Puste półki w polskich sklepach. "Apeluję do Czechów o rozsądek"
Mieszkańcy miasta Bogatynia skarżą się na Czechów. Nasi południowi sąsiedzi wykupują hurtowo wszystko ze sklepowych półek. Polacy martwią się, że przed świętami zabraknie niezbędnych produktów. Apelują o "zachowanie kultury zakupów".
Polacy mieszkający blisko granicy z Czechami, w Bogatyni, skarżą się, że już z samego rana w sklepach brakuje podstawowych artykułów spożywczych, które masowo wykupowane są przez Czechów. Sprawę postanowił wziąć w swoje ręce lokalny polityk, Artur Sienkiewicz, który próbuje zmienić sytuację za pomocą ulotek.
Sklepy świecą pustymi półkami
Okazuje się, że ceny wielu produktów spożywczych w Polsce są znacznie niższe niż u naszych południowych sąsiadów. Wpływ na to ma między innymi niski kurs złotego oraz zniesienie podatku VAT na niektóre podstawowe artykuły. Mieszkańcy Bogatyni skarżą się, że Czesi opróżniają polskie markety na potęgę.
Parkingi przy supermarketach mają być pełne od samochodów z czeskimi tablicami rejestracyjnymi. Często już w godzinach porannych brakuje owoców i warzyw, a produkty potrafią znikać w szybkim tempie, zanim jeszcze zostaną przeniesione przez pracowników z palet na półki. Polacy poddają w wątpliwość to, czy Czesi, wykupując całe kartony mięsa czy nabiału, na pewno robią to na potrzeby własne. Pojawiają się obawy, że w okresie przedświątecznym może pojawić się problem z zakupem niezbędnego zaopatrzenia.
Prośba o "zachowanie kultury zakupów"
Lokalny polityk Artur Sienkiewicz zamieścił na Facebooku post, w którym podzielił się swoim pomysłem na rozwiązanie problemu. Otóż przed sklepami w Bogatyni rozdawał Czechom ulotki, w których w imieniu mieszkańców miasta apeluje o "zachowanie kultury zakupów".
Celem pisma jest nie tyle zniechęcenie południowych sąsiadów do zakupów w Polsce, ile prośba o rozsądne podejście, z poszanowaniem potrzeb innych konsumentów.
To dopiero początek
Cała akcja została zauważona w polskich i czeskich mediach. Polityk zapowiada, że ulotki z apelem wkładane za wycieraczki samochodowe to nie jedyne działanie, które zamierza wprowadzać w walce o dostępność produktów spożywczych w polskich sklepach.
- Nie mam nic przeciwko, niech robią zakupy u nas. Mają takie prawo. U nas taniej i lepsza jakość, lecz (...) nie kartonami! (...) Nic nie ma, a w koszach sąsiadów z Czech pełne kosze zakupów. Hurtowe ilości! - skarży się pod postem Sienkiewicza jeden z internautów popierających akcję z ulotkami.
- Z drugiej strony to te markety, mając taką sprzedaż, powinny reagować, zatrudnić większą ilość ludzi i zamawiać więcej towaru. Przecież o to właśnie chodzi w handlu, im więcej sprzedajesz, tym więcej zarabiasz! A na dzień dzisiejszy to nawet nie ma kto towaru wykładać na półki - komentuje inny internauta.