za rządów PiS-u – oraz że pracuje w szeroko pojętej administracji publicznej od dawna. Tyle że nie w związku z ochroną środowiska.
- Złośliwie można by powiedzieć, że to wybitni fachowcy, skoro przez wiele lat zajmowali się ochroną zdrowia, a teraz, z dnia na dzień, stali się specjalistami od ochrony środowiska - słyszymy od jednej z osób, które skontaktowały się z WP.
Inna dodaje, że szczególnie ciekawe jest zlecenie dla Łukasza Szmulskiego, zanim został zatrudniony w inspektoracie. - GIOŚ to całkiem spora instytucja, która ma prawników. Ktoś powinien sprawdzić, czy wydanie 30 tys. zł na wynagrodzenie dla pana Szmulskiego było korzystne dla inspektoratu, czy też korzystne wyłącznie dla pana Szmulskiego – słyszymy.
Ofiary "państwa PiS"
Od naszych rozmówców usłyszeliśmy również, że z częścią pracowników nowe władze GIOŚ się pożegnały. Niektórzy usłyszeli nieoficjalnie, że powodem była praca na rzecz "państwa PiS". O sugerowaniu im związków z "państwem PiS" mówią też pracujący jeszcze w inspekcji.
Inspektorat, w odpowiedzi na nasze pytania, poinformował, że od 1 stycznia 2024 r. do 30 czerwca 2024 r. pracę w GIOŚ zakończyło 75 osób, w tym z inicjatywy pracodawcy - 36.
Z naszych informacji wynika, że niektórzy byli pracownicy rozważają wytoczenie spraw sądowych z powodu niezgodnego z prawem zwolnienia z pracy. Na razie jednak żadne sprawy do sądów nie trafiły.
Paweł Figurski i Patryk Słowik są dziennikarzami Wirtualnej Polski
Napisz do autorów: Pawel.Figurski@grupawp.pl, Patryk.Slowik@grupawp.pl