Czarne chmury nad posłanką. "Dymisja" jeszcze przed powołaniem?
- Decyzja należy do liderów - mówi WP Paulina Hennig-Kloska pytana, czy zamieszanie wokół projektu ustawy o mrożeniu cen energii i wiatrakach zmniejsza jej szanse na wejście do rządu Tuska. Posłanka typowana na ministrę klimatu zapowiada poprawki i broni ustawy. - Jeśli prezydent ją zawetuje, to narazi obywateli na gigantyczny wzrost kosztów - ocenia.
- Projekt jest bardzo dobry, bo w efekcie ma dostarczyć ludziom tanią, czystą energię i przywrócić suwerenność energetyczną - tak Paulina Hennig-Kloska broni nowelizacji ustawy, która wywołała sejmową burzę. Prawo mrożące ceny energii, gazu i ciepła jednocześnie zawiera przepisy liberalizujące budowę farm wiatrowych. Politycy PiS grzmią o luzowaniu przepisów pod dyktando lobbystów, mówią o otwarciu drogi do wywłaszczeń i niszczeniu przyrody. Krzysztof Szczucki, tymczasowy minister edukacji i nauki poinformował o zawiadomieniu CBA i prokuratury w sprawie ustalenia autorów.
Sejmowa większość odpowiada, że to kłamstwa i lobbowanie przeciw czystej energii. Jednak publiczne zarzuty sprawiają, że jedną z głównych adresatką pytań jest Paulina Hennig-Kloska. Dlaczego? To ona w mediach społecznościowych chwaliła się ciężką pracą nad projektem. Główna kandydatka na minister klimatu i środowiska jeszcze zanim weszła do resortu, musi się tłumaczyć. Posłanka odpowiada, że nie ma sobie nic do zarzucenia i chce, by prezydent podpisał ustawę.
- Nad ustawą pracował szereg ludzi, a ja go dostałam do konsultacji od Borysa Budki. Wnioskodawcą jest Platforma Obywatelska. Pracowałam nad nim z legislatorami i nie ma w tym nic dziwnego. Miałam też zapewnienie, że projekt jest konsultowany z Lewicą i PSL - wyjaśnia. Posłanka upiera się, że "przepisy zostały stworzone w trosce o wzmocnienie ochrony ludzi, którzy żyją na terenach wiejskich". - Chcemy wprowadzić do ustawy dodatkową ochronę przed nadmiernym hałasem. W niektórych miejscach trzeba je będzie doprecyzować, by rozwiać wątpliwości – podkreśla.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Komisje w cieniu awantur. PiS może iść na zwarcie
Tusk i Hołownia reagują
Przedstawiciele większości podkreślają, że Sejm nie zaczął jeszcze pracy nad krytykowanymi przepisami. - Jeśli odnajdziemy jakiekolwiek formułowania, które mogą być interpretowane złośliwie, typu wywłaszczenia, albo jeśli są niewystarczająco precyzyjne, to - dzisiaj o tym rozmawialiśmy - osobiście dopilnujemy, żeby żadne zdanie w tym projekcie nie budziło najmniejszych wątpliwości czy emocji - zadeklarował Donald Tusk.
- Być może zostaną zgłoszone autopoprawki dotyczące najbardziej spornych kwestii. Praca w komisji też będzie miała swoją wagę. Ludzie będą mogli z różnych stron przyjść, wypowiedzieć się, wskazać na rzeczy, które budzą ich niepokój. Może pewne rzeczy trzeba do tej ustawy jeszcze dodać. To jest normalny proces tworzenia prawa – podkreślił marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Reakcja liderów sprawia, że posłowie większości zastanawiają się, kto odpowiada za zamieszanie i jak można było go uniknąć. Jedną z głównych adresatek pytań o polityczną odpowiedzialność jest Paulina Hennig-Kloska, bo to ona w mediach społecznościowych chwaliła się pracą nad projektem. Z tego powodu część posłów PO uważa, że w efekcie jej polityczna pozycja przed planowanym wejściem do rządu może osłabnąć.
Strategia wobec prezydenta
Ważny polityk Trzeciej Drogi twierdzi, że "jest spokojny" o przyszłość Hennig-Kloski. – Zdecydują liderzy, ale gdyby przez to miała stracić szansę na wejście do rządu, zostałaby kozłem ofiarnym – mówi nasz rozmówca. Przetasowania wśród kandydatów na ministrów są możliwe aż do prezentacji rządu, a to sprawia, że Hennig-Kloska nie może być pewna wejścia do rządu. "Może być ministrem nawet krócej, niż pisowcy, którzy weszli do 14 dniowego rządu" - komentował Sławomir Mentzen.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Politycy koalicji w kuluarach przyznają, że są źli na zamieszanie wokół ustawy, bo będą musieli przekonać do niej prezydenta. Andrzej Duda może się zawahać przed jej podpisaniem, bo nie dotyczy ona wyłącznie mrożenia cen. Gdyby jednak zdecydował się na weto ze względu na wiatraki, jednocześnie wyrzuciłby do kosza niwelowanie skutków drożyzny. Taki zbieg nie jest przypadkowy.
- Jeśli prezydent zawetuje tę ustawę, narazi obywateli na gigantyczny wzrost kosztów życia od przyszłego roku. Zgodnie z prawem może też ewentualnie odesłać niektóre przepisy do Trybunału Konstytucyjnego – mówi Hennig-Kloska. Posłanka nie chce wprost odpowiedzieć na pytanie, czy to wywieranie presji na Andrzeja Dudę. - Jestem przekonany, że prezydent nie będzie miał wyjścia i podpisze tę ustawę - komentował Ryszard Petru w TVN24.
Projekt nowelizacji ustawy w sprawie zamrożenia cen energii, gazu i ciepła oraz niektórych innych ustaw autorstwa posłów Koalicji Obywatelskiej i Polski 2050 został krytycznie oceniony m.in. przez Fundację Basta. W opinii mowa m.in. o "wywłaszczeniu pod odnawialne źródła energii i farmy wiatrakowe w parkach krajobrazowych". Z kolei o "pierwszej wrzutce nowego Sejmu" napisał w komentarzu wiceprzewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich Arkadiusz Pączka.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski