Czarna seria w polskich górach. "Turyści nie kalkulują"
- Góry z natury są środowiskiem niebezpiecznym i nigdy nie będą tak przygotowane, jak rekreacyjne tereny w parkach miejskich. Turyści nie kalkulują tego ryzyka - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską naczelnik GOPR Karkonosze Adam Tkocz, nawiązując do ostatnich tragedii w polskich górach.
Tekst jest częścią zimowej edycji cyklu Wirtualnej Polski #JedziemyWPolskę. Wszystkie reportaże publikowane w ramach akcji są dostępne na jedziemywpolske.wp.pl.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Jakie są największe grzechy turystów w górach?
Adam Tkocz, naczelnik GOPR Karkonosze: Brak zdrowego rozsądku i podejścia, że - jeśli wybieramy się na wycieczkę - powinniśmy stale analizować sytuację, która nas otacza. Mam na myśli nasze zmęczenie, warunki pogodowe i to, jakie mamy ze sobą wyposażenie, czy jest ono dostosowane do planowanej wycieczki.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Jeżeli idziemy w góry i widzimy na przykład, że przed nami zaczyna się duże oblodzenie, a nie mamy stosownego sprzętu, na przykład raczków, to wypadałoby w tym momencie zawrócić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ferie na Podhalu. Tyle trzeba wydać na urlop
To zimą. A wiosną czy latem?
To dotyczy każdej pory roku. Wyobraźmy sobie sytuację, że chcieliśmy dojść na Śnieżkę, ale wyszliśmy stosunkowo późno. Idziemy już trzy godziny, jesteśmy w połowie drogi, a wiemy, że za jakieś półtorej godziny zrobi się ciemno. Wypadałoby zawrócić. Tymczasem turyści nie kalkulują tego ryzyka i tego, co się dzieje na bieżąco, więc często pojawiają się sytuacje, których bardzo łatwo można by było uniknąć.
W ostatnim czasie mieliśmy dwa wypadki na Śnieżce - śmiertelny, z udziałem dwóch mężczyzn, i zakończony szczęśliwie, z udziałem młodej kobiety. I jedni, i drudzy zjechali tzw. rynną śmierci. Czym te sytuacje się od siebie różniły?
Jeżeli chodzi o specyfikę, to są to troszkę różne wypadki, chociaż zdarzyły się prawie że w tym samym miejscu. Mężczyźni, którzy niestety zginęli, zsunęli się z samego szczytu Śnieżki.
Precyzyjnie ciężko ustalić, z którego miejsca spadli, ale znajdowali się prawdopodobnie w okolicy kopuły szczytowej. Być może wiązało się to z tym, że podeszli po prostu za blisko krawędzi stromego stoku. Może chcieli zobaczyć widok, może zdmuchnął ich wiatr.
Jeżeli chodzi o drugi wypadek, było to troszkę brawurowe wejście na szlak, który w zimie jest zamknięty. W lecie to droga brukowana, która jest na półce wyciętej w stromym stoku. W warunkach zimowych ta półka zostaje całkowicie zasypana przez śnieg. W efekcie mamy po prostu stromą płaszczyznę lodu i śniegu, gdzie nie ma żadnej wyznaczonej trasy ani żadnych szlakowych udogodnień typu barierki, czy jakakolwiek infrastruktura turystyczna. Turyści wchodzą więc na stromy, oblodzony stok, mimo że z obu stron są ograniczenia i wejścia na szlak.
Czy turyści, którzy wymagają pomocy ratowników w górach, starają się jakoś tłumaczyć swoje zachowanie? Albo czy ratownicy mówią im, co zrobili źle?
W momencie prowadzenia akcji ratunkowej nie staramy się tych turystów stygmatyzować, czy wyrzucać im, jakie popełnili błędy. Dla nich jest to zwykle i tak stresująca sytuacja. Staramy się w danym momencie po prostu pomóc, ewakuować ich z gór do bezpiecznego miejsca.
Nie prowadzimy edukacji na bieżąco, w trakcie trwania akcji, ponieważ to nie jest ani odpowiedni moment, ani miejsce do tego typu działań.
Czy powinniśmy iść tropem słowackich gór i wprowadzić opłaty za ratowanie w górach w przypadkach skrajnie nieodpowiedzialnych?
Jeżeli chodzi o ratownictwo w Polsce, są to usługi darmowe, ale zasilane z budżetu państwa. To działa tak samo, jak karetka pogotowia, straż pożarna i policja. Ma to tę zaletę, że poszkodowani nie mają oporu, żeby zadzwonić po pomoc, więc zwykle szybko są w stanie poinformować o potencjalnym zagrożeniu.
Jeżeli ktoś nie ma ubezpieczenia, to przy akcjach płatnych zapewne zwlekałby z zadzwonieniem po pomoc. Wówczas sytuacja mogłaby się stać tylko trudniejsza. Jeżeli jakaś usługa jest darmowa, na pewno skorzystamy z niej szybciej. A w ratownictwie, gdzie czas jest kluczowy, na pewno ma dużą zaletę.
Jeżeli chodzi o GOPR w Karkonoszach, jest on dotowany także z biletów wstępu do parku. Turysta wchodzi do Karkonoskiego Parku Narodowego, a my od każdego biletu dostajemy 15 proc. na ratownictwo. W tym bilecie jest więc już opłata za usługi ratownicze.
Jakie miałby pan rady dla turystów, którzy decydują się na górskie wyprawy?
Pierwsza rzecz to przygotowanie. Przed wycieczką, jeszcze poprzedniego dnia, sprawdźmy prognozę pogody, warunki w górach, skompletujmy odpowiedni sprzęt.
Po drugie - w trakcie trwania wycieczki trzeba analizować na bieżąco to, co się dzieje. Także warunki pogodowe, które wcześniej sprawdziliśmy. Wszystko może się zmienić, szlak może być bardziej lub mniej oblodzony.
A trzecia kwestia to zdrowy rozsądek. Nie możemy o nim zapominać. Góry z natury są środowiskiem niebezpiecznym i nigdy nie będą tak przygotowane, jak rekreacyjne tereny w parkach miejskich. Trzeba zachować zdrowy rozsądek i pamiętać, że każda wycieczka może wiązać się z ryzykiem.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski