Szturmują sklepy w Polsce. Prawdziwe oblężenie
Prawdziwe oblężenie przeżywają duże sklepy w przygranicznych miejscowościach na południu Polski. Po zakupy do naszego kraju ruszyli Czesi. Część lokalnych mieszkańców już narzeka, że powoduje to braki na półkach i kolejki przed kasami - donosi "Gazeta Wyborcza".
- Ma pan małe dziecko, potrzebuje pan pampersów, na półce nie ma. A gdzie są? No w koszyku Czecha - mówi "GW" jedna z klientek w Bogatyni. Jak deklarują sami mieszkańcy przygranicznych miejscowości, tego typu sytuacje są już standardem.
Czesi kupują duże ilości
Najwięcej samochodów na czeskich rejestracjach widać na parkingach w większych miejscowościach, jak Bogatynia, Bielsko-Biała czy Cieszyn. To tam nasi południowi sąsiedzi wyjeżdżają ze sklepów z największymi zakupami.
- Najczęściej kupują produkty spożywcze, jak drób czy ryby - mówi dziennikowi jedna z pracownic takiego sklepu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Nagle ford wyleciał z drogi. Ściął znak w powietrzu
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ
- Ale jeśli zakupy, to nie tylko spożywcze - zastrzega "GW" klient z Czech. - W zasadzie poza piwem i rumem to chyba wszystko jest teraz w Polsce dla nas tańsze ze względu na kurs korony - mówi jeden zakupowych turystów. Jak sam wskazuje, każdy wyjazd po większą liczbę produktów powoduje każdorazowo oszczędność rzędu 100 złotych.
Polacy nie do końca zadowoleni
Choć same sieci handlowe są zadowolone ze zwiększonego obrotu, przyznają jednocześnie, że tego typu turystyka z Czech stanowi też duże wyzwanie logistyczne - zmuszając do większych dostaw i powodując kolejki. Na te ostatnie szczególnie narzekają polscy klienci. - Był potop szwedzki, jest potop czeski - mówił "Wyborczej" pan Waldemar. Część osób twierdzi nawet, że Czesi, to co kupują w Polsce, potem sprzedają w swoim kraju.
Sytuacja stała się już nawet polityczna. Jeden z lokalnych radnych zwrócił się z apelem do Czechów, twierdząc, że "chcemy, żeby nasze dzieci także miały dostęp do świeżych produktów". Co jednak warte podkreślenia, sami Polacy także jeżdżą do południowych sąsiadów, choć tylko po tańszy węgiel.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"